Prezydent Syrii grozi Stanom Zjednoczonym. W wywiadzie dla CBS Baszar Asad powiedział, że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mogą spodziewać się wszystkiego w odwecie za interwencję militarną.

Syryjski przywódca dał do zrozumienia, że może dojść do ponownego użycia broni chemicznej. Przy czym zastrzegł, że mogą jej użyć rebelianci lub terroryści. Według Asada, na terenie, gdzie stwierdzono użycie broni chemicznej, nie ma władzy syryjskiej administracji. Dlatego trudno jest mu wyrokować, co wydarzyło się na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia. "Nasze siły, nasza policja i administracja w tym rejonie nie istnieją. Jak można mówić o tym, co się stało, bez dowodów? My zajmujemy się rzeczywistością, a nie medialnymi doniesieniami" - powiedział Asad.

Syryjski prezydent zarzuca amerykańskim władzom, że nie przedstawiły jednoznacznych dowodów na odpowiedzialność jego rządu za atak chemiczny. "On tylko mówi, że ma dowody" - mówi o wypowiedziach Johna Kerry'ego Baszar Asad. Syryjski przywódca twierdzi, że Rosjanie udowodnili, iż pociski z bronią chemiczną wystrzelono z terytorium opanowanego przez rebeliantów. Twierdzi też, że wcześniej broni chemicznej użyto wobec jego żołnierzy.

Dziś rozpoczyna się posiedzenie Kongresu, który ma zająć się zgodą na użycie siły wobec Syrii w odwecie za atak chemiczny z 21 sierpnia.