Władze stanowe uchwalają regulacje, tzw. TRAP, prowadzące do zamykania klinik przerywających ciąże.
43 lata od kluczowego orzeczenia w sprawie Roe v. Wade aborcja znów znajduje się w centrum amerykańskiej debaty publicznej. Sprowadziły ją tu zmiany w przepisach, na które coraz częściej decydują się stanowi ustawodawcy dążący do jej ograniczenia.
Według zajmującego się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym Instytutu Guttmachera od 1973 r. stany USA nałożyły na prawo do aborcji 1074 ograniczenia. Jedną piątą uchwalono w ciągu pięciu lat od decyzji w sprawie Roe v. Wade. Dotyczyły one głównie takich kwestii, jak definicja momentu, do którego można wykonać zabieg aborcyjny. Aż jedną czwartą ograniczeń uchwalono w latach 2010–2015.
Część z tych zapisów określa się mianem pułapek (z ang. TRAP, czyli Targeted Regulations of Abortion Providers – przepisy celujące w instytucje przeprowadzające aborcję). Zazwyczaj zobowiązują one kliniki aborcyjne do spełnienia standardów wymaganych od placówek medycznych, w których wykonuje się poważniejsze zabiegi. Dla przykładu Wirginia stawia klinikom wiele wymogów, które dotychczas obowiązywały tylko w szpitalach. Wśród nich są korytarze o odpowiedniej szerokości (konkretnie 5 stóp, czyli niewiele ponad półtora metra – tak, aby mogły się swobodnie minąć dwa szpitalne łóżka). O jedną stopę szersze muszą być korytarze klinik w stanie Missouri, a dodatkowo drzwi do gabinetów zabiegowych muszą mieć szerokość przynajmniej 111 cm. Kansas z kolei wymaga, aby każdy gabinet zabiegowy miał własne pomieszczenie przeznaczone do przechowywania materiałów czyszczących o powierzchni 4,6 mkw.
Przeciwnicy zapisów mówią, że doprowadziły one do zamknięcia wielu klinik, których nie było stać na wymagane przebudowy (koszty liczono w setkach tysięcy, a nawet milionach dolarów). Dodatkowo ich zdaniem nie zabezpieczają one zdrowia kobiet, ponieważ na terenie klinik rzadko kiedy wykonywane są poważne zabiegi (większość aborcji przeprowadza się farmakologicznie). Dlatego tylko kwestią czasu było, kiedy trafią one do Sądu Najwyższego.
I faktycznie, na początku miesiąca sędziowie wysłuchali stron w sprawie Whole Woman’s Health v. Hellerstedt. Dotyczy ona zapisów obowiązujących na terenie Teksasu. Pierwszy z nich wymaga, aby kliniki aborcyjne spełniały standardy, których tamtejsi ustawodawcy wymagali dotychczas tylko od ambulatoriów. Drugi z nich z kolei wymaga, aby lekarze pracujący w klinikach mogli przyjmować pacjentów również w szpitalach. Przeciwnicy rozwiązań wprowadzonych przez gubernatora Ricka Perry’ego tłumaczą, że jedyny efekt, jaki udało się osiągnąć, to ograniczenie dostępu do aborcji na terenie stanu. O ile wcześniej w Teksasie działało 40 klinik aborcyjnych, o tyle teraz jest ich 10.
Z punktu widzenia prawa spór idzie więc o to, jak daleko stany mogą się posunąć w regulowaniu aborcji. Od czasu decyzji Planned Parenthood v. Casey z 1992 r. stany mają w tej kwestii znacznie więcej swobody – muszą kierować się zasadą „undue burden”, czyli „zbędnego ciężaru” (wszelkie regulacje dotyczące aborcji nie mogą nakładać na kobiety chcące się poddać zabiegowi zbyt dużych wymogów). Ustawodawcy stanowi przekonują, że wymogi budowlane nie stanowią takiego ciężaru. Przeciwnicy – że stanowią.
Aborcyjny spór w USA podgrzewa dodatkowo fakt, że nie cieszy się ona bezwarunkowym poparciem większości społeczeństwa. Według Pew Research Center, które od wielu lat bada postawy mieszkańców USA, we wrześniu ub.r. 51 proc. Amerykanów było zdania, że aborcja powinna być legalna w większości przypadków lub we wszystkich. Odwrotnego zdania było 43 proc. respondentów. Ta proporcja zmieniła się na przestrzeni ostatnich 20 lat. Jeszcze w 1995 r. wynosiła ona 60 do 38.
Co więcej, pogłębiają się różnice w postawach względem aborcji w poszczególnych częściach USA, zwłaszcza między północą a południem wschodniej części kraju. Na obszarze Nowej Anglii (do którego przynależy sześć północno-wschodnich stanów: Connecticut, Maine, Massachusetts, New Hampshire, Rhode Island oraz Vermont) w latach 1995–96 za aborcją opowiadało się 70 proc. badanych przez Pew Research Center respondentów, a w latach 2012–13 wartość ta wynosiła 75 proc. Odsetek przeciwników spadł zaś o 6 pkt proc., z 26 do 20 proc. Tymczasem w stanach południa (Alabama, Arkansas, Kentucky, Luizjana, Missisipi, Oklahoma, Tennessee oraz Teksas) trend jest odwrotny. W latach 1995–96 za aborcją opowiadało się 52 proc. respondentów, a przeciw było 45. W latach 2012–13 proporcje się odwróciły: 40 proc. było za, a 52 – przeciw.