Polska historia była w Stanach Zjednoczonych nieznana głównie z powodu zamknięcia Polski w bloku państw komunistycznych - mówi PAP Terry Tegnazian, założycielka wydawnictwa "Aquila Polonica". Dziś dla polskiej historii najważniejsza jest promocja - podkreśla.

W Stanach Zjednoczonych prowadzi pani wydawnictwo, które w języku angielskim publikuje książki przedstawiające doświadczenia Polaków z czasów drugiej wojny światowej. Co pani zdaniem jest najciekawsze w polskiej historii?

Terry Tegnazian: Moja przygoda z polską historią zaczęła się kilkanaście lat temu, gdy po raz pierwszy usłyszałam o polskich pilotach myśliwców, którzy z ogromnym poświęceniem walczyli w Bitwie o Anglię. Byłam pod wielkim wrażeniem ich odwagi i skuteczności w walce z niemieckimi lotnikami. W bibliotekach w Los Angeles, gdzie mieszkam, zaczęłam wertować książki na ten temat, zapoznawać się z ich wojennymi wspomnieniami. W ten sposób zaczęłam poznawać polską historię, zwłaszcza z okresu drugiej wojny światowej.

To, co wydało mi się najbardziej interesujące w polskiej historii i co do dziś robi na mnie wrażenie, to bohaterstwo Polaków, którzy jako pierwsi podjęli aktywną, choć tragiczną walkę z III Rzeszą Niemiecką. W imię wolności, bo wolność jest w Polsce, podobnie zresztą jak w Stanach Zjednoczonych, wartością najwyżej cenioną. Imponujący był wasz podziemny niekomunistyczny ruch oporu, który był jednym z największych w okupowanej Europie.

Polska epopeja z lat 1939-1945 była nieznana w Stanach Zjednoczonych z powodu wielu lat zamknięcia waszego kraju w bloku państw komunistycznych. Polacy żyjący w Polsce Ludowej nie mieli wpływu na to, w jaki sposób przedstawia się ich historię, bo byli poza kręgiem demokratycznego, zachodniego świata. To było dla mnie uderzające. Dopiero po upadku komunizmu 1989 roku można mówić o stopniowym i odkłamanym wyłanianiu się polskiej historii.

Przed upadkiem komunizmu, w latach zimnej wojny między USA a Związkiem Sowieckim, polska historia była białą plamą. Wiedzieliśmy wiele o wydarzeniach dotyczących zachodnich aliantów jak Francja czy Wielka Brytania, troszkę o roli sowieckiej Rosji, ale nic o polskiej perspektywie. A Polska była przecież wiernym sojusznikiem aliantów i włożyła wiele wysiłku, by pokonać nazistowski reżim Adolfa Hitlera.

Dla mnie osobiście to było niezwykłe doświadczenie odkrywać polską historię. Tym bardziej, że również w moim rodzinnym domu poznawałam głównie perspektywę mojego kraju. Mój ojciec, ale także inni krewni, walczyli w latach wojny w amerykańskiej armii.

Co można powiedzieć o zainteresowaniu polską książką historyczną w Stanach Zjednoczonych?

Terry Tegnazian: Niestety, nie jest z tym dobrze. Do tej pory wydaliśmy siedem tytułów, m.in. raport niezwykłego człowieka, Witolda Pileckiego, który dobrowolnie dał się zamknąć w obozie w Auschwitz, gdzie organizował ruch oporu i zapisywał swoje obserwacje dotyczące tego obozu koncentracyjnego. W sumie na różnym stopniu mamy przygotowane ponad 30 publikacji, są to głównie relacje świadków i pamiętniki. To m.in. wyjątkowa relacja Juliana Kulskiego juniora, syna przedwojennego wiceprezydenta Warszawy, który przedstawił w niej wybuch wojny, okrucieństwa okupacji niemieckiej i powstanie warszawskie. Wydaliśmy także film DVD "Oblężenie" o niezwykłej pracy Juliena Bryana, który był jedynym zagranicznym korespondentem fotografującym Warszawę we wrześniu 1939 roku.

Wracając do pana pytania - w poszerzaniu kręgu czytelników książek o polskiej historii najważniejsza jest promocja. To kluczowa kwestia, by dana książka, ale także film czy inne formy narracji, mogły dotrzeć do większej liczby ludzi. To prawdziwe wyzwanie. Dbamy też o to, by nasze książki ukazywały się w eleganckiej, przystępnej formie. Chodzi o odpowiednią czcionkę, archiwalne fotografie, mapy, które pozwalają czytelnikom wyobrazić sobie opisywane wydarzenia. Do naszych publikacji przygotowujemy również materiały wideo, które można obejrzeć na You Tube. Jednak poza treścią i formą książki najważniejsza jest promocja. Pomaga mi to, że jestem Amerykanką, znam dobrze tamtejszy rynek księgarski i warunki, jakie musi spełniać dana książka, by była w Stanach czytana.

W czasie wizyty w Polsce spotyka się pani m.in. z urzędnikami MSZ i Kancelarii Prezydenta. Co im pani radzi w sprawie promocji polskiej historii za granicą?

Terry Tegnazian: Wydaje mi się, że polscy urzędnicy, przynajmniej ci, z którymi się spotkałam, jak np. minister Wojciech Kolarski, są świadomi tego, że promowanie polskiej historii jest istotne dla pozycji międzynarodowej Polski. Są też świadomi wszystkich problemów, które się z tym wiążą, m.in. tym, że Polska dla wielu ludzi na świecie jest mało znana. Dlatego tak ważne w tej sprawie jest działanie państwa, czyli odpowiednia dyplomacja i polityka kulturalna, która będzie przybliżać polski punkt widzenia, w tym także na sprawy historii. Polska historia na to w pełni zasługuje.

Weźmy np. fenomen Polskiego Państwa Podziemnego, który w okupowanej Europie - tak jak już mówiłam - był jednym z największych. Wciąż zbyt mało osób o tym wie, choć wielu ludzi słyszało o francuskim ruchu oporu. Tymczasem bohaterstwo Polaków, którzy jako pierwsi stanęli oko w oko ze złem niemieckiego nazizmu może być inspirujące dla ludzi także w dzisiejszych czasach. Polski rząd się nie poddał, tak jak poddał się rząd francuski. Polacy zbudowali Armię Krajową i walczyli do końca. Przykłady takich osób jak Witold Pilecki czy Jan Karski, ale wielu podobnych im ludzi mogą być bardzo ważne dla młodych pokoleń. Ich historia zasługuje na lepsze poznanie w Stanach Zjednoczonych, dla których zawsze powinno być jasne, że Polacy byli ich sojusznikami, i to dobrymi sojusznikami. Amerykanie powinni o tym pamiętać, także w związku z aktualnymi kwestiami dotyczącymi ekonomii czy obronności.

W Polsce zawsze szeroko komentowane jest niesprawiedliwe użycia takich słów jak "polskie obozy koncentracyjne" czy "polskie obozy śmierci". Ostatnio polski rząd podjął prace dotyczące penalizacji takich sformułowań...

Terry Tegnazian: W ostatnich latach wiele się pod tym względem już zmieniło, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Prowadzona jest tam bowiem silna kampania, nie wiem dokładnie przez kogo prowadzona, która uświadamia błędne użycie słów o "polskich obozach śmierci". Mimo to ilekroć to się komuś przydarzy, takiej czy innej redakcji, natychmiast zalewana jest ona wielką liczbą listów protestacyjnych, próśb o sprostowanie, komentarzy. Ta pomyłka przydarzyła się nawet prezydentowi Barackowi Obamie, co zostało tak bardzo nagłośnione, że dziś już sformułowanie o "polskich obozach śmierci" jest coraz rzadziej spotykane.

Wydaje się, że to sformułowanie to jedynie kwestia pomyłki geograficznej, ponieważ obozy koncentracyjne były położone na terenie okupowanej Polski. Istotne jest jednak to, że w sensie organizacyjnym i technicznym były to obozy niemieckie. Inny fałszywy mit dotyczący Polski ujawniają pytania o polskich strażników obozów koncentracyjnych.

Co jeszcze można zrobić, by obcokrajowcy mogli poznawać polskie dzieje?

Terry Tegnazian: Poza działaniami państwa ważne jest również istnienie takich placówek jak Muzeum Polin, które miałam okazję zobaczyć. To fantastyczne miejsce, pokazujące zgodnie z prawdą historyczną relacje Polaków i Żydów w ciągu ich wspólnej 1000-letniej historii. Przedstawia rzeczy dobre i złe w tych relacjach i zawsze umieszcza je w szerokim kontekście. Ponadto istotne jest też wspieranie organizacji pozarządowych, które prowadzą programy wymiany młodzieży. Nie wolno też zapominać o obecność polskiej narracji w mediach zagranicznych. Moim zdaniem to absolutnie niezbędna sprawa, by ludzie poza Polską mogli zrozumieć wasz punkt widzenia dotyczący przeszłości.