- Wcześniej czy później Sąd Najwyższy wypowie się o dopuszczalności aborcji ze względu na ochronę stanu psychicznego kobiety - mówi Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris.

W sprawie pacjentki z Pszczyny, której rodzina oskarża lekarzy, że nie dokonali aborcji i narazili kobietę na śmierć, rozstrzygnie prokuratura. Jednak w tym kontekście pojawia się pytanie, czy wpływ na to, co dziś dzieje się na oddziałach położniczych, może mieć wyrok Trybunału Konstytucyjnego?
Wyrok TK nie ma znaczenia dla tej sprawy. W Pszczynie istotne pytanie dotyczy tego, czy lekarze mogli przewidzieć tragiczny dla życia matki skutek i czy mogli podjąć działania zaradcze, włącznie ze skutkującymi śmiercią dziecka. Prawo, w tym wyrok TK, podjęcia takich działań nie zakazuje. Zatem jeżeli lekarze przewidywali zagrożenie dla matki, ale nie podjęli działań, to narażają się na zarzut błędu medycznego. Tak zresztą kwalifikuje to pełnomocniczka rodziny zmarłej.
Sprawa dotyczy błędu medycznego. Ale raz jeszcze: czy na decyzje lekarzy mógł mieć wpływ wyrok trybunału, który radykalnie ograniczył możliwość aborcji? I strach przed potencjalną karą?
To nieusprawiedliwione psychologizowanie. Doszukiwanie się tego rodzaju motywacji u specjalistów od lat wykonujących swój zawód jest nieuprawnione. Lekarze doskonale wiedzą, kiedy sytuacja może zagrażać pacjentce. Tutaj doszło do bezwodzia, co w połączeniu z innymi okolicznościami może doprowadzić do sepsy, nieść ze sobą ryzyko niepłodności, a nawet śmierci. Jest oczywiste z punktu widzenia prawa, że wtedy trzeba ratować matkę, nawet jeżeli wiąże się to z poświęceniem życia dziecka poczętego.
Przepisy są ogólne. Gdzie jest granica, przy której mówimy o zagrożeniu życia matki?
Zgodnie z prawem to każda sytuacja, w której lekarz stwierdzi, że dalsze pozostawanie w ciąży w sposób bezpośredni zagraża życiu kobiety. W tym kontekście brak działań ze strony medyków też może spotkać się z zarzutami prokuratorskimi.
A jeżeli zagrożenie dla życia matki jest, załóżmy, 5-procentowe? To też wskazanie do terminacji zgodnie z prawem?
Tak, jednak w takiej sytuacji będzie najpewniej chodziło o zagrożenie dla zdrowia, nie zaś życia matki. Obydwie sytuacje - tak zagrożenia życia, jak i zdrowia - stanowią przesłankę do odstąpienia od karalności aborcji, jeżeli zostanie udowodnione, że wyczerpano wszystkie możliwości, które mogłyby zapobiec sytuacji, w której doszło do poświęcenia życia dziecka poczętego.
Wada wzroku też?
Też, nawet w wypadku takiej dysproporcji dóbr ustawa przewiduje możliwość pozbawienia dziecka życia. Jeżeli matce groziłoby pogorszenie wzroku, które zdaniem lekarzy mogłoby się wiązać z jego utratą, to jest - w świetle obowiązujący przepisów - podstawa do podjęcia działań, które mogą skutkować utratą przez dziecko poczęte życia.
I lekarz nie musiałby się obawiać oskarżenia o bezprawne usunięcie ciąży?
Ustawa na to zezwala.
To pana interpretacja. Sędzia czy prokurator może inaczej to ocenić. Skąd lekarz może mieć pewność?
Proszę podać przykład, kiedy za ratowanie życia matki lekarz został skazany?
W ciągu tego roku? Za wcześnie mówić o orzecznictwie.
Roku? Możemy mówić o 20 latach, podczas których nie zastosowano prawa karnego, na podstawie którego oskarżono w tym duchu lekarza. To nieistniejący problem.
Trzeba przeanalizować wszystkie sprawy - z danych MS wynika, że lekarze byli karani za aborcję, pytanie, jakie były zarzuty. Ale my mówimy o nowej sytuacji po wyroku TK, kiedy zaostrzono przepisy aborcyjne.
Analiza prawa powinna odwoływać się do praktyki. Nie było takich spraw, dlatego nie ma problemu z wykładnią. A liczba przypadków przerywania ciąży z powodu zagrożenia życia matki zwiększyła się nawet kilkukrotnie z dotychczasowych ok. 20 przypadków rocznie.
Co w przypadku ciąży bliźniaczej, gdy jeden płód zagraża drugiemu? Było pytanie do MZ o interpretację - czy w takiej sytuacji można usunąć jeden z nich? Padła jednoznaczna odpowiedź: prawo zabrania aborcji z powodu wad płodu.
I słusznie. Selekcja jednej osoby jest zakazana.
Osoby? Mówimy o płodzie.
Życie płodowe to stadium życia ludzkiego - przynależność gatunkowa przesądza, że mówimy o człowieku, a zatem o osobie, która posiada niepowtarzalne DNA. Praktyka „usuwania” jednego dziecka, będącego w istocie pacjentem, podejmowana na dużą skalę, by ograniczać liczbę dzieci w ciążach mnogich, to zjawisko globalne i krytykowane jako nieetyczne. Ostatnio sprzeciw wobec tej praktyki był przedmiotem obrad parlamentu norweskiego. Tu chodzi o sytuację, w której ważymy życie i zdrowie pacjentki oraz dwójki pacjentów, którzy są na prenatalnym etapie życia. Ale to wyjątki, my tworzymy prawo dla ochrony tysięcy.
Dobrostan psychiczny jest wskazaniem do aborcji?
Nie.
Jak to? W ustawie jest zapis, kiedy można dokonać aborcji: w ochronie „zdrowia i życia matki”. Nie ma rozróżnienia na zdrowie fizyczne i psychiczne.
Należy jednak pamiętać, że ustawa wyraźnie mówi tu o zagrożeniu, a zatem chodzi o sytuację niebezpieczną dla kondycji fizycznej matki, a nie choćby o możliwość popadnięcia w depresję poporodową lub inne perturbacje związane z kondycją psychiczną. Ogólna zasada stanowi o ochronie każdego życia od chwili poczęcia. Mówimy zatem o wyjątkach, które należy interpretować w sposób ścisły. Nie można więc uwzględnić przesłanki o ochronie zdrowia psychicznego. Byłoby to zakamuflowane przywrócenie tzw. przesłanki społecznej, która została uznana za sprzeczną z konstytucją w 1997 r.
Czyli aborcje z tego powodu powinny być karane?
Jeśli lekarz psychiatra stwierdza to jako przesłankę z zamiarem umożliwienia aborcji, jest to sprzeczne z ustawą.
Definicja zdrowia według WHO uwzględnia również stan psychiczny.
To standardy pozaustawowe. Mówię o wykładni konkretnego przepisu, stanowiącego odstępstwo od ogólnej zasady. Gdybyśmy zastosowali subiektywne stany psychiczne, byłoby to niekonstytucyjne.
A co to są subiektywne stany psychiczne?
Nie łapmy się za słowa. Chodzi, rzecz jasna, o sprzeczną z konstytucyjnymi gwarancjami ochrony życia ludzkiego praktykę, w której dowolne deklaracje odnośnie do własnych subiektywnych przeżyć miałyby uchylać prawną ochronę życia dziecka.
Szef Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników mówi wprost: nawet cięcia cesarskie są częściej stosowane, bo lekarze wolą dmuchać na zimne, żeby ich nie oskarżono, że zaszkodzili pacjentce, zwlekając z cięciem.
W medycynie mamy coraz więcej działań zachowawczych. Wiele czynności jest wykonywanych ostrożnościowo, by potem móc wykazać należytą staranność. I być może to dobrze, że pojawiają się roszczenia w sytuacji błędów medycznych. To efekt ogólnego procesu zmian i świadomości pacjentów, a nie tylko ostatniego roku.
Pan poniekąd przyznaje, że środowisko prawne ma wpływ na działania lekarzy.
Ja tylko stwierdzam, że każdy profesjonalista musi znać uwarunkowania prawne swojej działalności. W zawodach zaufania publicznego możliwość wystąpienia z roszczeniami w sytuacji błędu istnieje. A przy tak szczególnym zawodzie jak lekarz, kiedy każda sytuacja jest inna, trzeba się liczyć z tym, że mogą ją potem oceniać biegli. Uwarunkowania prawne mają na celu wymuszanie działania w oparciu o najlepszą wiedzę prawną i medyczną. W tym celu trzeba jasno określić standardy.
Są prawnicy, którzy uznają, że przesłanka zdrowia psychicznego jest zawarta w ustawie. „Wśród możliwości dopuszczania aborcji jest furtka w postaci zdrowia psychicznego. Dla jednych jest to być może nie do przyjęcia, ale można z tego skorzystać” - to słowa prezesa Kaczyńskiego.
Od tego mamy Sąd Najwyższy, by rozstrzygał takie kwestie. Skoro mamy różne opinie praktyków i różne działania lekarzy i szpitali w oparciu o te same przepisy, zasadne jest, by w tej sprawie wypowiedział się SN. I myślę, że prędzej czy później do tego dojdzie w którejś ze spraw. ©℗