- Na wezwanie stawił się w charakterze podejrzanego Robert B. Prokurator wykonywał czynności wymienione w poleceniu prokurator regionalnej w Szczecinie, a mianowicie przedstawił zarzut B. i przesłuchał go w charakterze podejrzanego, a po przesłuchaniu zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze - poinformowała dziennikarzy rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim prok. Mariola Wojciechowska-Grześkowiak.

Zarzuty dla Bąkiewicza. Co zarzuca mu prokuratura?

Bąkiewiczowi zarzucono, że 29 czerwca br. w pobliżu przejścia granicznego w Słubicach publicznie, w sposób rażąco lekceważący dla porządku prawnego znieważył dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej i dwie funkcjonariuszki Żandarmerii Wojskowej podczas wykonywania przez tych funkcjonariuszy czynności służbowych, nazywając ich „zdrajcami”.

- Zarzut obejmuje w tej chwili m.in. te słowa, a przede wszystkim działanie w sposób publiczny i rażąco lekceważący dla porządku prawnego - poinformowała Wojciechowska-Grześkowiak. Dodała, że w związku z tym, że ten czyn został uznany za czyn o charakterze chuligańskim, górna granica zostaje podwyższona do 1,5 roku pozbawienia wolności.

Bąkiewicz odmawia złożenia zeznać, ale nie wyklucza zmiany swojego stanowiska

Bąkiewicz - jak przekazała rzeczniczka prokuratury - nie przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu, odmówił złożenia wyjaśnień. - Nie wykluczył złożenia wniosku o złożenie takich wyjaśnień w przyszłości, po zapoznaniu się z całością materiału dowodowego - dodała.

Rzeczniczka sprecyzowała, że prokuratura zastosowała wobec Bąkiewicza dozór policji oraz obowiązek informowania o opuszczaniu miejsca pobytu i zakaz zbliżania się do polsko-niemieckich przejść granicznych na odległość mniejszą niż kilometr.

Do sprawy po opuszczeniu prokuratury odniósł się Krzysztof Wąsowski, jeden z adwokatów Bąkiewicza. - Robert Bąkiewicz usłyszał dzisiaj zarzut w prokuraturze, polegający na rzekomym znieważeniu funkcjonariusza - powiedział adwokat, dodając, że miało to być znieważenie słowne przez użycie jednego konkretnego słowa. Według Wąsowskiego Bąkiewicz takiego słowa nie wypowiedział, „natomiast ono zostało usłyszane przez jednego z funkcjonariuszy, który uznał, że to jest słowo od pana Roberta Bąkiewicza skierowane do niego”.

Wąsowski poinformował, że wraz ze swoim klientem nie widzieli jeszcze materiału dowodowego, w związku z czym Bąkiewicz odmówił składania wyjaśnień.

Bąkiewicz o zarzutach prokuratury. Padły słowa o politycznej nagonce

Bąkiewicz ocenił w rozmowie z dziennikarzami po wyjściu z prokuratury m.in., że była prowadzona na niego nagonka, której przyczyną - według niego - „jest oczywiście czynnik polityczny”. Zapytany, czy będzie się stosował do zakazu zbliżania się do granicy polsko-niemieckiej, Bąkiewicz odpowiedział, że się „zastanawia”.

W poniedziałek rano pod siedzibą gorzowskiej prokuratury pojawiło się kilkadziesiąt osób popierających Bąkiewicza, którzy skandowali np. hasła: "hańba", "zdrajcy" i "jesteśmy razem". Część ze zgromadzonych miała odblaskowe kamizelki z napisem "Ruch Obrony Granic".

Robert Bąkiewicz, działacz środowisk narodowych, na granicy polsko-niemieckiej pojawiał się w ramach tzw. patroli obywatelskich. Powołał tzw. Ruch Obrony Granic, który na swojej stronie internetowej informuje, że jest „ogólnopolską inicjatywą społeczną”, a jej celem jest „obrona Polski przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi”. (PAP)

w