To nie był wypadek, a oficjalne śledztwa nie doprowadziły nas do prawdy - to główne wnioski z dzisiejszej debaty "5 lat po katastrofie smoleńskiej. Co dziś wiemy?", jaka odbyła się w Parlamencie Europejskim. Spotkanie zostało zorganizowane przez grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do których należą europosłowie Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaniem uczestniczącego w debacie Antoniego Macierewicza, stojącego na czele zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej, 10 kwietnia 2010 roku był wstępem do obecnych wydarzeń na Wschodzie Europy.

Szef frakcji Syed Kamall wskazywał, że Polska w ciągu tych 5 lat od tragedii była traktowana w niedopuszczalny sposób. „Polscy śledczy nie mieli dostępu do miejsca katastrofy, czarne skrzynki nigdy nie zostały zwrócone, a wrak został potraktowany jak kawał metalu, bez precyzji koniecznej w śledztwie” - mówił Kamall.

Niezależny duński ekspert Glen Jorgensen nie ma wątpliwości, że to co się stało 10 kwietnia 2010 roku to nie był wypadek, a na pokładzie samolotu Tu-154M doszło do przynajmniej dwóch eksplozji. „Dane jakie mamy, a jest ich bardzo dużo, są jak wielka układanka, każdy jej element doskonale do siebie pasuje, dając jasny obraz tego co się stało” - powiedział Jorgensen.

Antoni Macierewicz podkreślał zaś, że katastrofa smoleńska była długo przygotowywaną akcją. „Można by rzec, że była to pierwsza salwa w wojnie, która trwa dzisiaj na Wschodzie Europy i która coraz bardziej dramatycznie zbliża się do granic Unii Europejskiej i NATO” - powiedział Macierewicz.