Nie są religijni, nie chodzą regularnie do meczetu. Fantazjują o heroizmie, przemocy i śmierci. Wykluczeni, w nihilizmie szukają tożsamości. Bez względu na to, kto stoi za zamachami w Brukseli, europejskie służby przyczyny radykalizacji nastrojów wśród muzułmanów znają od dawna.
Radykałowie to zwykle młodzi mężczyźni, sfrustrowani swoją sytuacją życiową / Dziennik Gazeta Prawna



Przykładem jest chociażby opracowanie przygotowane przez wydział badań behawioralnych brytyjskiego wywiadu MI5, o którym w 2008 r. donosił brytyjski dziennik „The Guardian”. Gazeta zdecydował się wówczas na publikację najważniejszych wniosków z raportu, który na bazie kilkuset przypadków starał się zbudować swego rodzaju portret współczesnego ekstremisty.
Jak się okazuje, znakomita większość z nich to 20-latkowie, chociaż trafiają się również 30-latkowie. To raczej mężczyźni. Ci starsi to często ludzie o ustabilizowanej sytuacji życiowej, którzy założyli już rodziny. Pod względem wykształcenia nie odstają od średniej reprezentowanej przez resztę społeczeństwa, choć często wykonują nieskomplikowane zawody. Nie praktykują regularnie, a wielu można uznać za religijnych nowicjuszy.
Poza kilkoma wyjątkami byli to obywatele brytyjscy, z czego około połowy urodziło się już w Zjednoczonym Królestwie. Część z nich przyjechała do Wielkiej Brytanii studiować lub w poszukiwaniu lepszego życia. Radykalizacja nastąpiła wiele lat po przyjeździe.
Zdaniem analityków MI5 silnie zakorzeniona religijność może przeszkadzać w radykalizacji. Ten motyw będzie się potem powtarzał wielokrotnie w opracowaniach dotyczących najnowszej fali ekstremizmu. – Wzorce rekrutacyjne w Europie sugerują, że z punktu widzenia procesu werbunku lepiej, kiedy rekrutowany nie jest religijny – opowiadał w rozmowie z „New Yorkerem” były werbownik do belgijskiej grupy Sharia4Belgium Maajid Nawaz (przeszedł na drugą stronę i pomaga brytyjskim władzom walczyć z radykalizacją).
Wśród czynników zwiększających podatność na radykalizację analitycy MI5 wymienili m.in. doświadczenie imigracji do Wielkiej Brytanii, w której czekała ich marginalizacja i rasizm; niemożność, pomimo wykształcenia, znalezienia godziwej pracy; przeszłość kryminalna; wielomiesięczny pobyt za granicą, gdzie można wejść w kontakt z ekstremistami; a także religijną naiwność.
– Członkostwo w grupie terrorystycznej zapewnia poczucie sensu i celu. Może prowadzić do wzrostu samooceny, poczucia kontroli i wpływu na własne życie. Niektórym spokój może zapewniać przekonanie o przyszłej nagrodzie, zarówno w raju, jak i pod postacią pozostania we wspólnej pamięci ruchu – cytował opracowanie brytyjski dziennik.
Zgadza się z tym francuski ekspert w tej dziedzinie Oliver Roy. Jego zdaniem spośród dżihadystów, którym udało się dokonać zamachów w ciągu ostatnich lat, grupy budowano na wzór rodzinnych więzi (w tym braci Kouachi odpowiedzialnych za masakrę w siedzibie satyrycznego czasopisma „Charlie Hebdo”; braci Abdeslam zaangażowanych w ostatni zamach w Paryżu, a także braci Carnajewów, którzy zdetonowali bombę podczas maratonu w Bostonie w kwietniu 2013 r.).
Zdaniem Roya ważnym elementem procesu radykalizacji jest poszukiwanie tożsamości. W tym sensie najnowsza fala ekstremizmu często nie ma wiele wspólnego z islamem, gdyż poddają się jej osoby, które nigdy nie weszły w styczność z mniejszością muzułmańską. Przykładem jest Maxime Hauchard, który całe życie spędził w normandzkiej wiosce Bosc-Roger-en-Roumois. W 2014 r. występuje na opublikowanym przez Państwo Islamskie materiale wideo dokumentującym poderżnięcie gardeł 16 syryjskim żołnierzom.
Roy stawia tezę, że w przypadku radykalizmu francuskiego mamy do czynienia praktycznie z dwoma grupami osób. Pierwsza to imigranci w drugim pokoleniu, druga – to świeżo nawróceni konwertyci, tacy jak Hauchard (w przeciwieństwie do Brytyjczyków specjalista nie obserwuje radykałów w pierwszym ani w trzecim pokoleniu). Reszta charakterystyki zgadza się z tym, co w raporcie napisali eksperci MI5. Nie mamy do czynienia z radykalizacją islamu, ale z islamizacją radykalizmu. – Niewielu z nich regularnie chodzi do meczetu. Ich fascynację budzą liderzy religijni, którzy często są samozwańczymi imamami. Radykalizacja bierze się z fantazji o heroizmie, przemocy i śmierci, a nie szariatu czy utopii. Są bardziej nihilistami niż utopistami – napisał na łamach „Le Monde” pod koniec ub.r. Roy.
Eksperci MI5 podkreślali znaczenie internetu dla radykalizacji. Rzadko kiedy następuje ona pod wpływem samego przeglądania stron internetowych, to możliwość kontaktu z innymi jest kluczowa. Znaczenie komunikacji elektronicznej dla radykalizacji podkreśla też raport holenderskiej Służby Wywiadu i Bezpieczeństwa (AIVD). – W przeszłości komunikacja zachodziła od jednego nadawcy do kilku odbiorców; teraz wielu nadawców komunikuje się z wieloma odbiorcami – czytamy. Media społecznościowe umożliwiły decentralizację ekstremizmu i pozwoliły na jego uelastycznienie.
W belgijskich służbach szykują się zmiany
– To, czego się obawialiśmy, się wydarzyło. Nasz kraj i nasi obywatele padli ofiarą podstępnego i tchórzliwego ataku terrorystycznego. Stoimy w obliczu trudnego czasu, ale musimy w tej sytuacji pozostać zjednoczeni i solidarni – mówił wczoraj belgijski premier Charles Michel. Władze kraju ogłosiły trzydniową żałobę narodową.
Od razu po zamachu podniesiono poziom zagrożenia terrorystycznego do najwyższego, czwartego. Od czasu listopadowych zamachów w Paryżu, których tropy wiodły do Brukseli, był on na trzecim poziomie. Wczoraj po południu wznowiono funkcjonowanie komunikacji miejskiej na większości linii, otwarto także dworce kolejowe, choć są na nich wzmożone patrole służb bezpieczeństwa. Zniesiono także zalecenie, aby pozostawać w domach, choć nadal władze apelują, by zachowywać czujność. Nie wiadomo na razie, jak długo lotnisko Zaventem będzie wyłączone z ruchu – na pewno dziś pozostanie zamknięte. Wzmocniono także ochronę elektrowni atomowej Tihange w pobliżu Liege i wycofano z niej wszystkich pracowników poza niezbędnymi do jej funkcjonowania.
Belgowie szybko przekonali się o słuszności decyzji o zwiększeniu finansowania walki z terroryzmem. Podjęto ją na początku lutego. Zakłada ona przeznaczenie dodatkowych 400 mln euro na ten cel, do rozdysponowania między różne agencje rządowe. W efekcie stan zatrudnienia ma wzrosnąć w tych organach o tysiąc etatów.
Szczególne miejsce w tych planach zajmuje policja, której przybędzie 500 etatów. Do tego 100 dodatkowych osób zatrudni belgijski odpowiednik naszej ABW, a 70 policja federalna. Wzmocniona kadrowo ma również zostać prokuratura; na 100 dodatkowych etatów może liczyć także wywiad. Ponadto pieniądze zostaną przeznaczone na zakup sprzętu i na kilka nowatorskich programów. Na program monitorowania mediów społecznościowych przypadnie 6,8 mln euro; 1 mln zostanie przeznaczony na specjalny system komunikacji, który w razie potrzeby będzie jednocześnie informował wszystkie najważniejsze osoby w państwie. 7,3 mln euro zostanie przeznaczone na ochronę Centrum Badań Jądrowych oraz Narodowego Instytutu Radioizotopów.