Mam wrażenie, że resort drepcze w miejscu, a proponowane rozwiązania są w dużej mierze pozorne. Obecna sytuacja mediów publicznych to okazja do ich zasadniczej naprawy i zwrotu, ponieważ od wielu lat przeżywają poważny kryzys. Nie tylko w wyniku działań poprzedniej władzy. Także dlatego, że tracą udziały w rynku, stają się mniej atrakcyjne dla odbiorców i funkcjonują głównie wśród starszych osób, nie nadążając za współczesnością.
Problem nie dotyczy więc wyłącznie polityki, bo chodzi o przekształcenie mediów publicznych w nowoczesną instytucję, odpowiadającą wyobrażeniom i potrzebom młodego pokolenia, czyli z większym „sterowaniem oddolnym”. A proponowane zmiany w ustawie tego nie uwzględniają.
Entuzjazm minister Marty Cienkowskiej, że KRRiT nagle stanie się apolityczna, wydaje się porażającą naiwnością lub jawnym cynizmem. W praktyce politycy, czyli Sejm, Senat i prezydent, nie powołają przecież osób całkowicie niezależnych.
Kolejna kwestia to konkursy, które w naszym kraju wciąż często są rozstrzygnięte z góry. Można je wyreżyserować tak, że kandydaci przedstawiają przygotowane wcześniej odpowiedzi, które komisja aprobuje. Mechanizm mimo wszystko polega więc bardziej na odgórnym dobieraniu ludzi niż na faktycznym wyborze. Wiele osób cieszy się też z zapowiedzi likwidacji abonamentu, ale większość społeczeństwa i tak go nie płaciła. Teraz nikt nie będzie płacił, a jednocześnie co roku będzie toczyć się dyskusja o 2,5 mld zł na media publiczne w kontekście innych wydatków, np. na szpitale, onkologię czy renowację zabytków.
Na konferencji nie poruszono kwestii zmiany statusu mediów. Nadal będzie funkcjonować konglomerat spółek Skarbu Państwa, pozwalający kolejnym ministrom ponownie stawiać media w stan likwidacji. Wszystkie bezpieczniki, o których mówiła minister, w praktyce niewiele znaczą, jeżeli władza nadal będzie działać w ten sam sposób, co w 2023 r., gdy rozpoczęto pozorny proces likwidacji, aby wymienić władze mediów publicznych.
Ewentualne rozdzielenie zarządzania majątkiem, finansami i biurokracją przedsiębiorstwa od sfery programowej. Minister wspomniała, że szefów programowych będzie powoływać rada programowa. Gdyby była ona rzeczywiście względnie niepolityczna i środowiska twórcze miałyby wpływ na jej kształt i działanie, powoływanie osób odpowiedzialnych za program mogłoby być rozwiązaniem wartym poparcia. Ale diabeł tkwi w szczegółach, czyli w tym wypadku zapisów, które ostatecznie znajdą się w ustawie. ©℗