„Nie ma najmniejszych szans, żeby Kanada stała się częścią Stanów Zjednoczonych. Pracownicy i społeczności w obu państwach korzystają z tego, że jesteśmy dla siebie największymi partnerami w handlu i bezpieczeństwie” – napisał na portalu X premier Kanady Justin Trudeau w odpowiedzi na propozycję, by jego państwo przekształciło się w 51. stan USA. Donald Trump zapowiada, że gdy 20 stycznia przejmie urząd prezydenta, obłoży produkty importowane z Kanady 25-proc. cłem. Używając siły ekonomicznej, zamierza zmusić Kanadyjczyków do zmiany zdania.
Dla Kanady cła Trumpa byłyby dewastujące
Dla ich gospodarki cła w takiej skali byłyby dewastujące. Przez ostatnie cztery kwartały, za które dostępne są dane, Ottawa wyeksportowała do USA towary o wartości 423 mld dol., co stanowi równowartość 30 proc. kanadyjskiego PKB. Dla porównania niemiecki eksport do USA to niewiele ponad 200 mld dol., co odpowiada 4,5-proc. PKB Niemiec. Ekonomiści szacują, że jeśli USA obłożą niemieckie produkty 20-proc. cłami, to sprzedaż spadnie o jedną trzecią, co zmniejszy PKB Niemiec o 1–1,5 proc., wpędzając największą gospodarkę strefy euro w recesję. Kanada, biorąc pod uwagę skalę handlu z USA, miałaby jeszcze większe problemy.
Donald Trump rzuca słowa na wiatr
Eksperci przypuszczają, że Trump nie zamierza realizować gróźb, a jedynie przygotowuje grunt do renegocjacji umowy handlowej między USA, Kanadą i Meksykiem (USMCA). Zgodnie z jej zapisami sygnatariusze mogą w 2026 r. zażądać przeglądu porozumienia. W 2020 r., w trakcie pierwszej kadencji Trumpa, USMCA zastąpiło Północnoamerykańską Strefę Wolnego Handlu (NAFTA). Sposób, w jaki administracja zmierzała do nowej umowy i jej efekty, dobrze ilustrują tezę o nieprzewidywalności działań Trumpa. W 2018 r. Trump podniósł cła na import stali i aluminium z Kanady i Meksyku. Analitycy byli zdziwieni tym posunięciem, ponieważ do obu państw USA więcej stali wysyłały, niż z nich sprowadzały. Gdy Kanada odpowiedziała takimi samymi podwyżkami (25 proc. na stal, 10 proc. na aluminium), w 2019 r. zawarto porozumienie, na mocy którego wzajemne obostrzenia zostały wycofane.
Wysoki deficyt w rozliczeniach z Kanadą to dla Trumpa pretekst
Rok później weszła w życie USMCA, niewiele różniąca się od NAFTA, którą Trump nazywał „najgorszą, jaka kiedykolwiek została zawarta”. W nowym porozumieniu znalazły się szczegółowe zapisy w założeniu chroniące pracowników w USA i Kanadzie przed tańszą konkurencją, np. 40–45 proc. podzespołów montowanych w samochodach miało być wytwarzanych przez pracowników zarabiających co najmniej 16 dol. za godzinę. W 2019 r. nadwyżka Kanady w handlu towarami z USA wynosiła 31 mld dol. wobec 73 mld dol. obecnie. Jeszcze większemu pogorszeniu uległ bilans z Meksykiem. Wysoki deficyt w rozliczeniach z Kanadą to dla Trumpa jeden z pretekstów, żeby uderzyć cłami w północnego sąsiada. Karanie akurat Kanady, podobnie jak wcześniejsze nałożenie ceł na stal i aluminium, wymyka się logice. Wprawdzie deficyt w handlu USA z Kanadą się pogłębił, ale w całości tłumaczy go import ropy i paliw.
Biorąc pod uwagę pozostałe towary przemysłowe, to Amerykanie mają nadwyżkę. W ciągu roku USA sprzedają w Kanadzie towary i usługi o wartości 440 mld dol. Eksport do Meksyku jest niższy o 14 proc., do Chin o 55 proc., a do Niemiec i Japonii o ponad 70 proc. Jednak nawet licząc sprzedaż amerykańskich towarów i usług na kanadyjskim rynku, odpowiada ona jedynie za 1,5-proc. PKB USA, co obrazuje różnicę w znaczeniu wymiany dla każdego z partnerów. Flavio Volpe, prezes kanadyjskiego Stowarzyszenia Producentów Części Samochodowych, uważa, że cła uderzą przede wszystkim w amerykańskich konsumentów, podnosząc ceny aut. Kanada sprowadza amerykańską stal, którą wykorzystuje do produkcji podzespołów. Te zaś następnie wędrują do USA, gdzie powstają samochody. Zdaniem Trumpa USA nie potrzebują kanadyjskich ropy, gazu ani drewna, a samochody mogą w całości powstawać w Detroit. ©℗