Francuzi oczekują zmian w rządzie. To reakcja na wyniki wyborów do władz samorządowych. Wygrała w nich prawica. Sukces odnieśli ekstremiści z Frontu Narodowego.

Ponad sto dużych miast Francji przeszło spod rządów lewicy w ręce gaullistowskiej, republikańskiej prawicy, która według wstępnych wyników wygrała 45 do 43 procent z rządzącymi socjalistami. Co więcej, Front Narodowy zwyciężył co najmniej w trzech dużych miastach i powoli staje się znaczącą siłą na francuskiej mapie politycznej.

W drugiej turze więcej niż czterech na dziesięciu uprawnionych nie pofatygowało się do urn wyborczych - o cztery punkty mniej niż przed sześcioma laty. Ocenia się, że wśród wyborców dominowała frustracja spowodowana polityką socjalistów i prezydenta Francois Hollande’a oraz poczucie, że te wybory niczego nie zmienią w szarej codzienności przeciętnego Francuza, dręczonego kryzysem i bezrobociem.

Najboleśniejsze dla lewicy jest odebranie jej władzy w miastach, głównie przemysłowych, w których tradycyjnie socjaliści byli górą, takich jak St Etienne w wulkanicznej Owernii, Quimper w Bretanii czy w zamieszkałym przez wielu potomków polskich imigrantów Roubaix. W innych mieszkańcy wpadali z jednej skrajności w drugą - odwracali się od lewicy i wybierali kandydatów Frontu Narodowego. Skrajna prawica zdecydowanie zmienia polityczny krajobraz Francji.

Teraz prezydent Francji planuje liczne zmiany w rządzącej ekipie. Miejsce premiera Jean-Marca Ayrault może zająć szef dyplomacji Laurent Fabius lub minister spraw wewnętrznych Manuel Valls, ale nie wyklucza się małego trzęsienia ziemi w składzie rządu.