Był tak bardzo zmęczony ciągłym ukrywaniem się, że popadał w paranoję. Założyciel Al-Kaidy, najbardziej poszukiwany człowiek świata, utrzymywał obfitą korespondencję – z rodziną i członkami wysokiego szczebla swojej organizacji. Listy zostały przechwycone przez Amerykanów w maju 2011 r. w willi w pakistańskim mieście Abbottabad, gdzie bin Laden ukrywał się przez ostatnie lata życia i został zabity w ramach operacji „Trójząb Neptuna”.
Wywiad USA pierwszą transzę przetłumaczonej na angielski korespondencji odtajnił w maju ub.r. Kolejny zbiór ponad 100 listów biuro tamtejszego koordynatora służb specjalnych (Director of National Intelligence) opublikowało w ub. tygodniu.
Osama bin Laden starał się kierować swoją organizacją korespondencyjnie. W listach napomina, by członkowie Al-Kaidy nie tracili z oczu głównego celu, jakim jest osłabienie Stanów Zjednoczonych. „Niech skupią się na atakowaniu ambasad USA w takich krajach jak Sierra Leone i Togo, a także niszczeniu amerykańskich firm naftowych” – pisze do bojowników Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu. W tym samym liście wyjaśnia, że jest niedopuszczalne trwonienie sił w walce z lokalną policją i wojskiem.
Bin Laden jest zdania, że koncentracja działań na USA doprowadzi do wycofania się Ameryki z regionu i będzie możliwe osiągnięcie ostatecznego celu: wskrzeszenie kalifatu. „Musimy pozbawiać ich zasobów i siły, aż staną się tak słabi, że nie będą w stanie obalić żadnego Państwa Islamskiego, jakie powołamy” – pisze założyciel Al-Kaidy. I przestrzega przed próbami budowy takiego organizmu przedwcześnie. „Kluczowy jest właściwy czas”. To pokazuje różnicę w podejściu do realizacji wizji kalifatu między Al-Kaidą i Państwem Islamskim, które uważa, że trzeba go budować jak najszybciej.
Bin Laden sporo uwagi poświęcał formacji bojowników. Lider Al-Kaidy kładł szczególny nacisk na zapamiętywanie fragmentów Koranu, a także wykłady na temat islamu i dżihadu. Wśród zalecanych lektur są także pisma samego bin Ladena. Nie wiadomo, jakie konkretnie swoje dzieło poleca przyszłym dżihadystom Saudyjczyk, lecz w odtajnionych dokumentach zachowały się jego wskazówki dla bojowników co do sposobu życia. Bojownik powinien zachowywać pogodę ducha, modlić się, pościć, a z towarzyszami broni budować braterskie więzi, bowiem dżihad jest „przedsięwzięciem grupowym”.
Jednym z odtajnionych dokumentów z Abbottabadu jest formularz rekrutacyjny, w którym bardzo dokładnie jest oceniana przydatność przyszłych bojowników. Rekruci muszą odpowiedzieć w nim np., ile paszportów posiadają, w jakich krajach za granicą bywali, czy mają w rodzinie urzędnika gotowego pomóc sprawie, czy znają ekspertów w dziedzinach takich jak telekomunikacja lub chemia. Jest też pytanie o gotowość do wzięcia udziału w zamachu samobójczym, a także prośba o wpisanie kontaktu do osób, które mają być powiadomione na wypadek, jeśli rekrut zostałby męczennikiem.
Kilkukrotnie bin Laden skarży się w listach na uciążliwość życia w ukryciu. „Od kilku lat żyję w towarzystwie tych samych braci, którzy są już zmęczeni środkami bezpieczeństwa i wszystkim, co wiąże się z moją obecnością wśród nich” – pisze w liście do swojej trzeciej żony, Khairiah Saber. Z listów wynika, że tęskni za rodziną, a nawet zastanawia się nad tym, jak ją do siebie ściągnąć – nawet jeśli będzie się to wiązało z problemami logistycznymi. „Uwierz mi, bardzo ciężko pracuję nad tym, aby żyć z Tobą, nawet jeśli będzie to oznaczało konieczność zmiany ludzi, którzy mi towarzyszą”. W innym liście pyta adresata, czy nie zna zaufanych ludzi, którzy mogliby wyręczyć w ukrywaniu przywódcy Al-Kaidy dotychczasowych „braci” (chodzi o znalezienie innej lokacji niż ta, którą zajmował pod koniec swojego życia w Abbottabadzie; ostatecznie Khairiah udało się ściągnąć do willi).
Tęsknota ta zresztą jest odwzajemniana. „Mam do Ciebie prośbę, ojcze. Jeśli pojawi się możliwość, aby cię odwiedzić, nie pozwól, abyśmy jej nie wykorzystali” – pisze w liście bez daty córka Khadijah. Zaznacza, aby bin Laden uwzględnił prośbę tylko wtedy, jeśli nie narazi ona jego bezpieczeństwa.
Życie w ciągłym zagrożeniu sprawiło, że u lidera Al-Kaidy pojawiła się paranoja. Swoją trzecią żonę napomina, aby podała mu szczegóły dotyczące zabiegu dentystycznego, jaki przeszła w Iranie, ponieważ mogła zostać wyposażona w czip służący do lokalizacji. Paranoja ta zresztą była uzasadniona. Inny z dokumentów, zatytułowany „Wnioski wyciągnięte z wydarzeń po upadku Emiratu Islamskiego” (czyli po amerykańskiej inwazji na Afganistan), zawiera listę aresztowań i udanych likwidacji bojowników, do których doszło na skutek ich nieodpowiedzialnego zachowania, tj. wykonywania połączeń telefonicznych czy noszenia zwracającego uwagę ubioru. Winą za pojmanie Abu-Zubajdy (który był przetrzymywany najpewniej w Polsce) bin Laden obarcza zbytnie otwarcie się na pakistańskich bojowników i łączność telefoniczną.
Bin Laden kieruje w listach słowa także do Amerykanów. Koncentruje się w nich głównie na przekonywaniu o bezsensie prowadzenia wojny z terroryzmem. „Nigdy w swojej historii nie braliście udziału w tak długim konflikcie ani w tak drogim”.
W kilku miejscach odnosi się do tego, że w wyniku tej wojny dolar słabnie (nawet jeśli taki wniosek byłby uprawniony, to bin Laden nie zdawał sobie najwyraźniej sprawy z ekonomicznych dobrodziejstw tego stanu rzeczy). W jednym z listów (bez daty) stwierdza również: „Prowadzimy dżihad od 30 lat. Przez ten czas ani jeden z naszych bojowników nie popełnił samobójstwa, podczas gdy u was ludzie codziennie odbierają sobie życie. Jeśli chcecie, kontynuujcie tę walkę”.
Bojownik powinien zachować pogodę ducha, modlić się i pościć