24 dni przed referendum niepodległościowym w Szkocji, w półtoragodzinnej debacie telewizyjnej starli się w Glasgow przywódcy kampanii za i przeciw zerwaniu unii z Anglią. Niezwykle trudno ocenić, kto w niej zwyciężył.

W opinii mediów, lider zwolenników niepodległości Alex Salmond przegrał pierwszą debatę 3 tygodnie temu, bo zabrakło mu rzetelnych argumentów ekonomicznych. I tym razem Alex Salmond nie miał tych argumentów, ale wydaje się że to on zepchnął do defensywy lidera kampanii "Razem Lepiej", Alistaira Darlinga. Salmond znał z góry jego argumenty - jak ten, że kończą się złoża ropy i gazu spod Morza Północnego. "Nie da się uciec od faktu, że każda wydobyta baryłka ropy oznacza, iż zostało jej o jedną baryłkę mniej" - mówił Alistair Darling. Alex Salmond ripostował: "Kampania "Nie" jako jedyna na świecie uważa, że poważne rezerwy ropy i gazu to jakaś klątwa..."
Podobnie było z argumentami Darlinga, że Szkocja zostanie bez własnej waluty i nie zdoła sfinansować służb publicznych. Alex Salmond odparowywał je, cytując przykłady mniejszych państw, jak Dania, czy Norwegia, które umiejętnie wyzyskują swój potencjał.

Debata była demagogiczna, chaotyczna i krzykliwa i nie wydaje się, by wyłoniła wyraźnego zwycięzcę. W opinii brytyjskich mediów była to ostatnia szansa Alexa Salmonda, by przechylić opinię publiczna na stronę obozu niepodległości, który we wszystkich sondażach pozostaje w tyle za zwolennikami integralności.