Wygląda na to, że szczęśliwie mamy już taką sytuację: każdy, nawet młodzież i dzieci, które ukończyły 12 lat, mógł lub może się w każdej chwili zaszczepić.

Na to wszyscy czekaliśmy.
Szczepienia nie są jednak obowiązkowe. Nie możemy więc zmusić do udziału w nich tych, którzy świadomie zwlekają lub po prostu nie chcą tego robić. Ich odsetek jest bardzo duży, co oznacza ryzyko kolejnej fali epidemii oraz ponownego przeciążenia systemu opieki zdrowotnej. A dla samych niezaszczepionych bez porównania większe niż dla pozostałych ryzyko zachorowania, ciężkiego przebiegu choroby, a nawet śmierci. To jest jednak ich wybór. Możemy się różnić oceną tego wyboru, ale przy dobrowolności szczepień musimy go uszanować.
Pytanie jednak, czy w takim razie musimy też nadal zachowywać się tak, jakby szczepionek nie było albo jakby nie były dostępne dla wszystkich chętnych. Przełóżmy to na język praktyki. Wszyscy lekarze, nauczyciele, urzędnicy państwowi i samorządowi, funkcjonariusze służb państwowych itd., którzy tego chcieli, są zaszczepieni. Z kolei wszyscy, którzy mają z nimi do czynienia, również są albo zaszczepieni, albo świadomi ryzyka, które wzięli na siebie, odmawiając udziału w szczepieniach. Uznajmy, choć poglądy na ten temat bywają skrajnie różne, że każdy ma prawo ryzykować własnym życiem i zdrowiem.
Jaki zatem sens mają w tej sytuacji ograniczenia w działaniu niektórych urzędów, sądów, służb itd.? Albo dlaczego wciąż mają obowiązywać specjalne regulacje, uwzględniające niemożność lub utrudnienia w podejmowaniu działań z powodu epidemii?
Powtórzę: ci, którzy mają taką wolę, są już chronieni przez szczepionki lub mogą w każdej chwili taką ochronę uzyskać, a tych, którzy takiej woli nie mają, nie możemy do tego zmusić.
Nie ma więc już chyba żadnego powodu, aby – przykładowo – rozprawy w sądach cywilnych i administracyjnych co do zasady odbywały się online. Nie ma usprawiedliwienia dla dalszego zawieszania biegu terminów przedawnienia przestępstw karnych i karnoskarbowych. Nie widać przyczyn, dla których zamawiający wciąż nie mogą egzekwować kar umownych od niesolidnych wykonawców, a komornicy licytować nieruchomości lub eksmitować dłużników. Itd., itp.
Wszyscy łakniemy pełnej normalności. Zawsze powtarzaliśmy, że warunkiem powrotu do niej jest pełna dostępność szczepień – oczywiście dopóki szczepionki działają i wystarczająco chronią przed znanymi mutacjami wirusa. A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia. Pora więc chyba na normalność w funkcjonowaniu państwa i prawa. Gospodarki zresztą również. Argument epidemii nie powinien być już nadużywany. Tym bardziej nie powinna być ona łatwym usprawiedliwieniem ani pretekstem do chodzenia na skróty lub na łatwiznę.
Formalnie rzecz biorąc, nie jest nawet najistotniejsze, czy rząd utrzymuje oraz z jakich powodów, na wypadek jakich (oby rozsądnych) potrzeb stan epidemii (wśród niezaszczepionych może się ona intensywnie szerzyć). Praktycznie rzecz ujmując, kluczowe jest pytanie, czy powinniśmy wciąż ograniczać lub zamrażać w jakimś zakresie funkcjonowanie państwa – w najlepszym razie chroniąc już przecież tylko tych, którzy z jakichś względów po prostu sami siebie chronić nie chcą?