Państwo Islamskie przyznało się do samobójczych zamachów w Jemenie. Według ostatnich informacji, w atakach na dwa meczety w stolicy kraju Sanie zginęło 87 osób, a 260 zostało rannych.

Dwaj terroryści wysadzili się w powietrze podczas modlitw w meczecie Badr na południu miasta. Trzeci zamachowiec zdetonował bombę przed meczetem Al-Haszahusz w północnej części Sany. Ofiarami wybuchów są wierni, którzy przyszli do meczetów na piątkowe modlitwy. Szpitale w mieście apelują o oddawanie krwi dla rannych. 30 z nich jest w stanie krytycznym.

Na razie nikt nie przyznał się do zorganizowania zamachów. Do zaatakowanych meczetów uczęszczają zwolennicy rebelianckiego ruchu Huti, który od września zeszłego roku kontroluje stolicę Jemenu. Do walki z szyickim ruchem Huti wezwał działający w Jemenie odłam Al Kaidy.

Wczoraj w Adenie na południu kraju doszło do starć między zwolennikami prezydenta Abd-Rabbu Mansura Hadiego a stronnikami jego poprzednika, Alego Abdullaha Saleha. Prezydent został ewakuowany ze swego pałacu po tym, jak niezidentyfikowany samolot ostrzelał budynek. Według przedstawicieli władz, na rezydencję zrzucono bombę lub wystrzelono pocisk rakietowy. Prezydent oświadczył później, że była to próba wojskowego zamachu stanu.

Prezydent Hadi przeniósł się do Adenu w połowie lutego. Wcześniej Huti wymusili na nim deklarację zrzeczenia się prezydentury i przetrzymywali go przez miesiąc w areszcie domowym w Sanie.