Z ulgą przyjęłam informację, że po trzech latach pracy prokuratury w końcu sprawa trafiła sądu - powiedziała w piątek europosłanka Magdalena Adamowicz, wdowa po prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu, komentując akt oskarżenia ws. zabójstwa samorządowca.

W piątek Prokuratura Okręgowa w Gdańsku podała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W., oskarżonemu o zabójstwo Pawła Adamowicza w styczniu 2019 r. Przed kamienicą przy ul. Mniszki 5/6 (gdzie mieszkali rodzice Pawła Adamowicza) odbył się w piątek briefing wdowy po prezydencie Gdańska, europosłanki Magdaleny Adamowicz, brata prezydenta i posła Piotra Adamowicza, prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz i pełnomocnika rodziny Adamowicza Jerzego Glanca.

Europosłanka Magdalena Adamowicz powiedziała, że dla niej sytuacja jest zero-jedynkowa. "Miałam wspaniałego męża, moje dzieci miały kochającego ojca. Dzisiaj jestem wdową, moje dzieci są sierotami, przy Wigilii nie będzie Pawła z nami. Paweł też nie zaprowadzi naszych córek do ołtarza. To się już nigdy nie zmieni" - mówiła Adamowicz.

Dodała, że "z ulgą przyjęła informację, że po trzech latach pracy prokuratury w końcu sprawa trafiła sądu". "Wierzę, że rzetelne rozpatrzenie tej sprawy nie tylko wyjaśni nam prawdę i przyczyny zabójstwa mojego męża, ale także obnaży pewne mechanizmy, które pozwolą w przyszłości unikać takich sytuacji, jaka się stała i zatrzymają spiralę mowy nienawiści i wierzę, że tego typu sytuacje, tego typu morderstwa już więcej się nie pojawią" - stwierdziła.

Pytana, jakiej kary oczekuje dla Stefana W., odpowiedziała: "Mnie nie interesuje kara. Mnie interesuje sprawiedliwość i prawda".

Piotr Adamowicz powiedział, że zbrodnia, która dokonała się niemal trzy lata temu miała charakter publiczny, dlatego, że świadkami zabójstwa było wiele tysięcy osób, a setki tysięcy widziały tę tragedię za pośrednictwem telewizji.

"Powinniśmy poznać prawdę, powinniśmy poznać poglądy, idee, autorytety, idoli mordercy, bo nic nie jest bez przyczyny. Z tych też powodów proces bez wątpienia, ponieważ zbrodnia miała charakter publiczny, powinien mieć charakter publiczny. Używając języka procesowego bez wyłączenia jawności" - mówił Piotr Adamowicz zapowiadając, że będzie występował w procesie jako oskarżyciel posiłkowy.

Magdalena Adamowicz i Piotr Adamowicz potwierdzili informację prokuratury, że Stefan W. toku postępowania napisał list otwarty do członków rodziny, w którym przeprosił "za zabicie dobrego człowieka".

"Ja od początku mówiłam, że jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, że ja nie mam w sobie nienawiści. Natomiast czym innym jest brak nienawiści, a czym innym wybaczenie" - powiedziała europosłanka.

Komentując list oskarżonego Piotr Adamowicz powiedział, że są "różne pomysły i sposoby na prowadzenie postępowania przygotowawczego, śledztwa, późniejszą linię obrony". "Pamiętajmy, że Stefan W., co jasno wynika z materiału dowodowego, był niejako nauczycielem współosadzonych w zakresie kodeksu postępowania karnego i kodeksu karnego" - stwierdził.

Dulkiewicz przypomniała, że w poniedziałek minie 35 miesięcy od zabójstwa prezydenta Gdańska. "Możemy powiedzieć: wreszcie. Wreszcie mamy akt oskarżenia. Mogę tylko podpisać się pod słowami pani Magdaleny Adamowicz, pana Piotra Adamowicza wzywającymi do jawności, ale też sprawności procesu i jego uczciwości" - powiedziała.

"Ale życia panu prezydentowi Adamowiczowi nic już nie wróci. Wtedy wielokrotnie po śmierci pana prezydenta rozmawialiśmy o tym, co zrobić, żeby ta śmierć nie poszła na marne, jak zmienić nasze życie publiczne, jak zmienić język debaty publicznej. Z przykrością muszę powiedzieć, że po tych 35 miesiącach jest wręcz gorzej. Nie chcę być dzisiaj piewcą złej nowiny, ale wydaje się, że język nagonki politycznej, nagonki na tych, którzy myślą inaczej i są inni, niestety, w Rzeczpospolitej Polskiej, naszej ojczyźnie, się nasila. I mam nadzieję, że nic więcej nigdy nie doprowadzi do takiej zbrodni, jakiej tu wszyscy w Gdańsku byliśmy świadkami" - dodała Dulkiewicz.

Pełnomocnik Jerzy Glanc podkreślił, że intencją i celem rodziny "nie jest jakakolwiek zemsta". "Naszą intencją jest tylko doprowadzenie do tego, żeby wszystkie te elementy, które doprowadziły do tej olbrzymiej tragedii, która ma nie tylko wymiar ludzki, gdzie nie tylko zginął mąż, ojciec, syn, ale ma również bardzo wyraźny kontekst polityczny, o czym świadczy ten manifest wygłoszony ze sceny podczas światełka do nieba przez Stefana W." - zaznaczył.

"W tej chwili akt oskarżenia został skierowany tylko przeciwko Stefanowi W. Natomiast wierzymy, że postępowanie sądowe, podczas którego będzie przesłuchiwanych szereg świadków pozwoli odpowiedzieć nam na pytanie, czy rzeczywiście Stefan W. działał samodzielnie, czy też był inspirowany przez kogoś. Tak, jak chociażby sugerowała to jedna z państwa koleżanek w artykule" - mówił adwokat.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk poinformowała PAP w piątek, że oskarżonemu Stefanowi W. zarzucono dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.

W toku śledztwa Stefan W. został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, w tym połączonym z obserwacjami sądowo-psychiatrycznymi. W sprawie uzyskano trzy opinie dotyczące poczytalności Stefana W. W trzeciej, rozstrzygającej biegli orzekli, że w chwili popełnienia zarzuconych przestępstw miał on ograniczoną poczytalność.

Stefanowi W. grozi nie mniej niż 12 lat, 25 lat lub dożywotnia kara więzienia. Wobec sprawcy, który w chwili czynu miał ograniczoną poczytalność, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz 13 stycznia 2019 r. został ciężko raniony nożem przez 27-letniego Stefana W. podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na Targu Węglowym. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, gdzie zmarł następnego dnia. Adamowicz był prezydentem Gdańska od 1998 r. Miał 53 lata.(PAP)

autor: Robert Pietrzak, Krzysztof Wójcik