Były ambasador USA przy NATO Kurt Volker uważa, że wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu powinno wystarczyć do odstraszenia Rosji. Według niego możliwe jest wejście do NATO Szwecji i Finlandii, ale już nie kolejnych państw byłego ZSRR.

PAP: - Czy zapowiadane wzmocnienie wschodniej flanki NATO – rotacyjne rozmieszczenie czterech batalionów w Polsce i trzech krajach bałtyckich oraz potrojenie sił szybkiego reagowania Sojuszu do 40 tysięcy żołnierzy – będzie wystarczająco odstraszało Rosję przed agresją w tym regionie?

Kurt Volker: - Myślę, że tak. Mamy w końcu ciągłą, choć nie stałą, obecność sił Sojuszu w Europie Wschodniej, nasilenie ćwiczeń, planowanie wspólnej obrony, jednostki złożone z wojsk wielu państw. Chociaż to są niewielkie siły w porównaniu z wojskami, jakie Rosja gromadzi przy granicy NATO, pokazuje to wolę i zdolności obronne Sojuszu. Siły po obu stronach nie muszą być równe, żeby odstraszać, żeby przekonać Rosję, że poważnie traktujemy zobowiązania obrony krajów bałtyckich.

PAP: - Według raportu Rand Corporation, Rosja może zająć stolice trzech krajów bałtyckich w ciągu 60 godzin...

K.V.: - Zgadza się. Rosja może opanować te kraje bardzo szybko, ale miałoby to ogromne konsekwencje. Musielibyśmy wtedy zastanowić się, gdzie zaatakować Rosję, żeby stworzyć drugi front, aby zmusić ją do wycofania się. Trzeba by rozważyć symetryczną lub równoległą odpowiedź na agresję. Oraz dodatkowe posunięcia jak sankcje ekonomiczne.

PAP: - Agresja taka jest może mało prawdopodobna, ale wojna hybrydowa przeciw państwo bałtyckim, np. cyberataki czy prowokacje z użyciem „zielonych ludzików”, jak na Krymie, chyba już bardziej?

K.V.: - Przeważająca część rosyjskojęzycznej ludności w tych krajach zdecydowanie woli tam pozostać niż znaleźć się pod panowaniem Rosji. Nie ma więc żyznego gruntu dla podobnych działań, jak na Ukrainie. Oczywiście zawsze jest możliwe wysłanie agitatorów, sił specjalnych, żeby wykreować niepokoje. Gdyby to się stało, kraje te muszą dostać wtedy szybką pomoc z UE i krajów sąsiednich. Najgorszy byłby atak na systemy komputerowe, bo może on wyrządzić poważne szkody.

PAP: - Co powinno nastąpić na szczycie w Warszawie, żeby uznać go za sukces?

K.V.:- Trzeba potwierdzić wolę i sposoby kolektywnej obrony i uzgodnić szczegóły obecności wspomnianych wielonarodowych sił na wschodniej flance NATO. Należy też potwierdzić zaproszenie Czarnogóry do Sojuszu. To nie jest wielki kraj, ale trzeba pokazać, że proces przyjmowania do NATO krajów, które wprowadziły demokrację i gospodarkę rynkową i mogą się przyczynić do wspólnego bezpieczeństwa, będzie kontynuowany. Pokazać, że idea budowania Europy zjednoczonej i wolnej jest wciąż aktualna.

PAP: - Jakie kraje, poza Czarnogórą, mają największe szanse na członkostwo w NATO?

K.V.: - Opinia publiczna np. w Gruzji pragnęłaby, by kraj ten wszedł do NATO, ale są tam jeszcze problemy z demokracją, no i część Gruzji okupuje Rosja. W Sojuszu nie ma konsensu, żeby Gruzję zaprosić ani nawet włączyć ją do planu przygotowawczego (Membership Action Plan). Wiele krajów nie chce prowokować Rosji. Bośnia chciałaby wejść, ale nie ma jednolitego i skutecznego rządu. Macedonia też, ale są tam polityczne niepokoje i kraj ten jest uwikłany w konflikt z Grecją na tle swojej nazwy.

PAP: - Mówi się o możliwości przystąpienia do NATO Szwecji i Finlandii, krajów tradycyjnie neutralnych. Czy to prawdopodobne?

K.V.: - To możliwe. Kilka lat temu dużo mówiła o tym Finlandia. W Szwecji był wtedy konserwatywny rząd, który wykluczał wejście do NATO. Teraz konserwatyści, będący obecnie w opozycji, popierają członkostwo, rządzący socjaldemokraci wahają się, ale rysuje się perspektywa koalicji obu partii przeciw nacjonalistycznej prawicy, która zdobywa poparcie na fali kryzysu z uchodźcami. To byłby doskonały moment, żeby Szwecja dołączyła do NATO. Wtedy prawdopodobnie zrobi to również Finlandia, która po przyłączeniu się Szwecji do UE też poszła w jej ślady.

PAP: - Czy NATO nadal powinno angażować się w operacje poza terytorium krajów członkowskich?

K.V.: - Jak najbardziej. NATO nie robi tyle, ile powinno, na terenach poza swym terytorium. Wycofało się prawie z Afganistanu i mamy tam teraz rząd, który ledwo utrzymuje się przy życiu. Opuściliśmy Libię zostawiając tam chaos, a kraj ten powinien być traktowany priorytetowo. NATO mogłoby tam pomóc w budowie sił bezpieczeństwa.

PAP: - Libią, Syrią i w ogóle Bliskim Wschodem interesują się głównie kraje NATO z południa Europy, zagrożone falą uchodźców. Europa Wschodnia i Północna widzą zagrożenie w Rosji. Jak poważny jest ten podział w Sojuszu?

K.V.: - NATO musi sobie radzić z wszystkimi zagrożeniami jednocześnie, jako całością. Potrzebujemy tu solidarności – południowcy muszą troszczyć się o zagrożenie z Rosji, kraje Europy Wschodniej - interesować się uchodźcami. Problem w tym, że mamy wiarygodny plan, jak sobie radzić z Rosją – mamy tu doświadczenie, zdolności obronne itd. Natomiast co do chaosu na południu nie mamy koncepcji ani planu. Nie wiemy, jak zmienić sytuację.

PAP: - Jak Ameryka widzi dziś rolę Polski w NATO?

K.V.: - W kwestiach militarnych Polska zachowuje się dobrze – jest wiarygodnym, poważnym krajem, posiadającym zdolności obronne. Ale wydarzenia polityczne w Polsce – prawicowy kurs nowego rządu - niepokoją wielu Europejczyków.

PAP: - Czy niepokoje te mogą wpłynąć na decyzje NATO dotyczące wschodniej flanki Sojuszu?

K.V.: - Nie sądzę. Polityczny trend w Polsce nie ogranicza się tylko do Polski. Jest w całej Europie, więc zachodni Europejczycy nie wyróżniają tu negatywnie Polski. Poza tym wszyscy widzą, co robi Rosja.

PAP: - Na szczycie NATO w Warszawie prezydent USA Barack Obama spotka się z polskim prezydentem Andrzejem Dudą. Co mu powie?

K.V.: - Potwierdzi oddanie USA sprawie obrony Polski, wzywając go jednocześnie, aby wykazywał przywództwo w utrzymaniu silnej Unii Europejskiej i silnego NATO. Można wyznawać konserwatywne, prawicowe wartości w polityce wewnętrznej i nadal być przywódcą proeuropejskim. Myślę też, że podobnie jak kanclerz (Niemiec) Angela Merkel, Obama będzie zachęcać Dudę, aby nie robił problemów z Rosją, kiedy to nie jest potrzebne. Rosja sprawia nam dość kłopotów, więc ich nie powiększajmy.