Rząd chce wnioskować o większą pulę pożyczek z unijnego Funduszu Odbudowy. Pieniądze miałyby trafić na projekty energetyczne. Ale pod warunkiem, że pieniądze w ogóle zostaną odblokowane.

Dodatkowe pieniądze z Funduszu Odbudowy?

Na razie Polska w ramach Krajowego Planu Odbudowy wnioskuje o 24 mld euro grantów (pełna dostępna kwota) oraz 11,5 mld euro pożyczek (spośród ponad 34 mld euro do wzięcia). Ten stan rzeczy w ciągu kilku miesięcy ma się zmienić. Jak informuje nas resort funduszy i polityki regionalnej (MFiPR), na początku 2023 r. rząd przystąpi do rozmów z Komisją Europejską o zaciągnięciu kolejnych pożyczek z KPO.
Nie wiadomo jeszcze, o jaką kwotę dodatkowo zawnioskujemy, ale w miarę pewne jest już to, na co chcielibyśmy te środki wykorzystać. „Możemy zawnioskować (o pieniądze) na cele, które sami wskażemy. Musi to jednak wynikać z zaleceń Rady UE dla Polski, które wynikają z semestru europejskiego (w tym także nowych zaleceń za 2022 r.), bo Instrument Odbudowy i Zwiększania Odporności, z którego finansowany jest KPO, jest z nim powiązany. Wiele z tych zaleceń, szczególnie z 2022 r., dotyczy transformacji i dywersyfikacji energetycznej, a te z kolei wpisują się w zakres nowej inicjatywy REPowerEU” – wynika z odpowiedzi udzielonych przez MFiPR.
REPowerEU to plan KE zakładający uniezależnienie Europy od rosyjskich paliw kopalnych na długo przed 2030 r. Największym beneficjentem w ramach tej inicjatywy są Polska i Włochy; zgodnie z kompromisem osiągniętym w Radzie oba kraje mogą liczyć na prawie 2,8 mld euro grantów. Pożyczki z KPO, po które chcielibyśmy dodatkowo sięgnąć, miałyby wzmocnić tę inicjatywę. Pytanie, czy te pieniądze mogą pomóc sfinansować np. budowę elektrowni atomowych. To istotne zwłaszcza w kontekście trwającej dyskusji co do modelu finansowania pierwszej z nich. KE potencjalnie byłaby chętna do sfinansowania tego typu inwestycji. – Kwestie REPowerEU są bardzo na czasie i Komisja też będzie popierać przeznaczenie jak największych kwot na transformację energetyczną – mówi nasz rozmówca zbliżony do KE.

Dostępu do pieniędzy nie mamy

Rzecz jasna, możemy wnioskować nawet o pełną pulę pożyczkową z KPO, ale nie zmienia to faktu, że dostęp do pieniędzy z tego źródła wciąż mamy zablokowany. Powodem jest przedłużający się spór między Warszawą a Brukselą o dyscyplinowanie sędziów, a zwłaszcza zakres tzw. testu bezstronności sędziego. Fakt, że mimo to zamierzamy wnioskować o kolejne pożyczki, pokazuje, że rządowi jeszcze bardziej zależy na środkach z KPO. To z kolei może go dodatkowo motywować do wykonania jakichś pojednawczych gestów w stosunku do KE. Niedawno pisaliśmy, że w otoczeniu premiera rozważany jest wariant wyjścia z inicjatywą legislacyjną w kwestii sądów, która miałaby na celu poprawienie relacji z Komisją. Tyle że okoniem w tej sprawie mogą stanąć ziobryści i Pałac Prezydencki.
Wnioskowanie o dodatkowe pożyczki (przy jednoczesnym założeniu, że KPO w końcu zostanie odblokowany) ma też aspekt pragmatyczny. Po pierwsze, na określenie się w sprawie wykorzystania pożyczek z KPO jest wyznaczony konkretny termin. „Państwo członkowskie może ubiegać się o pożyczki do 31 sierpnia 2023 r. Te pożyczki mogą być przyznane przez Komisję do 31 grudnia 2023 r.”– informuje biuro prasowe KE. W tej sytuacji rząd zapewne kalkuluje, że lepiej zawnioskować o kolejne środki i liczyć, że po drodze uda się dogadać z KE, niż o te środki nie wnioskować wcale, wskutek czego po upływie terminu wróciłyby do ogólnej puli i być może trafiły do innych państw. Opozycja ponadto sugeruje, że im później podejmiemy decyzję o skorzystaniu z puli pożyczkowej, na tym mniej korzystnych warunkach ją uzyskamy, co ma wynikać z sytuacji na rynkach czy inflacji. Ale jeden z naszych rozmówców, znający uwarunkowania KPO, nie przesądza z góry, czy pożyczki będą w danym momencie bardziej czy mniej korzystne. – W dużej mierze zależy to od warunków rynkowych, jakie uzyska UE jako emitent – wskazuje.
Po drugie, w sytuacji gdy rentowności polskich obligacji oscylują wokół niespotykanych wcześniej 9 proc., preferencyjne pożyczki z KPO zyskują na atrakcyjności. – Jeśli przy takich rentownościach obligacji możemy tanio pożyczyć środki z KPO, z oprocentowaniem typu 1,5 proc., to trzeba to robić – przyznaje rozmówca z otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego. To tym istotniejsze, że rosną potrzeby pożyczkowe państwa w związku z wprowadzonymi tarczami energetycznymi (np. maksymalne ceny energii) z jednej strony oraz rosnącymi, sztywnymi wydatkami budżetowymi z drugiej (np. wydatkowanie w przyszłym roku minimum 3 proc. PKB na armię i zbrojenia).

Czasu na skorzystanie z unijnego Funduszu Odbudowy jest coraz mniej

Nasi rozmówcy z opozycji wciąż nie wierzą, że unijne miliardy z KPO uda się odblokować. – Te pieniądze są na wyciągnięcie ręki. Sądzę jednak, że i tak ich nie dostaniemy, bo PiS obrał kurs na wojnę z Brukselą i nie zamierza dokonywać wymaganych przez Komisję zmian w zakresie praworządności czy np. zmiany Regulaminu Sejmu – ocenia Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy. Czasu na skorzystanie z unijnego Funduszu Odbudowy jest coraz mniej; cały KPO ma zostać rozliczony do końca sierpnia 2026 r. Do tej pory państwa, które z tego instrumentu już korzystają, pozyskały średnio 22,5 proc. grantów i pożyczek. Polska należy do grupy kilku krajów, w których ten wskaźnik wynosi 0 proc. W podobnej sytuacji są jeszcze Bułgaria, Irlandia, Holandia, Szwecja i Węgry. ©℗
Pieniądze miałyby zostać wydane na transformację energetyczną
Koniec tarczy, jaką znamy
– Tarcza antyinflacyjna pozostaje, tylko w zmienionej formie – powiedział wczoraj podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Tym samym potwierdził nasze poniedziałkowe doniesienia, że tarcza w obecnej formie nie może dłużej funkcjonować ze względu na zastrzeżenia Komisji Europejskiej. O ile Bruksela nie widzi problemu z zerowymi stawkami VAT na żywność (po drodze zmieniono unijną dyrektywę, która na taki ruch pozwala), o tyle nie godzi się na podobne rozwiązania w zakresie paliw silnikowych (mamy stawkę 8 proc., a powinno być 23 proc.), nawozów (0 proc. w miejsce wcześniejszych 8 proc.) oraz gazu ziemnego (0 proc. zamiast 23 proc.). KE uznaje, że takie rozwiązania, wprowadzone jednostronnie przez Warszawę, naruszają zasady konkurencji na jednolitym rynku europejskim. Polska działa więc wbrew dyrektywom, za co grozi nam postępowanie naruszeniowe.
Przyznał to wczoraj premier. – Ze strony KE mamy nawet groźby, że będą nakładane kary, jeżeli nie wycofamy się z dotychczasowych działań osłonowych, obniżek stawek podatkowych VAT – powiedział szef rządu i dodał, że rząd chce zastąpić je „innym mechanizmem obrony przed inflacją, aby rzeczywiście to zamrożenie ceny dla gospodarstw domowych (…) i małych i średnich firm, dla gospodarstw, szpitali, szkół utrzymać”. Jak zapewniał, będzie to możliwe przez „takie ukształtowanie cen przez spółki energetyczne, żeby były one buforem powrotu stawek VAT do poprzedniego poziomu”. Jednocześnie premier deklarował, że utrzymamy zerowe stawki VAT na żywność „tak długo, jak się da, i nie będzie gwałtownego sprzeciwu KE”. – To przecież w dużo mniejszym stopniu zakłóca konkurencyjność na jednolitym rynku, a przede wszystkim przekłada się na odrobinę niższe ceny dla polskich rodzin – zaznaczył Morawiecki. – Będziemy zabiegać o to, aby przynajmniej te obniżki VAT zostały utrzymane, a wszystkie pozostałe będziemy amortyzować innym mechanizmem – dodał. ©℗