Amerykański rząd wycofuje cały swój personel z Jemenu. Poinformował o tym Departament Stanu. Powodem jest pogorszenie się sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa. Waszyngton już w zeszłym miesiącu zamknął swoje placówki dyplomatyczne w Jemenie. Teraz wycofanych zostanie między innymi stu amerykańskich żołnierzy, którzy jeszcze pozostają w tym kraju.

Oświadczenie Departamentu Stanu głosi, że amerykański rząd będzie monitorował zagrożenie terrorystyczne, wychodzące z Jemanu, i będzie mu przeciwdziałał. Podczas dzisiejszego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, poświęconego sytuacji w tym kraju, Stany Zjednoczone przyłączą się do tych członków Rady, którzy wspierają prezydenta Jemenu, Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Departament Stanu wezwał rebeliantów z ugrupowania Huti i ich sojuszników do zaprzestania ataków na siły prezydenta.

Prezydent al-Hadi zwrócił się do Rady Bezpieczeństwa o interwencję twierdząc, że szyiccy rebelianci wspierani przez Iran chcą go obalić. Huti, które od września kontroluje stolicę Jemenu Sanę, zmusiło prezydenta do wyjazdu do Adenu na południu kraju. 3 dni temu w mieście doszło do starć między zwolennikami prezydenta Hadiego a stronnikami jego poprzednika, Alego Abdullaha Saleha.

Przedwczoraj w zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęło około 150 osób, a przeszło 350 zostało rannych. Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie.