Tragedia smoleńska zaczęła swoje nowe życie. Niezależne od decyzji prokuratury, ustaleń śledczych i internetowego zgiełku. Politycy znaleźli po wyborach fantastyczną przestrzeń do demonstrowania różnic, personalizowania sporów i odwracania uwagi od tego, na czym znają się średnio, i średnio są przygotowani do zajmowania stanowisk.
Reform naprawczych, których jedni wprowadzać nie chcą, drudzy się nie domagają. W gazetach codziennie mamy nowe fakty i spekulacje, i to naturalne dla katastrofy tej miary. Szczegóły zamachu na World Trade Center spływały jeszcze przez 5 lat po tragedii, a nowe teorie spiskowe pojawiają się do dziś. Czego nie doświadczyli Amerykanie, to posła Palikota z krwią na rękach Lecha Kaczyńskiego, polityków PiS domagających się moralnej sprawiedliwości i ujawnienia ukrytej prawdy. Upolitycznienia tragedii. Tym, czym dla formacji Jarosława Kaczyńskiego były układy, łże-elity, a dla formacji Donalda Tuska strach przed IV RP, staje się dziś Smoleńsk. Kaskada pomówień, nieweryfikowalnych oskarżeń. To wygodny spór dla opozycji, bo po przegranych wyborach pozwala mobilizować elektorat. Wygodny też dla rządzących i wygranych, bo odwraca uwagę od obietnic wyborczych, od naprawy służby zdrowia, rent, deficytu. Umarła IV RP, zaczęła się Republika Smoleńska.