A to 100 mln prezydenta Wałęsy, a to mieszkania dla młodych, które obiecywał prezydent Kwaśniewski. PiS proponowało 3 mln mieszkań, a PO podatek 3 razy 15 proc. Za każdym z tych pomysłów stały jakieś racje, każdy z nich brzmiał atrakcyjnie, ale jednocześnie był nierealny w ogóle lub niemożliwy do szybkiego wprowadzenia w życie. To zresztą daje politykom możliwość tłumaczenia post factum, że gdyby spełniono ileś warunków, to te pomysły z czasem mogłyby wejść w życie.
Ten krótki katalog pokazuje, że instrumenty takie jak Władzomierz są potrzebne dwóm grupom: wyborcom i politykom. Wyborcom, by przypominali sobie, z jakim dystansem należy podchodzić do składanych przez polityków kuszących obietnic. Z kolei politykom – z jaką ostrożnością należy je wypowiadać. Na szczęście dla wyborców każda ekipa od lewicy do prawicy była już u władzy i wie mniej więcej, co jest realne. Znikają więc obietnice typu: nikt ci tyle nie da, ile ja obiecam. Ale nadal pozostaje problem tego, na ile spójne jest to, co słyszymy przed wyborami, z tym, co robi potem rząd. Konia z rzędem temu, kto na podstawie kampanii wyborczej w 2005 r. domyśliłby się, że PiS tak znacząco zmniejszy podatki, a w 2011 r., że PO podniesie wiek emerytalny. Władzomierz, który codziennie mówi politykom „sprawdzam”, pokazuje, że najważniejszy jest jeden rodzaj ich obietnic – te odpowiedzialne.