Ministrowie sprawiedliwości UE ostatecznie porozumieli się w piątek w sprawie wprowadzenia minimalnych kar za rasizm i ksenofobię. Polska dołączyła do przyjętej decyzji jednostronną deklarację sprzeciwu wobec pojęcia "polskie obozy koncentracyjne".

Przyjęta po siedmiu latach negocjacji tzw. decyzja ramowa dotycząca walki z rasizmem i ksenofobią przewiduje ustanowienie minimalnych kar w UE za publiczne podżeganie do nienawiści na tle rasowym, narodowym, etnicznym czy religijnym, a także za negowanie lub pochwalanie zbrodni przeciwko ludzkości, potwierdzonych wyrokami międzynarodowych sądów uznanych przez UE (np. zbrodnie w Rwandzie, w byłej Jugosławii, holokaust).

Polska dołączyła do decyzji jednostronną deklarację o zwalczaniu "poważnego zniekształcania prawdy" o zbrodniach ludobójstwa, przeciwko ludzkości i wojennych popełnionych z pobudek rasistowskich i ksenofobicznych.

Głosi ona, że "poważne zniekształcanie faktów polegające na zdejmowaniu z rzeczywistych sprawców odpowiedzialności za zbrodnie popełnione z pobudek rasistowskich i ksenofobicznych (...) zasługuje na potępienie i odpowiednią reakcję ze strony państw członkowskich. Jednym z przykładów takich działań jest posługiwanie się ewidentnie kłamliwym określeniem: polskie obozy koncentracyjne".

"W ubiegłym tygodniu "Die Welt" napisał znowu o polskich obozach koncentracyjnych. Wprawdzie później za to przeproszono, ale jednak wydaje się, że tego typu określenie w ogóle się nie powinno pojawiać - nie tylko w prasie niemieckiej, ale w żadnej. Przywiązujemy do tego dużą wagę" - tłumaczył na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

Wiceminister Łukasz Rędziniak przyznał, że - w odróżnieniu od decyzji ramowej - deklaracja nie ma mocy obowiązującej prawnie

"Prawnie nic to nie zmienia. Istnieją mechanizmy prawne dochodzenia odszkodowań czy żądania sprostowań, czy przepisy prawa karnego w przypadku zaprzeczania zbrodni oświęcimskiej" - powiedział.

"Do dołączenia tej deklaracji zmusiła nas rzeczywistość (...) Chodzi o to, żeby pewnej prawdy historycznej nie zapomniano, żeby nie daj Boże język potoczny pewnych określeń nie wchłonął" - dodał.

W pracach nad decyzją ramową Polska domagała się, by przewidywała ona kary także za "poważne wypaczenia" historii, w tym mówienie o "polskich obozach". Poparcia dla tego postulatu jednak nie było - stąd dołączona jednostronna deklaracja.

Nie został spełniony także drugi polski postulat (zgłaszany także przez kraje bałtyckie i Słowenię): uwzględnienia w decyzji zbrodni stalinowskich, które nigdy nie zostały potwierdzone przez międzynarodowe sądy. Polskę zadowoliło przyjęcie w pracach nad tym aktem prawnym, już w kwietniu zeszłego roku, unijnej deklaracji piętnującej "zbrodnie reżimów totalitarnych innych niż oparte na ksenofobii i rasizmie" - w domyśle zbrodnie stalinowskie i komunistyczne.

Do zeszłego roku przyjęcie decyzji ramowej, zaproponowanej przez Komisję Europejską w 2001 roku, wymagającej jednomyślności, blokowała głównie Wielka Brytania, argumentując, że projekt jest sprzeczny z zasadą wolności słowa. Obecny projekt zyskał aprobatę, bo gwarantuje, że decyzja ramowa w niczym nie ograniczy przepisów o wolności słowa, zagwarantowanych w konstytucjach poszczególnych krajów.