Dość podżegania do nielegalnej imigracji - oświadczył we wtorek premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do sytuacji na granicy z Białorusią. Jak dodał, na działania Białorusi odpowiedzią nie może być żaden kompromis.

Morawiecki był w piątek gościem "Wydarzeń" w Polsat News. Był tam pytany m.in. o to, jak wspólnota unijna powinna zareagować na to, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej. "Tak jak Komisja Europejska" – odparł premier. "Dość podżegania do nielegalnej imigracji" – dodał.

"Dziś widzę bardzo wyraźnie, że Komisja Europejska zrozumiała, odrobiła lekcję i dzisiaj mówi językiem Polski, Republiki Czeskiej i Węgier. To my – Grupa Wyszehradzka pokazywaliśmy (…) konieczność obrony własnego terytorium" – tłumaczył premier.

Na uwagę, że być może Unia powinna dogadać się z Białorusią w sprawie imigrantów, jak wcześniej zrobiła to z Turcją, przypomniał, że tutaj sytuacja jest inna, bo ten kraj graniczy z Syrią, a tam jest wojna i przez granicę turecko-syryjską przedostają się miliony osób do Turcji. "Tam też dochodzi tej pewnej gry politycznej, ale tam jest bezpośrednie sąsiedztwo" – tłumaczył szef rządu, pytając retorycznie, czy jest jakieś bezpośrednie sąsiedztwo miedzy Białorusią a Irakiem.

"Czy jest jakaś bezpośrednia przyczyna, że tysiące +turystów+ z Iraku zainteresowało się Białorusią" – zastanawiał się ponadto Morawiecki. "Otóż nie. Powinniśmy zareagować zdecydowaną kontrakcją wobec pana Łukaszenki. Nie będzie żadnego kompromisu, rozumianego tak, że będziemy płacić za to, że on (Łukaszenko) będzie się z tego wycofywał" – oświadczył.

Premier był także pytany, czy zwracał się o pomoc ws. sytuacji na polsko-białoruskiej granicy do Frontexu. "Rozmawiamy oczywiście z Frontexem, ale przede wszystkim polegamy na naszej Straży Granicznej" – odpowiedział, przypominając, że obecnie na Litwie to Polacy pomagają na granicy tego kraju z Białorusią. Zwrócił w tym przypadku uwagę, że odcinek granicy litewsko-białoruskiej jest dłuży niż odcinek polsko-białoruski, zatem jest trudniejszy do ochrony. W Polsce na granicy z Białorusią jest też rzeka Bug, na co premier także zwrócił uwagę i zauważył, że dlatego łatwiej ją chronić.

Morawiecki: jesteśmy przedmiotem ataku hybrydowego

Jesteśmy przedmiotem ataki hybrydowego, pewnej prowokacji specjalnie zaplanowanej po to, żeby wprowadzić chaos w Polsce, w Unii Europejskiej - powiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do sytuacji na granicy z Białorusią.

"Jesteśmy przedmiotem ataku hybrydowego, jesteśmy przedmiotem pewnej prowokacji specjalnie zaplanowanej prowokacji po to, żeby wprowadzić chaos w Polsce, w Unii Europejskiej, żeby zdestabilizować sytuację, żeby wykorzystać tą trudną sytuację na Bliskim Wschodzie i zniszczyć spokój, można powiedzieć który, jest Polsce i w Europie" - powiedział we wtorek Polsat News premier Mateusz Morawiecki.

"Mamy dowody na to, że na Białoruś specjalnie ściągani są przez biura turystyczne przedstawiciele różnych narodowości z Bliskiego Wschodu, głównie z Iraku, ale nie tylko, także z Syrii" - mówił Morawiecki. Jak dodał, komendant Straży Granicznej zapoznał go z raportem na ten temat.

"Musimy odpowiedzieć na ten atak w sposób zdecydowany, zabezpieczając Polską granicę, to jest nasze podstawowe zadanie" - podkreślił szef polskiego rządu.

Morawiecki powiedział, że jeżeli Białoruś nie radzi sobie z zapewnieniem środków do życia do egzystencji imigrantów z Bliskiego Wschodu "to my gotowi jesteśmy pomóc".

"Dlatego posłałem transport, dlatego już w Bobrownikach od 2 w nocy ten transport czeka i nota dyplomatyczna została posłana na Białoruś. Liczymy na to, że Białoruś odpowie pozytywnie, bo wtedy będziemy mogli w realny sposób zabezpieczyć praktycznie wszystko - namioty, łóżka polowe, materace, koce, żywność" - powiedział. Zaznaczył, że jeżeli będą dodatkowe potrzeby np. leki, to również Polska może je dostarczyć na Białoruś.

Według premiera jeżeli transport na Białoruś nie zostanie wpuszczony będzie to oznaczało, że reżim Łukaszenki "wykorzystuje tych ludzi jak instrumenty, jak przedmiot."

Szef rządu we wtorek na drogowym przejściu granicznym z Białorusią w Kuźnicy spotkał się z funkcjonariuszami SG, żołnierzami i policjantami. Potem wizytował odcinek tzw. zielonej granicy Polski z Białorusią.

W Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie), na granicy po stronie białoruskiej, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze, jest tam też policja. Według ostatnich informacji podawanych przez SG, grupa koczujących liczy 24 osoby.

Premier o sytuacji na granicy: te osoby są na terytorium Białorusi

Nie ma czegoś takiego jak pas ziemi niczyjej; te osoby są na terytorium Białorusi i Białoruś za nie odpowiada - powiedział premier Mateusz Morawiecki o cudzoziemcach znajdujących się na granicy polsko-białoruskiej. Podkreślił, że jeżeli ktoś znajdzie się na terytorium RP, jest poddawany odpowiednim procedurom.

"My to właśnie pokazujemy. Jeżeli ktoś się na terytorium Polski znajdzie, jeżeli ktoś się przedostanie, to te osoby są zabierane do specjalnych ośrodków. Stamtąd, z zamkniętych ośrodków, może się toczyć procedura - albo deportacja, albo ubieganie się o status uchodźcy" - powiedział we wtorek w Polsat News premier Mateusz Morawiecki, pytany, czy Polska nie powinna pokazać, że "jest bardziej cywilizowanym krajem niż Białoruś" i pomóc osobom koczującym na granicy polsko-białoruskiej.

W Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Według ostatnich informacji Straży Granicznej grupa koczujących liczy 24 osoby.

Jak zaznaczył premier, "nie ma czegoś takiego jak pas ziemi niczyjej". "Te osoby dzisiaj są na terytorium Białorusi, Białoruś za nie odpowiada" - podkreślił.

"Białoruś jest sygnatariuszem konwencji ds. uchodźców. W związku z tym ci, którzy chcieliby zgłosić tak swój status, muszą to zgłosić zgodnie z prawem międzynarodowym na terytorium Białorusi" - podkreślił Morawiecki. "My możemy pomóc Białorusinom, jeżeli oni mają kłopot w zapewnieniem środków humanitarnych" - oświadczył.

Premier zaznaczył także, że według informacji, które otrzymał od Straży Granicznej, część z osób koczujących na granicy zostało "wymienionych". "Białorusini wypchnęli dodatkową grupę, a zabrali część z tych osób, które są na granicy, a więc być może to już nie są te same osoby" - podkreślił.

Premier do opozycji: powinniśmy być propolscy, a nie antypolscy w chwilach zagrożenia

Chciałbym zaapelować przede wszystkim do opozycji, że powinniśmy być propolscy, a nie antypolscy w chwilach próby, w chwilach zagrożenia, gdzie sąsiad nasz ze wschodu chce zdestabilizować Polskę, zdestabilizować Unię Europejską - mówił we wtorek premier Mateusz Morawiecki.

Premier pytany w Polsat News jak zakończy się sytuacja z przebywającymi po białoruskiej stronie granicy z Polską imigrantami odparł: "Wrócą do swojego kraju, albo zostaną na Białorusi, bo dzisiaj legalnie przebywają na terytorium Białorusi". "Polska przede wszystkim musi chronić swoje własne granice i swoje własne terytorium" - podkreślił. "I my to terytorium chronimy" - zaznaczył szef rządu.

Jak dodał, "bardzo dziękuję także funkcjonariusze Straży Granicznej, wobec których padły takie podłe, nikczemne słowa ze strony pana (Władysława) Frasyniuka w stacji TVN24, bez reakcji zresztą redaktora prowadzącego". "I chcę powiedzieć wszystkim funkcjonariuszom Straży Granicznej: macie nasze wsparcie, jesteśmy z was dumni i wspaniale wykonujecie się swoją pracę ochrony terytorium Rzeczypospolitej" - oświadczył szef rządu.

Premier był też pytany o stanowisko Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji i Pielgrzymek, w którym stwierdzono m.in. że "zrozumiała troska o własnych obywateli nie może być wystarczającą przesłanką do zamykania granic przed poszukującymi schronienia". Biskupi przestrzegali też przed "budzeniem ksenofobicznych nastrojów zwłaszcza w imię fałszywie rozumianego patriotyzmu".

Premier: jestem przekonany, że skutecznie obronimy naszą granicę

Bardzo pesymistyczny scenariusz to ten z bardziej otwartym wsparciem Rosji; jestem jednak przekonany, że skutecznie obronimy naszą granicę i nie obawiam się tego, że doprowadzi to do głębokiej destabilizacji - powiedział premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do sytuacji na granicy z Białorusią.

Szef rządu we wtorek w Polsat News pytany jaki jest najgorszy scenariusz jeśli chodzi o sytuację na granicy powiedział, że "bardzo pesymistyczny scenariusz to taki z bardziej otwartym wsparciem Rosji".

Zaznaczył, że na razie "np. na granicy rosyjsko-estońskiej nie dochodzi do tego typu incydentów, bo Rosja próbuje przedstawiać się, jako ten uczestnik polityki międzynarodowej, który nie prowadzi tego typu działań międzynarodowych o charakterze transportowania migrantów i próby wpychania ich na terytorium Unii Europejskiej".

Przyznał, że "może oczywiście dojść do tego, że na terytorium Białorusi będzie rosło napięcie, ponieważ my zdecydowanie będziemy bronić naszych granic, wbrew temu, jak haniebnie pan Frasyniuk nazywa Straż Graniczną, jej funkcjonariuszy czy żołnierzy". "Jestem przekonany, że skutecznie obronimy naszą granicę i nie obawiam się tego, że doprowadzi to do głębokiej destabilizacji" - dodał.

Pytany o budowę nowych ośrodków dla uchodźców, czy osób, które czekają na rozpatrzenie wniosków o azyl, premier odpowiedział, że Polska "ma takie ośrodki i nie ma potrzeby budować nowych". Podkreślił, że w tej chwili najważniejsza jest "ochrona granic przed nielegalną imigracją, przed prowokacją ze strony Łukaszenki, przed wojną hybrydową ze strony wschodu".

Ocenił, że "niestety sytuacja w Afganistanie jest bardzo smutna, chaos, tłumy wokół lotniska, strzały, co powoduje, że cały Bliski Wschód i Środkowy Wschód to teraz obszar ogromnej destabilizacji".

Przyznał, że "niestety musimy liczyć się z pogorszeniem warunków geopolitycznych". "Tym bardziej powinniśmy się skonsolidować. Tym bardziej te nikczemne słowa ze strony opozycji, bo to nie tylko pan Frasyniuk, nie tylko pan Wałęsa - autorytet dziś niestety wielu osób z Platformy Obywatelskiej powiedział, że podpisuje się pod słowami Frasyniuka".

W Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie), na granicy po stronie białoruskiej, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze, jest tam też policja. Według ostatnich informacji podawanych przez SG, grupa koczujących liczy 24 osoby.

Dopytywany, czy jego zdaniem "nie ma zagrożenia, że jakieś demony zostaną obudzone", szef rządu odparł: "Ja bym chciał zaapelować przede wszystkim do opozycji o to, żeby w chwilach próby, w chwilach zagrożenia, gdzie sąsiad nasz ze wschodu, wraz ze swoimi mocodawcami, bo wiemy, jak działa pan Łukaszenka, chce zdestabilizować Polskę, zdestabilizować Unię Europejską. I w takich chwilach próby my powinniśmy być propolscy, a nie antypolscy".

Odnosząc się do stanowiska biskupów z Rady KEP, szef rządu oświadczył: "Oczywiście szanujemy (ich) głos, ale jesteśmy zobowiązani do tego, żeby każdego kto znajdzie się na terytorium Polski - oczywiście tak - otoczyć opieką bytową, ale zamknąć też w ośrodku dla uchodźców, jeżeli to jest ktoś, kto ubiega się o taki status".

Przypomniał, że w takich ośrodkach już znajduje się około tysiąca osób, "ponieważ przez granicę przedostały się w sposób nielegalny". Premier zapewnił, że wobec tych osób prowadzona jest "bardzo skrupulatna procedura".

Pytany, czym różni się sytuacja tych osób w ośrodkach od przebywających po białoruskiej stronie granicy z Polską, szef rządu odparł, że "zasadniczo się różni". Zwrócił uwagę, że osoby koczujące przy granicy są prawdopodobnie zamieniane, gdyż "Łukaszenka tak gra tymi osobami, że dostarcza nowe osoby na granicę, część osób zabiera z powrotem".

"Mało tego. Dysponujemy filmem nagranym przez funkcjonariuszy, który to film potwierdza, że to funkcjonariusze białoruscy eskortują tych ludzi nad granicę z Polską" - poinformował Morawiecki. Jak dodał, nie można tego nazwać inaczej, niż "prowokacją" i "próbą wojny hybrydowej".

Morawiecki: musimy przede wszystkim zabezpieczać nasze granice

Musimy przede wszystkim zabezpieczać nasze granice i pomagać w rozwoju państwom np. z Afryki. To jest wyjście z sytuacji, a nie próba przyciągnięcia do Europy milionów osób - ocenił we wtorek premier Mateusz Morawiecki.

Premier był pytany w Polsat News o koncepcję tzw. korytarzy humanitarnych dla uchodźców. "W Afryce dzisiaj jest 1 mld 200 mln ludzi, na Bliskim Wschodzie licząc z Środkowych Wschodem kilkaset milionów ludzi. Dziś UE to 440 mln ludzi. My musimy przede wszystkim zabezpieczać nasze granice i owszem, pomagać rozwijać się, dawać wędkę raczej niż rybę, tym państwom na przykład północnej i subsaharyjskiej Afryki" - odpowiedział Morawiecki.

Według premiera, "to jest wyjście z tej sytuacji, a nie próba przyciągana tutaj miliona, czy 10 milionów". "Może się zdarzyć, że znajdą się takie osoby, które przybyły z terytoriów, które są ogarnięte wojną, to wobec takich osób stosuje się normalną procedurę azylową znaną w prawie międzynarodowym. Natomiast przede wszystkim musimy chronić granic" - zaznaczył Morawiecki.

"Granica południowa (Europy - PAP), to jest granica morska. Granica zachodnia (Europy - PAP), to jest granica morska. Tak naprawdę najbardziej eksponowana jest granica wschodnia i my nie będziemy szczędzili naszych środków i sił, żeby ochronić naszą granicę" - wskazał szef rządu.

Morawiecki został także zapytany o ewakuację Afgańczyków z Kabulu przeprowadzaną m.in. przez Polskę. "Jesteśmy jednym z kluczowych partnerów dla Amerykanów i Brytyjczyków w akcji ewakuacyjnej. Oczywiście współpracują pomiędzy sobą także służby specjalne" - zaznaczył premier.

"Ta sytuacja w Afganistanie, w Kabulu, jest zła, jest niedobra. Otrzymujemy kolejne nazwiska, nasze siły transportowe są na miejscu, jeszcze kilka-kilkanaście samolotów może przylecieć. My te osoby transportujemy na terytorium Polski. Te osoby, o przetransportowanie których zostaliśmy poproszeni, później zostaną zabrane przez naszych sojuszników amerykańskich, brytyjskich czy niemieckich albo francuskich" - wskazał Morawiecki.

Z kolei - jak dodał - osoby ewakuowane z Afganistanu, które pracowały dla Polski "same zadecydują o swojej przyszłości". "My chcemy zapewnić im bezpieczeństwo, swego rodzaju bezpieczny azyl, bezpieczną przystań w Polsce, bo to byli przyjaciele Polski, a Polska swoich przyjaciół nie zostawia w potrzebie" - powiedział Morawiecki.