Grzechy poprzedniej ekipy rządzącej posłużyły za usprawiedliwienie grzechów śmiertelnych PiS – mówią eksperci.

Co panów uderzyło najbardziej, jeśli chodzi o wyniki analizy?
prof. Paweł Swianiewicz (PS): Skala dysproporcji. Spodziewałem się, że jakaś dysproporcja będzie, bo w zeszłym roku podobne badania zrobiłem przy okazji Funduszu Dróg Samorządowych i tam też to polityczne skrzywienie alokacji środków wyszło. Ale nie spodziewałem się aż tak dużych różnic, myślałem, że nawet jeśli, to będzie to bardziej maskowane, a nie aż tak bezczelne.
prof. Jarosław Flis (js): Mnie „urzekło” podobieństwo do logiki sułtana Brunei, który na fali arabskiej wiosny podzielił się z narodem swoim majątkiem „sprawiedliwie” – połowa dla narodu, połowa dla sułtana. Tak podzielił PiS dotację na Mazowszu – połowa dla swoich, połowa dla reszty. Tylko ta „reszta” to 89 proc. województwa. Także bezwzględność w tępieniu opozycji w swoich matecznikach – na Podkarpaciu samorządy bloku senackiego otrzymały 56 razy mniej niż te pod kontrolą PiS.
Może dysproporcja wynika z tego, że PiS rządzi w mniej zamożnych jednostkach i tam skierowano więcej pieniędzy?
ps: Też postawiliśmy sobie takie pytanie. Dlatego sprawdziliśmy, czy nie jest tak, że ta różnica między włodarzami z opozycji a związanymi z partią rządzącą da się wyjaśnić tą strukturalną różnicą. Po sprawdzeniu tej hipotezy nasza odpowiedź brzmi: nie, to nie ma dużego znaczenia. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko biedne lub tylko bogate gminy, to te dysproporcje w przydzielaniu środków z RFIL są podobne, tzn. biedna gmina rządzona przez opozycję ma mniejszą szansę na dotację niż ta rządzona przez PiS. Podobnie jest z bogatymi gminami.
jf: To samo wychodzi w zbiorze związanym z wielkością jednostek. Mała gmina rządzona przez wójta z PSL ma kilkukrotnie mniejszą szansę na dotację niż analogiczna, na czele której stoi wójt z PiS. Co więcej, mała gmina rządzona przez PSL miała mniejszą szansę niż duże miasto rządzone przez prezydenta z PiS, które co do zasady jest bardziej zamożne.
ps: Czyli orientacja polityczna władz samorządowych dużo lepiej wyjaśnia zróżnicowanie dotacji niż wielkość czy zamożność gminy.
Ile gminnych wniosków z drugiego naboru panowie przeanalizowali? I mówimy tylko o pozytywnie rozpatrzonych czy wszystkich?
ps: Nie mamy dokładnej informacji o wszystkich złożonych wnioskach, bo urzędy wojewódzkie tego nie upubliczniały. Pod uwagę braliśmy wszystkie gminy w Polsce, następnie sprawdzaliśmy, czy ktoś dostał dotację i w jakiej wysokości. Ale w przyszłości, by nasza wiedza o mechanizmach rozdziału środków była pełniejsza, warto byłoby dostać i zbadać też listę wniosków odrzuconych.
JF: Jeśli chodzi o pozytywnie rozpatrzone wnioski, to warto zaznaczyć, że ogółem z 2,5 tys. gmin pominiętych zostało 1,3 tys. Pominiętych to znaczy, że albo ich wnioski rozpatrzono negatywnie, albo że nie złożyły żadnego wniosku, choć ten drugi przypadek zapewne należał do rzadkości. To oznacza, że ok. 1,2 tys. zostało pozytywnie dofinansowanych. W sumie spośród samorządów związanych z opozycją pominięto 80 proc. z nich, a z PiS tylko kilkanaście procent.
A co z przypadkami samorządów, gdzie mamy kohabitację, tzn. prezydent jest z innej opcji niż większość w radzie?
ps: Takich przypadków nie jest na tyle dużo w kraju, by jakoś diametralnie zmienić obraz. Do takich miast, gdzie prezydent i większość rady reprezentują odmienne opcje, należą na przykład Radom, który otrzymał dotację, i Białystok, który takich środków nie dostał. W naszej analizie braliśmy pod uwagę orientację polityczną burmistrza czy prezydenta miasta, bo to administracja jest inicjatorem i autorem składanych wniosków o dotacje.
A jak wypadają PiS-owskie miasta prezydenckie na tle opozycyjnych?
jf: Tam przy przydzielaniu środków pominięto jedno miasto na sześć z prezydentami związanymi z obozem rządzącym. Dla porównania z 38 miast prezydenckich, w których rządzą partie bloku senackiego, aż 30 zostało pominiętych.
PiS nie może powiedzieć, że tak robili poprzednicy, np. PO-PSL?
ps: Nie da się. Zrobiliśmy wstępną analizę programu schetynówek, czyli rządowych dotacji na budowę dróg lokalnych, które otrzymywały gminy w latach 2008–2014, gdy rządziła koalicja PO-PSL. Pokazuje ona, że pewne skrzywienie na rzecz rządzących już wtedy istniało. Gmina rządzona przez wójta związanego z opcją rządzącą miała o kilkanaście–kilkadziesiąt procent większe szanse. Skrzywienie było delikatne, niemniej – naganne. Tylko że teraz grzechy powszednie poprzedniej ekipy rządzącej posłużyły jako usprawiedliwienie grzechów śmiertelnych obecnej.
jf: Jak spojrzymy na dane, to wówczas „swoi” dostawali o ok. 40 proc. więcej, a teraz 10 razy więcej. Skala przegięcia wynika też z tego, że PiS sobie źle radzi w samorządach, jego stan posiadania jest relatywnie niewielki, więc może zasypać te swoje enklawy pieniędzmi.
Jakie wnioski na przyszłość wypływają z tej analizy?
ps: To groźne zjawisko, bo ta skala skrzywienia w rozdawaniu dotacji nakłada się na systemowe zmiany w finansowaniu samorządów. Różnego rodzaju dotacje stanowią coraz większą część dochodów JST. Czyli nie dość, że te dotacje są rozdawane bardziej niesprawiedliwie niż dawniej, to jeszcze coraz mocniej dominują w strukturze finansowania samorządów. To może prowadzić w dość krótkim czasie do zniszczenia sukcesów polskiej decentralizacji i samorządności, a nawet demokracji lokalnej. Bo jeśli coraz więcej pieniędzy zależy od dotacji i są one coraz bardziej niesprawiedliwie dzielone, to trudno mówić o sukcesie polskiej reformy samorządowej.
jf: Dopieszczanie swoich samorządów dotacjami, zaś „zagładzanie” opozycji wcale nie musi wyjść na zdrowie PiS. Po pierwsze, analiza programu schetynówek wcale nie pokazuje, że dzięki dotacjom ówczesny obóz rządowy zwiększył swój stan posiadania w kolejnych wyborach. Po drugie, tak rażąca dysproporcja będzie wywoływać negatywne emocje i poczucie krzywdy w pozostałych gminach, a to już z reguły przy urnach szkodzi.