Najważniejsi unijni liderzy od ogłoszenia wyników amerykańskich wyborów stronią od szczegółowych wypowiedzi na temat relacji z administracją Donalda Trumpa. Szefowa KE Ursula von der Leyen w lapidarnych komunikatach ogranicza się do kurtuazyjnych zwrotów. – Oczekujemy pozytywnej współpracy z nową administracją USA, opartej na naszych wspólnych wartościach i wspólnych interesach. W trudnym świecie Europa i USA są silniejsze razem – napisała przed tygodniem na portalu X Niemka, która podobnie jak większość europejskich liderów nie została zaproszona na inaugurację Trumpa. Spośród urzędujących prezydentów i premierów państw UE wśród gości amerykańskiego przywódcy znaleźli się jedynie Viktor Orbán i Giorgia Meloni. Pozostali reprezentują wyłącznie opozycyjne partie, jak Mateusz Morawiecki z PiS czy Santiago Abascal z hiszpańskiej partii Vox, a listę uzupełniają antysystemowi politycy m.in. z Alternatywy dla Niemiec czy takie postacie jak francuski populista Éric Zemmour i Nigel Farage. Lista poniekąd obrazuje bardzo krytyczny stosunek Trumpa do europejskiego establishmentu, który od początku listopada przygotowuje się na znaczne ochłodzenie relacji transatlantyckich.
Najważniejsze zaangażowanie Amerykanów w bezpieczeństwo Europy
Najbardziej palącą z kwestii, które dzielą Waszyngton i Brukselę, jest wojna w Ukrainie i zaangażowanie Amerykanów w bezpieczeństwo Europy. UE stara się zapewnić sobie miejsce przy stole negocjacyjnym, ale koronnym argumentem Trumpa są niskie nakłady europejskich partnerów na obronność. Amerykański przywódca obejmujący dziś władzę oczekuje od państw NATO nakładów rzędu nawet 5 proc. PKB, choć dziś nawet duże gospodarki jak Włochy i Hiszpania nie realizują celu 2 proc. PKB, a Niemcy przekroczyły go dopiero w ubiegłym roku. Jedynie Litwini deklarują dziś wydatki rzędu 5–6 proc. PKB przez najbliższe pięć lat.
Europejscy sojusznicy Ukrainy w przeciwieństwie do USA nie chcą doprowadzić za wszelką cenę do rozmów pokojowych, biorąc pod uwagę niezbyt silną pozycję Kijowa. Główny nacisk kładą na gwarancje bezpieczeństwa rozumiane jako dalsze wsparcie militarne i potencjalne członkostwo w NATO i UE. Kością niezgody między Waszyngtonem i Brukselą może być więc także wizja potencjalnej obecności wojsk Sojuszu na terenie Ukrainy po zawarciu rozejmu. Jak na razie wyłącznie Francja i Wielka Brytania otwarcie rozważają taki krok. Do końca lutego natomiast Komisja Europejska przedstawi białą księgę obronności, która ma przynieść nie tylko techniczne rozwiązania wspólnych zakupów zbrojeniowych, ale przede wszystkim mechanizmy inwestycyjne. Za finansowanie europejskiego bezpieczeństwa ma odpowiadać specjalny fundusz obronny, który może opiewać nawet na ok. 500 mld euro na okres 10 lat oraz Europejski Bank Inwestycyjny. Dla Polski powstanie funduszu i planów inwestycji w obronność jest priorytetem trwającej prezydencji, dlatego od przełomu stycznia i lutego przewidziane jest dyplomatyczne przyspieszenie dyskusji o bezpieczeństwie.
Największe obawy budzą cła Donalda Trumpa na towary z Europy
Największe obawy gospodarcze w Europie budzi jednak nałożenie przez administrację Trumpa ceł na import towarów ze Starego Kontynentu, które mogą wynieść nawet 20 proc. Dodatkowo po deklaracjach obozu prezydenckiego na temat Grenlandii do listy potencjalnych środków handlowych należy doliczyć indywidualne sankcje lub cła narzucane na konkretne państwa. UE spodziewa się próby odrębnego negocjowania z poszczególnymi stolicami europejskimi kwestii handlowych, ale biorąc pod uwagę, że jest to kompetencja wyłączna Brukseli, to reakcji należy się spodziewać ze strony Komisji Europejskiej. A ta na razie nie zamierza reagować i jedynie sufluje republikanom gotowość choćby do zwiększenia importu LNG, ale na stole nie pojawiły się inne potencjalne zachęty, które miałyby w jakimś stopniu rekompensować Waszyngtonowi ujemny bilans w handlu z UE. Na potencjalne cła Bruksela jest gotowa odpowiedzieć taryfami odwetowymi na wzór podejścia z 2018 r., gdy USA wprowadzały taryfy na stal i aluminium. ©℗