Nie dopuszczamy do siebie myśli, że kiedyś będziemy starzy. Stary człowiek jest dla nas przezroczysty. Idzie ulicą i nikt na niego nie patrzy
Osoby starsze: szanowane, podziwiane, słuchane. Prawdziwe autorytety.
Brzmi jakoś dziwnie, prawda? Bo to już przeszłość, zupełnie niepasująca do naszych czasów. Strącenie starości z piedestału przyszło nam bardzo szybko i jakby bezrefleksyjnie. Ot, stało się, co będziemy sobie zawracać głowę tym, co było. Musimy przecież patrzeć w przyszłość. Tylko czy na pewno? Czy wraz z rezygnacją z mądrości starszego pokolenia nie rezygnujemy z jakiejś cząstki siebie, z fragmentu naszej historii? Czy zdajemy sobie sprawę, że los, który zgotowaliśmy innym, za chwilę czeka nas samych? Dlaczego nie lubimy starych ludzi?
Współczesny świat kreują telewizja z wszechobecnymi reklamami, kolorowe pisma i internet. A wszędzie króluje młodość. Uśmiechnięte szczupłe panie ze sznurem białych zębów, umięśnieni mężczyźni z lekko zmierzwionym włosem i radosne, szczęśliwe dzieci. Tu nie ma miejsca na niedoskonałość. Już osoba o niezbyt wysportowanej sylwetce może się poczuć nieswojo, a co dopiero ktoś starszy. W tym świecie seniorzy występują w zasadzie w dwóch sytuacjach. Cieszą się z doskonałego kleju do protez, dzięki któremu nie wypadną im zęby, i z ubezpieczenia, dzięki któremu dzieci nie będą musiały płacić za pogrzeb. Smutne.
A teraz wyłączmy telewizję, zamknijmy gazetę, wyjdźmy na chwilę z internetu. Otwórzmy oczy i się rozejrzyjmy. Czy tak wygląda świat wokół nas? Nie. Ale karmieni taką papką podświadomie ją przyswajamy i na jej podstawie hodujemy stereotypy. Stereotypy nieuprawnione. Bo w powszechnym mniemaniu jeśli ktoś idzie wolniej, podpiera się laską, jest już zniedołężniały. Tymczasem, jak mówi dr Piotr Szukalski, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, statystycznie 65-letni mężczyzna ma przed sobą 10 lat życia, kobieta mniej więcej 18 lat. – Jakkolwiek by na to patrzeć, to szmat czasu. Stereotypy są odzwierciedleniem zapóźnienia, które świat kultury i idei ma wobec rzeczywistości. Dzięki technologii żyjemy coraz dłużej, normy nie nadążają za tym postępem. Starość – mniej więcej do 75. roku życia – to nie jest czas niepełnosprawności. Ludzie w tym wieku doskonale radzą sobie z codziennymi czynnościami, a my ich wszystkich, nie wiedzieć czemu, skazujemy na bycie niepełnosprawnymi – tłumaczy naukowiec.

Bierny i z pretensjami

Dlaczego tak się dzieje? Po 1989 r. rozpoczęliśmy pogoń za pieniądzem, która trwa do dziś. – Olbrzymie aspiracje to coś, co nas zdecydowanie wyróżnia spośród innych narodów – mówi prof. Ryszard Cichocki, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. I trudno się tu dziwić czy mieć do kogokolwiek pretensje. Uwolnieni z komunizmu, rzuceni na głębokie, często bezlitosne wolnorynkowe wody, bardzo szybko i bardzo sprawnie zaczęliśmy się po nich poruszać. Ale przedmiotem naszego zainteresowania stała się przyszłość, a nie przeszłość, więc osoby starzejące się, które w tym dzikim wyścigu brać udziału nie mogą, automatycznie zostały zepchnięte na margines. I na tym marginesie funkcjonują. Rodziny zaczęły się atomizować, model wielopokoleniowy jest coraz mniej popularny. Dziadka i babcię w opiece nad wnukami zastąpiły niania, telewizor i komputer. Co odciska się na wychowaniu kolejnych generacji.
– Tracimy to, co było w społeczeństwie tradycyjnym. Mieszkałem z babcią i doskonale wiem, jak długo to ona była najważniejszą osobą w domu. Wpływ na wychowanie dzieci, dystans życiowy, skorygowanie niewłaściwych zachowań rodziców – tego już nie ma – mówi prof. Ryszard Cichocki. – To, co teraz dzieje się u nas, na Zachodzie przerabiano 20, 30 lat temu – dodaje.
Dlatego właśnie w tamtą stronę musimy spojrzeć, jeśli chcemy pomóc nawet nie dzisiejszym seniorom, ale tym, którzy teraz mają po 20, 30 lat.
Dania, Szwecja, Niemcy, Norwegia – to są prawdziwe kraje dla ludzi starszych. W każdej miejscowości działają dzienne kluby, w których te osoby spędzają wolny czas. Doskonale funkcjonują uniwersytety trzeciego wieku. Organizowane są wyjazdy z mniejszych miejscowości do większych ośrodków, by seniorzy brali udział w życiu kulturalnym. W Danii zorganizowano nawet dla nich dopłaty do 2-tygodniowych wakacji. – Tam są całe systemy ponownego wkomponowania starszych osób w społeczeństwo. Nawet jeśli ktoś nie funkcjonuje w rodzinie, funkcjonuje na innych specjalnie stworzonych płaszczyznach – wyjaśnia prof. Cichocki.
W Polsce o takich możliwościach seniorzy mogą tylko pomarzyć. Choć trzeba przyznać, że przynajmniej mieszkańcy większych miejscowości mają coraz bogatszą ofertę. W całym kraju działa około 400 uniwersytetów trzeciego wieku, które prowadzą zajęcia dla 75 tys. słuchaczy. Jest też wiele, działających najczęściej przy dzielnicowych ośrodkach kultury, klubów seniora. Ile osób szuka w nich towarzystwa? Tego nie wiadomo. Wiadomo za to, że w pierwszym w historii badaniu Global Age Watch Index, porównującym jakość życia osób starszych na całym świecie, zajęliśmy 62. miejsce wśród 91 zbadanych krajów. W obszarze zdrowia – dopiero 87. miejsce, czyli 4. od końca. Zaś samopoczucie psychiczne polscy seniorzy mają najgorsze na świecie. O ilu osobach mowa? Jak wylicza Główny Urząd Statystyczny, liczba osób w wieku poprodukcyjnym zbliża się do 20 proc., w 2012 r. wynosiła 6,8 mln.
Na świecie emeryci są gigantyczną grupą, która zgromadziła ogromny kapitał i teraz z niego korzysta. Starszy człowiek jest po prostu dobrym, zamożnym klientem, o którego należy walczyć i na którym można nieźle zarobić.
Polsce daleko do takich standardów i takiego myślenia. Zarabia się co najwyżej na domach opieki. Oczywiście wynika to po części ze słabości finansowej tej grupy, której emerytury zostały po prostu przejedzone (i niestety podobny los szykowany jest właśnie kolejnym pokoleniom). Ale i państwo postrzega seniorów jako biernych, bezczynnych i stara się nie wychodzić poza zapewnienie im minimum potrzebnego do przeżycia. A jest ono na bardzo niskim poziomie, bo, jak pokazują badania GUS na temat jakości życia i aktywności osób starszych w Polsce, ludzie z przedziału 65+ najgorzej oceniają swoją sytuację finansową (38 proc. niezadowolonych, 31 proc. zadowolonych) i stan zdrowia (47 proc. niezadowolonych, 23 proc. zadowolonych).

Wyobcowany i bez głosu

Położenia osób w podeszłym wieku nie poprawia też tocząca się od lat wojna polsko-polska. W jej ramach zostali oni zakwalifikowani do moherowej koalicji popierającej PiS i ojca Rydzyka (wszyscy pamiętamy hasło „Zabierz babci dowód”). Tym samym w jednym worku znaleźli się zarówno niemal fanatyczni słuchacze Radia Maryja, jak i zapewne o wiele większa rzesza umiarkowanych w poglądach i czynach ludzi, którzy doceniają wysiłek podejmowany przez Kościół (nie tylko toruńską stację) na rzecz aktywizacji seniorów. Bo to właśnie kościelne instytucje najskuteczniej mobilizują starszych do wychodzenia z domów, do fizycznego wysiłku, często wręcz przywracają sens życia tym, którzy są samotni lub zostali odtrąceni przez bliskich. – Wypowiedź o moherach (autorstwa Donalda Tuska, wówczas posła opozycji – red.) była bardzo nieszczęśliwa. Choć tak naprawdę dotyczyła czegoś innego, to w końcu nabrała takiego znaczenia, że starszych trzeba zmarginalizować, że nie są nikomu potrzebni, że są zbędnym kosztem i obciążeniem społecznym – ubolewa prof. Ryszard Cichocki.
Warto pamiętać, że Kościół to miejsce, gdzie emeryci nie tylko mogą słuchać, ale też zostać wysłuchani. To dla nich bardzo ważne. W świecie nowych technologii coraz mniej jest miejsc, w których mogą powiedzieć o swoich problemach. Nie dziwi więc opublikowany w „Dzienniku Opinii” na stronie internetowej „Krytyki Politycznej” list Damiany Barańskiej.
Emerytowana nauczycielka i założycielka klubu sąsiadów Przystanek działającego na łódzkich Bałutach pisze w nim m.in. :„Żeby powstało społeczeństwo obywatelskie, trzeba się z obywatelem liczyć. Jeśli nieustannie napotyka on ścianę, to nie ma o tym żadnej mowy. Jeszcze kilka lat temu mogłam zadzwonić do radia czy telewizji, a teraz są tylko SMS-y i internet. Czyli stary człowiek nie ma nawet jak wyrazić opinii. Jest wśród ludzi w moim wieku bardzo wiele osób samotnych, które jeszcze do niedawna dawały sobie radę, ale przychodzi taki moment, że potrzebują wsparcia, zwłaszcza że świat wokół zmienia się coraz szybciej, staje się coraz bardziej obcy. A wystarczy przecież seniorowi wyjść trochę naprzeciw”.
Ale niestety niewiele osób chce to zrobić. Bo najczęściej starość jest brzydka i trudna, a my od spraw trudnych uciekamy. – Jest taki moment, kiedy człowiek starszy staje się przezroczysty. Idzie ulicą i nikt na niego nie patrzy. W innych kulturach to jest trochę minimalizowane. W Niemczech ekspedientka obdziela każdego taką samą dozą uprzejmości. My zaś mamy tendencję do wyraźnego różnicowania. Zwłaszcza, niestety, ludzie młodzi – mówi prof. Cichocki.

Zramolały i ubogi

Młodzi nie potrafią też ze starszymi rozmawiać. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo mają nie mniejsze trudności w komunikacji między sobą. – To bardzo niepokojące z punktu widzenia przyszłości społeczeństwa. Siedzą i gapią się w smartfony. W moim pokoleniu było inaczej, to znaczy jak się z kimś spotkało, to się z nim gadało. Ale to trochę inna bajka, generalnie ci młodsi mają mniejsze umiejętności nawiązywania kontaktów – potwierdza dr Piotr Szukalski.
Internet spowodował, że świat stał się prawdziwą globalną wioską. Dzięki niemu skomunikowanie się z osobą mieszkającą na drugiej półkuli nie stanowi najmniejszego problemu. Ale paradoksalnie coraz częściej pojawia się problem porozumienia się z kimś, kto mieszka obok nas. On nie ma w sobie nic egzotycznego, niezwykłego, więc po co i o czym z nim rozmawiać? Komunikacja i informacja przenoszą się coraz mocniej i szybciej w wirtualny wymiar, na Twittery, Facebooki i inne platformy, a gros osób nie ma chęci lub najzwyczajniej w świecie nie potrafi w tym uczestniczyć. Tworzy się więc kolejna grupa wykluczonych – tym razem technologicznie. I w wielkim stopniu ta grupa pokrywa się z grupą ludzi starszych. – To obszar, w który powinny pójść pieniądze z Unii Europejskiej. Trzeba pomóc starszym przekroczyć tę kompetencyjną barierę – mówi prof. Cichocki. Unijne fundusze idą jednak najczęściej na walkę z bezrobociem, a jak zauważa profesor, państwo nie ma żadnego pomysłu na osoby starsze. – Państwo generalnie ma wiele na głowie i ewidentnie z większością tych rzeczy sobie nie radzi. To miejsce dla organizacji pozarządowych, ale tu mamy z kolei problem ich finansowania – dodaje.
Z pewnością nauka nowych technologii nie jest sprawą łatwą. W przedziale 55–64 lata korzystanie z internetu deklaruje 30 proc. Polaków. To o 18 pkt proc. mniej niż w całej UE. Podobnie niską pozycję zajmujemy w grupie wiekowej 65–74. W Polsce jedynie 8 proc. zadeklarowało korzystanie z internetu w ciągu ostatniego roku – w całej UE to aż 25 proc.
Czy jednak można nauczyć seniorów posługiwania się komputerem? – Oczywiście. Moja mama ma 89 lat. Świetnie posługuje się kartami płatniczymi, telefonem, często rozmawiamy przez Skype,a. Ale trzeba było dużo zaangażowania najbliższej rodziny, by tak się stało – mówi prof. Cichocki.
Właśnie rodzina jest tym miejscem, w którym bardzo często rodzą się kłopoty starszych osób i która jednocześnie może być dla nich pomocą i wybawieniem. Miejscem, które na nowo nauczy szacunku i pokory dla starszych. I jest na to nadzieja. – Gdy prowadzę zajęcia ze studentami, proszę o podanie przymiotników kojarzących się ze starością. I te przymiotniki wypadają mało przyjemnie: zniedołężniały, zramolały, ubogi.
Po jakiejś pół godzinie robię drugi test. Proszę, żeby opisali przymiotnikami swoich dziadków. I nietrudno się domyślić, że te przymiotniki są zupełnie inne. Po czym im przypominam: „Proszę państwa, pół godziny temu użyliście słów zupełnie innych”. Tłumaczenie od lat się nie zmienia: „Moi dziadkowie są wyjątkowi” – mówi dr Szukalski. Bo, jak tłumaczy, nie lubimy tego, czego nie znamy. Starość naszych bliskich mamy oswojoną. Teraz czas oswoić starość obcych.