W Sejmie pojawił się pomysł, by w razie wybuchu wojny, każdego posiadacza broni palnej uznać za członka ruchu oporu, powiązanego prawnie z siłami zbrojnymi. Plan zakłada też zmianę w prawie, pozwalającą wydawać niektórym żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnej służbową broń do domów. Urzędnicy MON oraz wojskowi sceptycznie patrzą na te propozycje i wyjaśniają, czy jest już sens powoływania do życia czegoś na wzór powszechnej partyzantki.

Tocząca się od ponad dwóch lat za naszą wschodnią granica wojna powoduje, że politycy coraz głośniej mówią o konieczności wzmocnienia obronności Polski i to nie tylko przez rozbudowę sił zbrojnych. Pada wiele słów o podniesieniu z ruiny Obrony Cywilnej, czy nawet o zaangażowaniu całego narodu w sprawy wzmocnienia obronności. Na jeszcze ciekawszy pomysł wpadł poseł Andrzej Zapałowski z Konfederacji.

Poseł chce pracować nad stworzeniem partyzantki

Parlamentarzysta postanowił przyjrzeć się kwestii posiadania przez Polaków broni, której w naszych domach znajduje się około 1 miliona sztuk. W swych rozważaniach wybiegł nieco dalej i podając przykład Ukrainy, zastanawia się, jak powinni zachować się Polacy w chwili, gdyby już wybuchła wojna, a część naszego kraju znalazłaby się pod wrogą okupacją.

- Na Ukrainie, tuż po rozpoczęciu ataku rozdawano z ciężarówek broń długą, a później wprowadzono prawo, że do obrony ojczyzny można wykorzystywać broń cywilną. A tymczasem w Polsce w ogóle nie ma prawa, jak się może zachować obywatel, który nie jest żołnierzem, ale znajdzie się na terenach zajętych przez wroga – zastanawia się w rozmowie z Gazetą Prawną poseł Andrzej Zapałowski.

Poseł skierował w tej sprawie do Ministerstwa Obrony Narodowej interpelację, chcąc dowiedzieć się, czy resort w ogóle pracuje nad takimi rozwiązaniami. Jak argumentuje, warto już dziś przyjąć odpowiednie przepisy, aby w przyszłości okupant nie mógł potraktować osób stawiających opór, jak zwykłych bandytów.

- Jak mają być traktowani cywile, na terenach zajętych przez wroga, gdzie nie mają kontaktu z wojskiem i sami się organizują do działań dywersyjnych, co jest w naszej tradycji narodowej? Nie składali przysięgi, nie są żołnierzami, to i nie będą traktowani jako żołnierze – mówi poseł.

I choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że są to obawy zbyt daleko idące, okazuje się, że w MON już zaczęto zastanawiać się, co w razie zagrożenia bezpieczeństwa państwa zrobić z cywilami, którzy są obyci z bronią i mają ją w domach. Na razie jednak resort zamierza podjąć współpracę z osobami, które są zrzeszone w konkretnych organizacjach.

„Planuje się wykorzystać współpracę z różnymi organizacjami, których członkowie posiadają broń, takimi, jak Polski Związek Łowiecki czy Lasy Państwowe, na podstawie stosownych porozumień podpisanych przez Dowódcę WOT, w celu właściwego wykorzystania posiadanej przez nie broni w razie zaistnienia zagrożenia bezpieczeństwa państwa” – informuje wiceminister Paweł Bejda.

Wezmą ze sobą broń do domu?

Poseł proponuje również, aby rozpocząć prace nad zmianą mentalności polskich polityków oraz wielu obywateli, którzy nie są zbyt chętni, by zliberalizować dostęp do broni. Proponuje pewien eksperyment, a zacząć chce od WOT i pozwolić, aby ci z żołnierzy, którzy mają cywilne pozwolenie na broń, mogli ze sobą do domów zabierać broń służbową.

- Co za problem dla nich jest wrzucić do szafy służbową broń? – zastanawia się poseł.

W MON na razie nie rozważają takiego pomysłu, jednak w planach jest zakup Mobilnych Systemów Przechowywania Uzbrojenia, które rozmieszczone mają być w różnych miejscach kraju. To zaś ma spowodować, że w razie zagrożenia i konieczności zmobilizowania wojsk WOT, dostęp do broni będzie o wiele szybszy.

Tymczasem wojskowi sceptycznie patrzą na rozwiązania, jakie chciałby wprowadzić w polskim systemie poseł Zapałowski. W ocenie generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki GROM, nie w ten sposób buduje się system odporności obronnej państwa.

- Nie prowadzi się wojny za pomocą małego pistolecika, którym ktoś gdzieś uprawia sobie strzelectwo. Nigdy tak nie było, że to decydowało o jakichś zdolnościach. Skupmy się na tym, aby zbudować infrastrukturę, strzelnice, aby ci ludzie mogli ćwiczyć. Jak już patrzymy na model szwajcarski, to przydałyby się zmiany w ustawodawstwie, bo u nas jak ma się broń, to powinno się ją nosić w ukryciu, a tam wręcz przeciwnie – jak idzie się z bronią, to musi się ją mieć na widoku na wypadek zdarzenia o charakterze terrorystycznym, bo wiadomo, że terrorysta nie idzie z bronią na wierzchu – ocenia pomysł generał Polko.

W MON na razie trwają prace zespołu, który między innymi dokonać ma przeglądu działania sił zbrojnych oraz WOT. Od wyników jego pracy rządzący uzależniają podejmowanie dalszych decyzji.