Średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw była w październiku o 6,6 proc. wyższa niż rok wcześniej. Wzrost wynagrodzeń nie był tak mały od ponad 4,5 roku. Na poziomie pojedynczego zatrudnionego hamowanie dynamiki płac – choć przez cały czas mówimy o wzroście, również w ujęciu realnym – nie jest dobrą wiadomością. Ale z perspektywy równowagi w gospodarce rzecz wygląda zupełnie inaczej.

Kiedy płace rosną „normalnie”, a kiedy nie?

Ostatnie lata to nie był czas „normalnego” wzrostu płac. Po części był on reakcją na wybuch inflacji związany ze skokiem cen surowców po pandemii i rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ceny szybko rosły, a firmy stać było na podwyżki, więc rekompensowały zatrudnionym utratę siły nabywczej ich płac – w pewien sposób przeszkadzając jednak w szybszym hamowaniu inflacji (znów: dla konkretnego zatrudnionego nie było to złe, inaczej niż dla gospodarki jako całości). Wzrost płac po części wynikał z decyzji polityków: rządzący wykazywali się hojnością w odniesieniu do płacy minimalnej, która w ciągu kilku ostatnich lat zanotowała gwałtowny wzrost. Wymuszając również podwyżki u tych, którzy zarabiali więcej.

Teraz sytuacja normalnieje: inflacja się obniżyła, płaca minimalna w 2026 r. znów wzrośnie, ale wyraźnie mniej niż w latach poprzednich. Spirala cenowo-płacowa przestaje ściskać gospodarkę – w części dotyczącej płac ze szkodą dla naszych portfeli, ale jeśli chodzi o dynamikę cen – z korzyścią nie tylko dla całej gospodarki, ale i dla każdego konsumenta. Korzyści może być więcej. Mniejsza presja popytowa to dobra wiadomość z perspektywy polityki pieniężnej. Listopadowe dane o płacach okazały się wyraźnie słabsze od oczekiwań. Może skłoni to Radę Polityki Pieniężnej do tego, by nie odkładać decyzji o kolejnej obniżce stóp procentowych? Kredytobiorcy – a więc i duża część z nas (choć akurat nie autor) – mieliby powód do zadowolenia.

Jakie według GUS panują gospodarcze wśród Polaków?

Jeszcze więcej komfortu dawałyby dane o wzroście zatrudnienia. Z tym jest jednak problem. Liczba etatów – przynajmniej w dużych firmach, o których co miesiąc informuje GUS – bardzo powoli, ale nieubłaganie idzie w dół. Statystyki przekładają się na nastroje konsumentów. Comiesięczne GUS-owskie badania koniunktury pokazują, że Polacy przez cały czas oceniają sytuację swoją i kraju korzystnie. Z jednym wyjątkiem – stopniowo narastających obaw przed bezrobociem. Wniosek? Płace nadal będą hamować. W pewnym momencie przestanie to być oznaką zdrowia gospodarki. ©℗