Rząd, który wyprowadził Zieloną Wyspę z kryzysu, nie zostanie na drugą kadencję. W obliczu groźby Brexitu jedynym sensownym rozwiązaniem jest niepraktykowana w tym kraju wielka koalicja.
Najwyższy w Europie wzrost gospodarczy i spadające z miesiąca na miesiąc bezrobocie nie wystarczyły rządzącej w Irlandii koalicji do utrzymania władzy. W piątkowych wyborach parlamentarnych wyłoniony został parlament, w którym trudno będzie o zgodną i stabilną koalicję, co może zaszkodzić irlandzkiej gospodarce – szczególnie w czasie, gdy obawia się ona skutków ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Centroprawicowa Fine Gael, większa z dwóch partii dotychczasowej koalicji, zajęła wprawdzie pierwsze miejsce, ale jej wynik – 25,5 proc. – był znacznie słabszy niż pięć lat temu i sporo poniżej ostatnich sondaży. Jeszcze gorzej wypadł jej partner, Partia Pracy, której poparcie spadło z prawie 20 do niespełna 6,6 proc. Drugie miejsce, uzyskując 24,3 proc. głosów, zajęła centrowa partia Fianna Fail, która obarczana była winą za doprowadzenie do kryzysu gospodarczego pod koniec ubiegłej dekady, za co została ukarana w poprzednich wyborach, a dobre wyniki uzyskali także lewicowa Sinn Fein, mniejsze ugrupowania i kandydaci niezależni.
Nie czekając na ostateczne wyniki – te ze względu na skomplikowaną ordynację miały być ogłoszone wczoraj wieczorem lub zostaną podane dziś – premier Enda Kenny przyznał, że dotychczasowa koalicja nie utrzyma władzy.
– Jest to rozczarowanie dla Fine Gael. Można oczywiście się spierać o przyczyny takiej decyzji wyborców, ale nie można jej kwestionować – oświadczył Kenny. Przedwyborcze sondaże wskazywały, że koalicja nie uzyska bezwzględnej większości, ale miało brakować do tego 10–12 mandatów, co umożliwiałoby funkcjonowanie rządu mniejszościowego. W obecnej sytuacji nie ma na to żadnych szans.
Wyniki, które irlandzkie media nazywają trzęsieniem ziemi, są tym bardziej zaskakujące, że irlandzka gospodarka wskazywana jest jako modelowy przykład wychodzenia z kryzysu. Rząd Kenny’ego przeprowadził – szczególnie przez pierwsze trzy lata – wiele bolesnych cięć, ale przyniosły one bardzo dobre efekty. Irlandia nie tylko wyszła z programu pomocowego UE, ale też jest najszybciej rozwijającą się gospodarką na kontynencie. Wstępne dane mówią, że w zeszłym roku jej PKB wzrósł o 6,6–6,9 proc., bezrobocie, które w szczytowym momencie kryzysu przekraczało 15 proc., spadło w styczniu do 8,6 proc., zaś dług publiczny spada szybciej niż zakładano i jeszcze w zeszłym roku zszedł poniżej symbolicznej granicy 100 proc. PKB. Tym samym Irlandia poszła śladem Portugalii i Hiszpanii, w których partie rządzące też wyprowadziły gospodarkę na prostą i nawet zajęły pierwsze miejsce w wyborach, ale uzyskały zbyt mało mandatów, by mogły pozostać u władzy.
W Irlandii Fine Gael niekoniecznie musi zostać całkowicie odsunięta od rządów, ale na pewno będzie się musiała nimi podzielić bardziej niż do tej pory. Szanse, że Fine Gael i Partia Pracy dokooptują do koalicji kilkoro niezależnych i którąś z mniejszych partii, są niewielkie, bo ich programem był sprzeciw wobec oszczędności, zatem nie poprą rządu, które je przeprowadzał. Jedynym sensownym układem byłaby bezprecedensowa wielka koalicja Fine Gael i Fianna Fail. Obie partie nie są odległe programowo, ale dzieli je historia. Pierwsza wywodzi się z obozu tych, którzy poparli irlandzko-brytyjski traktat z 1921 r. o utworzeniu Wolnego Państwa Irlandzkiego i podziale wyspy, druga – z obozu jego przeciwników. Przed wyborami obie partie zgodnie wykluczały możliwość koalicji i choć nadal byłaby to trudna współpraca, pojawiają się już takie sugestie, by przez połowę kadencji premierem był przedstawiciel jednej, a przez drugą połowę – drugiej.
Argumentem decydującym o przełamaniu kilkudziesięcioletniej niechęci może być zaplanowane na czerwiec brytyjskie referendum w sprawie pozostania w UE. Wielka Brytania jest największym partnerem handlowym Irlandii, więc to Dublin najmocniej odczuje ewentualny Brexit i taka perspektywa budzi tam duży niepokój. Brak stabilnego rządu nigdy nie jest dobry, ale w tym newralgicznym okresie miałby jeszcze gorsze skutki. Gdyby Londyn, który przed laty podzielił politycznie Irlandczyków, teraz mimowolnie doprowadził do wielkiego pojednania, byłoby to bardzo symboliczne.