Internet popiera Prawo i Sprawiedliwość, wieszczy koniec tryumfalnego pochodu Pawła Kukiza i daje nadzieję Ryszardowi Petru – jego nazwisko jest wyszukiwane w sieci niemal tak często, jak Ewy Kopacz.
Internet to dla polskich polityków stosunkowo nowe pole wyborczej walki. W sieci toczy się batalia o dużą część niezdecydowanych wyborców. Analiza trendów w internecie pozwala szybciej przewidywać zmiany nastrojów. A być może także wyniki wyborów.
– Dla polityków reprezentatywny sondaż jest podstawowym źródłem informacji. Jest on jednak narażony na wiele pułapek. Sondaż to obraz chwili, informacja o stanie rzeczy na moment, w którym był przeprowadzany. Analiza zachowań w internecie może dać dobrą korektę, jeśli chodzi o szybsze, bardziej dynamiczne procesy – mówi dr Norbert Maliszewski, politolog zajmujący się analizą procesów decyzyjnych. – Słabością sondaży jest też to, że mierzą one deklaracje. Tymczasem część wyborców wstydzi się przyznać ankieterowi do swoich preferencji. W internecie wyszukują natomiast według prawdziwych sympatii – dodaje.
Przydatność obserwacji internetu potwierdziła kampania prezydencka. Jeszcze na początku maja sondaże dawały zwycięstwo Bronisławowi Komorowskiemu. Ubiegający się o reelekcję kandydat miał nad Andrzejem Dudą 8 punktów procentowych przewagi. W tym samym czasie statystyki wyszukiwań w Google’u już pokazywały dwukrotnie większe zainteresowanie politykiem popieranym przez PiS. Ta przewaga utrzymywała się do końca kampanii.
Wyniki wyszukiwania w Google’u jako pierwsze pokazały też skokowy wzrost popularności Pawła Kukiza. Były muzyk miał nad urzędującym wówczas prezydentem nawet ponadtrzykrotną przewagę. I choć nie wygrał wyborów prezydenckich, osiągnął wynik, którego nikt wcześniej nie przewidział. Zdobył 20,8 proc. głosów wyborców.
Dziś Platforma i PiS cieszą się w wyszukiwarce mniej więcej podobnym zainteresowaniem. Zdecydowanie więcej uwagi internauci poświęcają jednak PiS w komentarzach. Z raportu przygotowanego przez firmę Newspoint dla serwisu TajnikiPolityki.pl wynika, że Prawo i Sprawiedliwość to najczęściej wzmiankowana w mediach społecznościowych partia polityczna.
W okresie między 21 lipca a 3 sierpnia pojawiło się o niej aż 40 tys. komentarzy. To 46 proc. wszystkich wzmianek dotyczących partii politycznych. Platforma Obywatelska miała 27 tys. komentarzy, czyli 32 proc. całej badanej próby.
Sama częstość wyszukiwania, wspominanie o polityku czy całej formacji to jednak nie wszystko. Ważny jest też wydźwięk publikowanych w internecie materiałów.
Po powyborczym okresie ciszy Paweł Kukiz ponownie króluje w Google Trends, dwukrotnie przewyższając liczbą zapytań premier Ewę Kopacz. Łaska internautów jednak na pstrym koniu jeździ. To, co jeszcze trzy miesiące temu wyniosło Kukiza na trzecią pozycję w prezydenckim wyścigu, dziś prawdopodobnie pociągnie go w dół. W raporcie Newspoint widać, że spośród 13 tys. komentarzy, które w pierwszym tygodniu sierpnia zamieścili o nim internauci, aż 27 proc. miało negatywny wydźwięk.
Opublikowany dzień później sondaż Millward Brown dla Faktów TVN był dla Kukiza druzgoczący. Jego poparcie wyniosło 12 proc. To o 6 pkt proc. mniej niż w poprzednim. Sondaż potwierdził passę PiS, który może liczyć już na 35 proc. głosów wyborców. PO natomiast zdobyłaby 26 proc.
Niezmiennym, 5-procentowym poparciem cieszy się ruch, na którego czele stanął Ryszard Petru. Jego nazwisko jest wyszukiwane w Google’u niemal tak często, jak premier Ewy Kopacz, a zainteresowanie utrzymywało się przez ostatni miesiąc na stałym poziomie. W badaniu Newspoint ma on jednak nieporównanie korzystniejszy udział komentarzy negatywnych – jedynie 19 proc. z wszystkich 2,2 tys., które napisali o nim internauci.
Ryszard Petru jest absolutnym rekordzistą, jeśli chodzi o komentarze pozytywne – stanowią one aż 18 proc. wszystkich o nim napisanych. W przypadku Ewy Kopacz to 9 proc., a Beaty Szydło – 8 proc.
Analiza komentarzy pokazuje, że nad Ewą Kopacz zbierają się czarne chmury. Z jednej strony jest najczęściej wspominanym w mediach społecznościowych politykiem, między 21 lipca a 3 sierpnia pojawiło się na jej temat ponad 66 tys. opinii. Aż 31 proc. z nich było jednak negatywnych. Co trzecia negatywa była internetowym hejtem, czyli ostrą, niemerytoryczną, a często także wulgarną krytyką. Dla porównania: o Beacie Szydło, kandydatce PiS na premiera, wygłoszono w badanym czasie tylko 12 tys. komentarzy. Jedynie 24 proc. było negatywnych. Z nich tylko 7 proc. analitycy zaliczyli do hejtu.
– W przypadku komentarzy w internecie trudno jest oddzielić, co jest przyczyną, a co skutkiem. Czy pierwsze było rzeczywiste niezadowolenie z rządów premier Kopacz, a dopiero za nim poszły negatywne komentarze czy odwrotnie – komentuje dr Maliszewski. – Potencjalni wyborcy, czytając negatywne opinie o jej działaniach, coraz słabiej ją oceniają – podsumowuje.
Co trzeci młody Amerykanin wybiera na podstawie informacji z mediów społecznościowych
Analizowanie internetowych trendów to abecadło sztabów wyborczych w Stanach Zjednoczonych. Eksperci przekonują, że swoją pierwszą kampanię prezydent Barack Obama wygrał właśnie dzięki aktywności w sieci. Według danych Pew Research Center także w kolejnej, z 2012 r., media społecznościowe miały dla niego ogromne znaczenie – 30 proc. młodych głosujących dokonało wyboru między Mittem Romneyem a Barackiem Obamą na podstawie komentarzy, które w portalach społecznościowych zamieszczali o nich rodzina lub znajomi.
Obecnie zacięta walka o kandydaturę rozgrywa się w Partii Republikańskiej. Choć jeszcze niedawno zdecydowanym faworytem tego wyścigu był Jeb Bush, syn i brat poprzednich prezydentów USA, dziś internet pyta wyłącznie o Donalda Trumpa. Google opublikowało interaktywną grafikę, która pokazuje, jak rozkładały się wyniki wyszukiwania na poszczególne hrabstwa. Tylko w kilku procentach regionów liderem wyszukiwania był nie kto inny niż potentat na rynku nieruchomości. Jego hegemonię potwierdzają zresztą sondaże – w wyścigu o nominację swojego ugrupowania ma dwukrotną przewagę nad kolejnym kandydatem. Na Trumpa zagłosowałoby 26 proc. republikanów. Na Jeba Busha – 12 proc.
Jeśli wziąć pod uwagę wszystkich potencjalnych kandydatów na prezydenta USA, najwięcej wyszukiwań dotyczy jednak Hillary Clinton. Pytania, które zadają Google’owi internauci, nie pozostawiają wątpliwości co do jej rozpoznawalności – tylko przy niej i Donaldzie Trumpie jedną z pięciu najczęściej wyszukiwanych fraz nie jest hasło „kim jest?”. Co ciekawe, jedną z osób, u których to pytanie jest jednym z najczęstszych wyników wyszukiwań, jest Jeb Bush.