Przyjętą w marcu umowę obie strony przedstawiały jako sukces. Dziś Izraelczycy zastanawiają się, czy uwzględniona w niej lista muzeów nie jest dla nich zbyt problematyczna.

Instytut Jad Waszem ma przeprowadzić inspekcję polskich obiektów historycznych, które znalazły się na załączonej do umowy między rządami Polski i Izraela liście rekomendowanych punktów wycieczek izraelskich uczniów nad Wisłę. Za dwa miesiące ustalenia zostaną przedstawione parlamentarnej komisji ds. ocalałych z Holokaustu. Z doniesień dziennika „Ha-Arec” wynika, że ta podejmie następnie decyzję, jak powinna przebiegać współpraca z ministerstwami spraw zagranicznych i edukacji w zakresie wizyt młodzieży. Podczas ubiegłotygodniowej debaty w Knesecie dyrektor Jad Waszem Cwika Fejra’izen powiedział, że instytut jeszcze nie otrzymał listy, ale do czasu jej zbadania „wizyty powinny się nadal odbywać”.

Zawarte porozumienie reguluje zasady organizacji wizyt izraelskiej młodzieży nad Wisłą. Miało ono rozwiązać dwa podstawowe elementy sporu między Polską a Izraelem: bezpieczeństwo uczniów i program edukacyjny. Wynika z niego, że izraelska ochrona nie straci prawa do przyjazdów z bronią, ale będzie musiała za każdym razem występować o zgodę na jej wwóz. Na początku negocjacji celem strony polskiej była rezygnacja przez Izrael z uzbrojonej ochrony, ale nie został on osiągnięty. Udało się za to przekonać Izraelczyków do włączenia do programu wycieczek elementów związanych z polską historią i kulturą. W umowie, z którą zapoznał się DGP, czytamy, że jej celem jest zapewnienie kolejnym pokoleniom młodzieży polskiej i izraelskiej możliwości wzajemnego poznania historii swoich narodów. Zarówno tej dotyczącej Holokaustu, jak i innych zbrodni II wojny światowej. W marcu obie strony przedstawiły finał rozmów jako sukces. – Jestem pewien, że doprowadzi to do jeszcze bliższej współpracy między nami – mówił premier Binjamin Netanjahu. Dziś w państwie żydowskim trwa jednak dyskusja, czy podpisując porozumienie, Izraelczycy nie poddali się przypadkiem „dyktatowi Warszawy”.

– Są pewne kwestie, w których nie szłabym na kompromis. Nie możemy zamienić pamięci o Holokauście w biznes – przekonywała w Knesecie opozycyjna posłanka Meraw Kohen. I dodała, że wygląda to jak „umowa o poddaniu się”. To ona poprosiła Jad Waszem o „dogłębne zbadanie”, czy w polskich obiektach historycznych „nie są prezentowane fałszywe treści, na nowo przepisujące historię”. Co jest przedmiotem sporu? Rekomendowane miejsca podzielono na trzy kategorie. Pierwszą stanowią muzea martyrologiczne (w tym Muzeum Katyńskie, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej czy Muzeum Krakowa). Kolejna to najważniejsze obiekty prezentujące historię i dziedzictwo Polski. Wśród nich znalazły się m.in. muzea narodowe w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu. Wymieniono także Łazienki Królewskie i zamki królewskie w Warszawie i Krakowie. Ostatnia kategoria – muzea i instytucje pamięci dokumentujące dziedzictwo żydowskie i dialog polsko-żydowski – składa się z trzech pozycji: Żydowskiego Instytutu Historycznego im. Emanuela Ringelbluma, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin oraz Muzeum – Zespołu Synagogalnego we Włodawie.

Związana z Jad Waszem badaczka Chawi Drejfus w rozmowie z DGP mówi, że nawet jeśli ani jeden nastolatek nie odwiedzi wymienionych miejsc (izraelskie media podkreślały w marcu, że wizyty nie będą obowiązkowe – red.), to fakt, że Izrael zgodził się na – jej zdaniem – zniekształconą narrację, która jest prezentowana w niektórych z nich, stanowi problem. – Na liście można znaleźć miejsca, które nie zostały jeszcze otwarte. Nie wiemy więc, co zostanie tam zaprezentowane. A świadomość promowanej przez polski rząd polityki historycznej oraz słuchanie polskich urzędników wypowiadających się na ich temat rodzi tylko więcej pytań – mówi. I dodaje, że zarekomendowano też obiekty, które „zostały zmuszone do zmiany ekspozycji zgodnie z wypaczoną narracją historyczną polskiego rządu”. – Inne miejsca przeinaczają ważny temat Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Pokazywane są w nich nie tylko nazwiska nieuznawane przez Jad Waszem. Mają także tendencję do pomijania dobrze udokumentowanych ciemnych stron historii. Tak jest m.in. w muzeum w Markowej i obiektach w Ostrowi Mazowieckiej – przekonuje.

Izraelski resort edukacji przyznał, że nie przeprowadził dotychczas kontroli polskich muzeów, a nawet dodał, że „nie powinno się tego robić”, bo – jak przekonuje – fakt występowania problematycznych z perspektywy Żydów treści nie oznacza, że „wykwalifikowany przewodnik nie może przedstawić ich młodym obywatelom kraju we właściwy sposób”. – W niektórych miejscach pamięci znajdują się elementy częściowo prawdziwe lub przedstawione w sposób, który my postrzegamy inaczej. My opowiadamy naszą prawdę i naszą historię – tłumaczyła cytowana przez „Ha-Arec” Li’at Salomon z resortu edukacji. – Chodzi o to, że lista została przyjęta w kształcie, który umożliwił umieszczenie na niej obiektów, które mogą promować zniekształconą narrację historyczną – ripostuje Drejfus. Odpowiadając na wątpliwości strony izraelskiej, wiceszef dyplomacji Paweł Jabłoński pisał w kwietniu na Twitterze, że umowa jest dla obu stron korzystna. „Młodzież z obu krajów będzie mogła lepiej poznać historię i swoich rówieśników, by bez uprzedzeń budować polsko-izraelskie relacje na dekady w przyszłość” – przekonywał. ©℗