W tym roku, o ile Senat zatwierdzi nowelizację budżetu, na utrzymanie prezydenta wydamy 175 mln zł. To o 1,4 proc. mniej, niż wyniosły wydatki urzędu w 2012 r., przyjętym przez nas jako rok odniesienia dla innych obliczeń. 2012 r. był przy tym jedynym rokiem w historii III RP, gdy wydatki przekroczyły 177 mln zł. Ze względu na inflację trudno porównywać dzisiejsze złotówki do tych z połowy lat 90. Dlatego odnieśliśmy nominalny poziom budżetów Kancelarii Prezydenta z lat 1994–2012 do poziomu cen z 2012 r.
Najbardziej rozrzutny był Aleksander Kwaśniewski. Na 10 lat pełnienia przez niego urzędu prezydenta aż siedmiokrotnie budżet jego kancelarii był – już po uwzględnieniu zmiany poziomu cen – wyższy niż w modelowym roku 2012. Rekordowe środki pieniężne Pałac Prezydencki pochłaniał w latach 2003–2004: jeśli wziąć pod uwagę inflację, o jedną szóstą więcej niż w 2012 r. W wartościach bezwzględnych ponad poziom 162 mln zł z 2004 r. budżet powrócił dopiero w 2011 r., już w czasach prezydenta wywodzącego się z PO.
Jeszcze gorzej wyglądamy na tle państw Unii Europejskiej. W 2012 r. tylko dwie republiki (nie braliśmy pod uwagę wydatków na dwory w monarchiach) wydały więcej na swoich prezydentów: Włochy i Francja. Tyle, że Rzym jest i tak symbolem rozdmuchanej administracji (np. rekordowa liczba 945 parlamentarzystów). Z kolei we francuskim systemie politycznym prezydent jest znacznie bardziej odpowiedzialną funkcją niż w Polsce. To prezydent bierze udział w unijnych szczytach, a gdy w parlamencie przeważają jego stronnicy, a tak jest w przypadku François Hollande’a, ma też decydujące słowo co do kierunków polityki państwa.
Pozostało
66%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama