Poprzez decyzję Trybunału Konstytucyjnego prokurator, a nie lekarz prowadzi ciążę - powiedział przewodniczący PO Donald Tusk odnosząc się do śmierci 30-latki z Pszczyny. Tusk zapowiedział, że weźmie udział w demonstracji w tej sprawie, która odbędzie się w sobotę.

W weekend media obiegła historia 30-letniej kobiety, która trafiła do pszczyńskiego szpitala w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do zgonu.

Tusk podkreślił na konferencji prasowej, że jest tą sprawą poruszony. "Dzieje się w ostatnich latach, miesiącach rzecz bardzo niebezpieczna. Rządzącym ideologia myli się z ludźmi" - ocenił. "Wprowadzone przez tak naprawdę religijną sektę pani Kai Godek, sektę, która opanowuje i polski Kościół, i niestety także obóz władzy, i skutkiem tej obecności narastającej presji ze strony fanatycznych ideologów, jest prawo i są decyzje. Te decyzje powodują ludzką śmierć" - stwierdził lider PO.

Jak dodał, nie ma wątpliwości, kto odpowiada za to i inne zdarzenia. "Nie da się zrzucić odpowiedzialności, bo jesteśmy tego już świadkami, na lekarzy" - mówił Tusk. "Lekarze są w jakimś sensie też ofiarami tego nieludzkiego prawa i tego nieludzkiego, bardzo ideologicznego podejścia do kwestii ciąży, matki, płodu" - dodał polityk.

W jego ocenie, "w Polsce tak naprawdę poprzez decyzję Trybunału pani Przyłębskiej pod patronatem pana Kaczyńskiego, tak naprawdę prokurator, a nie lekarz prowadzi ciążę". "Lekarz, który chce ratować życie kobiety musi zastanawiać się, czy nie pójdzie siedzieć, czy go pan Ziobro nie wsadzi do więzienia za to, że ratuje zagrożone życie kobiety. W przypadku pani Izy ta sprawa jest ewidentna" - podkreślił Tusk.

"Jutro, nie jako polityk, nie jako szef partii opozycyjnej, tylko człowiek, jako mąż, ojciec, dziadek będę o 15.30 wśród tych wszystkich, którzy wierzą, że my możemy z tego mroku, z tych ciemności wyjść" - zapowiedział lider PO odnosząc się do protestów po śmierci 30-latki, które są planowane w sobotę. "Jeśli będzie was tam dużo, to daje taką nadzieję, że wyjdziemy w stronę światło z tego mroku, jaki rozpostarł się nad Polską i którego autorzy są powszechnie znani" - dodał lider PO.

Tusk był pytany na konferencji prasowej o projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii, który złożyli w czwartek w Sejmie posłowie Prawa i Sprawiedliwości, m.in. Bartłomiej Wróblewski.

Do najważniejszych zadań instytutu zaliczono m.in. gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie organom władzy publicznej informacji o zjawiskach i procesach demograficznych, społecznych i kulturowych w Polsce, a także przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych i organizowanie i prowadzenie badań naukowych oraz opiniowanie projektów ustaw i rozporządzeń pod względem ich wpływu na sytuację rodzin, dzietność oraz inne procesy demograficzne. Roczne koszty związane z utworzeniem i działalnością Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii szacowane są na około 30 mln zł.

Tusk podkreślił, że "dwa zdarzenia z wczoraj powodują, że opinia publiczna oniemiała". "Jeden ze sprawców tego nieszczęścia, jakim jest wprowadzenie sekciarskiej ideologii do kwestii zdrowia, życia i śmierci matek, dzieci, kobiet ciężarnych", a zarazem promotor wniosku do Trybunału pani Przyłębskiej, "w tym samym dniu, w którym ludzie są w rozpaczy w związku z tym co się stało w Pszczynie", "ma czelność powołania Instytutu, który ma się zajmować demografią" - zaznaczył lider PO odnosząc się do tego, że Wróblewski był jednym z posłów, który podpisał się pod wnioskiem do TK w sprawie ustawy antyaborcyjnej. "Ten ktoś ma mieć do dyspozycji 30 milionów złotych, żeby dalej zajmować się tymi sprawami" - oświadczył.

Jak dodał, drugie zdarzenie z tego dnia, to nagroda specjalna dla prezesa NBP Adama Glapińskiego od prezydenta RP. "Widziałem w Polsce wiele rzeczy, ale takiej arogancji i takiej bezczelności, już nie mówiąc o marnotrawieniu pieniędzy Polaków naprawdę nie widziałem" - mówił Tusk.

"Ci ludzie, którzy stoją za ideologizacją kwestii aborcji, ci wszyscy, którzy wprowadzają to sekciarskie myślenie do naszego życia są w jakimś sensie sprawcami tej i innych tragedii, powinni jak najdalej trzymać ręce od polskich kobiet" - powiedział Tusk.

Odpowiadając na pytanie PAP zauważył, że to nie szpitale odmawiają aborcji w takich sytuacjach jak w Pszczynie. "To nie problem lekarzy, bo lekarze są sparaliżowani strachem, bo Ziobro może ich wsadzić za to, że ratują kobiety" - podkreślił lider Platformy. "To od tych, którzy narzucili takie prawo, od nich zależy to, czy szpitale i lekarze będą uprawnieni w decyzjach ratujących życie kobiet w ciąży w takich sytuacjach" - dodał polityk.

22 października 2020 r. TK orzekł, że niezgodny z konstytucją jest przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. dopuszczający przerwanie ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. Orzeczenie zapoczątkowało ogólnokrajową falę protestów. Obecnie aborcja jest w Polsce możliwa w dwóch przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo).