Według Belga, stosując taką cenową dyskryminację Wenecja narusza traktaty, zakazujące wszelkiej dyskryminacji ze względu na przynależność państwową. Ogranicza też swobodne świadczenie usług wewnątrz wspólnoty w odniesieniu do obywateli państw członkowskich.
W skardze turysta podaje przykłady - za przejazd tramwajem wodnym mieszkaniec Wenecji płaci jedno euro 30 centów, przyjezdny - siedem euro. Do Pałacu Dożów miejscowi wchodzą za darmo, turyści płacą 18 euro od osoby. Różnice są nawet w opłacie za toaletę: 25 centów stali mieszkańcy, dwa razy tyle obcy. W rezultacie za to, za co czteroosobowa rodzina z Wenecji zapłaci jedynie 12 euro, rodzina z zagranicy zapłaci 136 euro.
Władze miasta nad Laguną nie ustosunkowały się jeszcze do skargi złożonej w Brukseli. Stali mieszkańcy, których jest 59 tysięcy, uważają w większości, że ich miasto stało się rodzajem disneylandu, ponieważ każdego roku zalewa je od 20 do 25 milionów turystów. Musimy się jakoś bronić - mówią Wenecjanie.