Prezydent zaznaczył, że choć zabici i ranni w grudniu'70 oraz ich rodziny nie doczekali sprawiedliwości na poziomie prawnym i państwowym, to w sercach uczciwych Polaków zawsze byli, są i będą. "Za III RP po '89 roku, która nie umiała ukarać sprawców tej zbrodni - wstyd. (...) Za III RP, w której komunistycznych bandytów nazywano - bo byli tacy - ludźmi honoru, za tę III RP, która z honorami wojskowymi i państwowymi pochowała większość oprawców '70 roku - wstyd" - mówił Andrzej Duda.
Prezydent dodał, że robotnicy Grudnia'70 przelali krew za godność, normalne warunki pracy i życia. Między innymi dzięki ich ofierze Polacy zrozumieli, jak bardzo są oszukiwani przez władzę i partię, która nazywa siebie robotniczą. Bez tego nie byłoby Solidarności i obecnej Polski - dodał prezydent. Zaznaczył, że we współczesnej Polsce "nie naprawiono wymiaru sprawiedliwości i między innymi dlatego ich oprawcy odeszli bezkarni". "Można odnieść wrażenie, że władze III RP, które w dużej części składały się z ludzi byłej opozycji, ukarały Wybrzeże i stoczniowców, którzy wtedy protestowali. Stocznie zlikwidowano" - dodał Andrzej Duda.
Prezydent zapowiedział, że zrobi, co w jego mocy, by Rzeczpospolita była naprawiona, stała się państwem uczciwym i sprawiedliwym. Prezydent poprosił o wsparcie tych zmian.
To właśnie w Gdyni 45 lat temu doszło do najtragiczniejszy wydarzeń podczas strajków robotników, które trwały od 14 do 22 grudnia. W gdyński "czarny czwartek" zginęło 18 osób. Do stoczniowców, którzy posłuchali apelu ówczesnego wicepremiera Stanisława Kociołka namawiającego do powrotu do pracy, i którzy przyjechali kolejką na dworzec, milicja i wojsko otworzyły ogień.
W sumie w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu, podczas protestów przeciwko podwyżce cen żywności i fatalnym warunkom pracy, śmierć poniosły co najmniej 44 osoby, a ponad tysiąc sto zostało rannych.