Krytykowanie Polski przez rosyjską dyplomację za rozebranie pomnika rosyjskiego generała wpisuje się w szerszą strategię - uważa Piotr Kościński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Po demontażu monumentu upamiętniającego w Pieniężnie generała Iwana Czerniachowskiego z Moskwy napływają komentarze, że Polska rozpętała wojnę przeciwko pomnikom.

Kościński nazywa reakcję rosyjskiej dyplomacji przesadzoną, zwraca jednocześnie uwagę, że wpisuje się w szerszą strategię ukazywania Polski jako kraju który zapomniał czasy II wojny światowej i swoich "wybawicielach", a teraz wspiera ukraiński rząd nawiązujący do pro-faszystowskiej OUN-UPA z tamtych czasów, co miało by oznaczać, że Polska współpracuje z ukraińskimi faszystami. Kościński nazywa tego typu sugestie absurdem, zwraca on też uwagę, że rosyjskie media milczą na temat niszczenia żołnierzy AK przez sowieckiego generała.

Analityk przypomina też, że międzynarodowe umowy przewidują ochronę grobów wojskowych, a Polska wypełnia te zobowiązania, w tym przypadku mamy jednak z czym innym do czynienia. Nie jesteśmy zobligowani do chronienia pomników obcych generałów, zwłaszcza gdy są to osoby, które być może przyczyniły się do wyzwolenia Polski spod okupacji hitlerowskiej, ale też uczynili wiele złego Polakom - podsumowuje Kościński.

Oburzone rozebraniem pomnika rosyjskie władze jeszcze w czwartek wezwały polską ambasador. W trakcie spotkania padły słowa protestu, rosyjski rząd domaga się też natychmiastowego wstrzymania procesu demontażu radzieckich pomników.