Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama zadeklarował podjęcie "znacznie bardziej agresywnych" kroków przeciw eboli. W Białym Domu dyskutowano, jak skutecznie powstrzymać rozwój wirusa eboli w Stanach Zjednoczonych.

Barack Obama rezygnuje z prowadzenia kampanii przed listopadowymi wyborami do Kongresu i spotyka się z przedstawicielami Centrum Kontroli i Prewencji Chorób.

Amerykański przywódca podkreślił, że władze przygotowane są na zdecydowaną i agresywną walkę, która w konsekwencji zatrzyma rozprzestrzenianie się eboli w Stanach Zjednoczonych.

Prezydent powiedział, że Amerykanie nie mogą mieć wątpliwości, co do skuteczności ich służby zdrowia w walce z epidemiami. "Przedstawiciele specjalnie przeszkolonych służb sanitarnych w razie potrzeby będą działać natychmiast, gdy tylko u kogoś zdiagnozowany zostanie wirus. Nie możemy panikować. To nie jest sytuacja jak na przykład z grypą, która w przeciwieństwie do eboli rozprzestrzenia się zdecydowanie łatwiej, bez specjalnych symptomów" - zaznaczył Obama.

Amerykański prezydent zdecydowanie podkreślił, że krajowi nie grozi epidemia, a możliwość jej wybuchu jest minimalna. "Jeżeli stosujemy się do wszystkich zasad nakreślonych przez służby sanitarne, to możliwość rozprzestrzenienia się wirusa w naszym kraju jest minimalna" - podkreślał Barack Obama i dodał, że władze będą agresywnie reagować w przypadku kolejnych zachorowań.

Prezydent omawiał też obecną sytuację z kanclerz Niemiec oraz premierami Włoch i Wielkiej Brytanii. Cześć kongresmenów, zarówno z obozu Demokratów, jak i Republikanów, uważa, że Obama powinien tymczasowo wstrzymać wydawanie wiz oraz wprowadzić zakaz wiazdu do Stanów Zjednoczonych dla osób przebywających ostatni w krajach Afryki dotkniętych epidemią.

W szpitalu w Dallas znajduje się druga chora na ebolę pielęgniarka. Zaraziła się ona od pacjenta, którym wcześniej się opiekowała. Dzień przed diagnozą leciała o samolotem z Cleveland do Teksasu. Służby sanitarne przy współpracy z linią lotniczą poszukują 132 pasażerów, którzy byli na pokładzie w obawie, że mogli oni zostać zarażeni.