Centralne Biuro Antykorupcyjne analizuje dokumenty dotyczące sprzedaży przez samorząd Mysłowic szpitala. Placówkę za 135 tysięcy złotych kupiła spółka związana z dwójką lokalnych radnych Platformy Obywatelskiej.

Jacek Dobrzyński z CBA podkreślił, że na razie nie można mówić o naruszeniu prawa: "Agenci CBA posiadają pewne informacje o ewentualnych, podkreślam, ewentualnych nieprawidłowościach. Poprosiliśmy już urząd w Mysłowicach o przekazanie nam pewnych dokumentów. Te dokumenty już dostaliśmy. Agenci teraz analizują i weryfikują te zebrane informacje. Natomiast na tym etapie nie przesądzamy, czy doszło w tym wypadku do złamania prawa, czy też nie" - powiedział Dobrzyński.

Sprawą CBA zajęło się w tym miesiącu. O zainteresowanie prywatyzacją szpitala w Mysłowicach, ale też innych placówek medycznych w Polsce zaapelował wczoraj do CBA Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Według OZZL przy sprzedaży szpitali ich majątek "traktowany jest bowiem jak nic nie warta masa upadłościowa, a udziały w spółkach zarządzających sprzedawane są za grosze".

Głos w sprawie prywatyzacji w Mysłowicach zabrał już premier. Kilka dni temu Donald Tusk zarzucił opozycji kłamstwo i przekonywał, że kwota za jaką sprzedano placówkę jest o wiele wyższa, niż 135 tysięcy, o jakich się mówi. Kupujący - Mysłowickie Konsorcjum Medyczne musi nie tylko zapłacić wspomnianą kwotę - mówił szef rządu. Nowy właściciel musi pokryć długi miasta w wysokości 2,8 miliona złotych, zainwestować w nieruchomość i sprzęt medyczny do 2017 roku 3,5 miliona złotych oraz przekazać 400 tysięcy złotych na zapewnienie płynności finansowej szpitala. Poza tym władze miasta poinformowały, że nieruchomość pozostaje w rękach miasta, a spółka je dzierżawi.