Spór o prawa autorskie do systemu EZD (elektronicznego zarządzania dokumentacją), wykorzystywanego obecnie w szerokim zakresie m.in. przez administrację rządową, wraca do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku - zdecydował w czwartek Sąd Najwyższy.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok sprzed prawie 2,5 roku i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania białostockiemu sądowi - poinformował PAP zespół prasowy SN.
Sąd Najwyższy rozpoznawał kasację Prokuratorii Generalnej, która dotyczyła powództwa o ochronę praw autorskich jednej z białostockich firm, która w lutym 2013 roku wytoczyła sprawę cywilną przeciwko Skarbowi Państwa - wojewodzie podlaskiemu i wojewodzie małopolskiemu. Początkowo spółka domagała się 150 tys. zł z odsetkami, potem rozszerzyła powództwo do kwoty blisko 1,8 mln zł.
Uzasadniając swoje roszczenie firma wskazywała, że w latach 2005-2008 stworzyła, przekazała i wdrożyła w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku oprogramowanie, wraz z kodami źródłowymi, zwane Elektronicznym Obiegiem Dokumentów (EOD). Jak wynika z uzasadnienia pozwu, od 2010 roku rozwijaniem tego oprogramowania zajmowali się już programiści z Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, a nazwę zmieniono na EZD - elektroniczne zarządzanie dokumentacją.
W ocenie spółki, poprzez wykorzystanie do tego celu kodów źródłowych EOD, naruszone zostały jej prawa autorskie do programu komputerowego. Do tego, jak twierdzi spółka - wbrew porozumieniu - EZD zostało rozpowszechnione w administracji rządowej.
Reprezentująca przed sądem Skarb Państwa Prokuratoria Generalna chciała oddalenia powództwa. Argumentowała, że oprogramowanie EZD zostało w całości stworzone przez programistów urzędu wojewódzkiego i nie opiera się na rozwiązaniach z EOD. Sąd Okręgowy w Białymstoku, przed którym toczył się proces w I instancji, powołał biegłych z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Po uzyskaniu tych opinii, opiniach uzupełniających i zebraniu innych dowodów (trwało to blisko pięć lat), wyrokiem wstępnym w listopadzie 2018 roku uznał powództwo za "usprawiedliwione co do zasady".
Ocenił, że - użytkowany i rozpowszechniany przez Podlaski Urząd Wojewódzki - system EZD powstał od podstaw jako nowy produkt, ale jednocześnie uznał, że nie oznacza to, iż podczas pracy nad programem EZD nie doszło do naruszenia praw autorskich białostockiej firmy do kodu źródłowego EOD. Biegli wykryli bowiem tożsame linie kodu i ocenili, iż takie tożsame kody, bez których nie da się uruchomić EZD, stanowią 1,6 proc.
Sąd przyjął w tej sytuacji, że programiści urzędu wojewódzkiego w niewielkim zakresie, ale jednak - prawdopodobnie aby usprawnić lub ułatwić sobie pracę - wykorzystali linie kodów EOD, do których firma, która program stworzyła, ma prawa autorskie. Roszczenie tego podmiotu uznał za "usprawiedliwione co do zasady" i ocenił, że wojewoda podlaski powinien był zawrzeć umowę licencyjną na wykorzystanie tych fragmentów kodów i za to zapłacić lub w inny sposób dojść do porozumienia z firmą.
Prokuratoria Generalna zaskarżyła ten wyrok do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, który w maju 2019 roku orzeczenie utrzymał w mocy.
Od prawomocnego wyroku wstępnego Prokuratoria Generalna złożyła kasację. Chciała, by SN ocenił, czy można mówić o odpowiedzialności Skarbu Państwa za naruszenie autorskich praw majątkowych firmy do programu EOD skoro – jak to ustalił sąd w procesie – EZD i EOD stanowią dwa różne programy komputerowe (czyli w rozumieniu prawa autorskiego, są to dwa odmienne utwory), zaś podobieństwa kodów źródłowych obu programów mają charakter znikomy.
W kasacji zwracano też uwagę, że sąd nie zweryfikował, czy prawa autorskie do tych 1,6 proc. kodów przysługują firmie, która wniosła powództwo oraz czy mają istotne znaczenie dla działania EZD jako autonomicznego programu komputerowego.
System Elektronicznego Zarządzania Dokumentacją pod nazwą EZD PUW działa obecnie w blisko 660 instytucjach i urzędach publicznych. Nad nowym projektem EZD RP dla administracji publicznej pracuje NASK - Państwowy Instytut Badawczy, w partnerstwie z podlaskim urzędem wojewódzkim.