Władzomierz sprawdził, czy PO spełniła obietnice związane z immunitetem poselskim, wydatkami partii i promocją udziału w wyborach.
Oceniamy obietnice / Dziennik Gazeta Prawna
W tym tygodniu Władzomierz oceniał obietnice związane z polityką. Platforma Obywatelska w programie wyborczym z 2011 r. deklarowała zamiar ograniczenia immunitetu parlamentarnego, „aby zmniejszyć dystans między obywatelami a ich reprezentantami”.
W tej sprawie powstał projekt, który umożliwiłby posłom, senatorom, a także innym osobom objętym immunitetem przyjęcie mandatu karnego w przypadku popełnienia wykroczenia drogowego. To ważne, gdyż nasi posłowie notorycznie łamią przepisy: tylko w lipcu i sierpniu Prokuratura Generalna skierowała do Sejmu osiem wniosków o uchylenie immunitetu za podobne wykroczenia. Na początku kwietnia odbyło się pierwsze czytanie projektu, po czym trafił on do sejmowych komisji: regulaminowej oraz sprawiedliwości i praw człowieka.
Politolog dr Rafał Chwedoruk nie jest zwolennikiem ograniczania immunitetu. – Biorąc pod uwagę temperaturę i demagogiczność polskiego sporu politycznego, ważniejszą wartością jest mimo wszystko nietykalność – mówi DGP. Oceniamy tę obietnicę jako będącą w realizacji.
Platforma obiecała także zmianę w strukturze wydatków partii politycznych. Partyjne wydatki to drażliwy temat, który wybuchł szczególnie po tym, jak się okazało, że PO za publiczne pieniądze ubiera premiera i jego żonę. DGP zbadał wówczas partyjne finanse w innych krajach Europy. Okazało się, że w przeliczeniu na mieszkańca Polska wydaje na utrzymanie partii pięć razy mniej niż Czechy i 13 razy mniej niż Szwecja. PO ze swoją subwencją w wysokości 19 mln zł jest ubogą krewną nie tylko partii w państwach zachodnich, lecz także w regionie. Czeska Partia Socjaldemokratyczna ma roczny budżet w wysokości równej 40 mln zł, węgierski Fidesz z budżetu otrzymał 14,7 mln zł. Nawet słowacki Smer otrzymuje dwa razy więcej pieniędzy z budżetu niż Platforma.
Dodatkowo partyjne finanse są u nas regulowane znacznie bardziej restrykcyjnie niż w innych krajach. Co nie znaczy, że partie rozsądnie obracają środkami. Jedną z prób racjonalizacji wydatków był zakaz wykorzystywania billboardów i spotów w trakcie kampanii wyborczej, który jednak został uchylony w lipcu 2011 r. przez Trybunał Konstytucyjny. Inną jest postulat, aby partie wydawały więcej pieniędzy na działania merytoryczne. W tym duchu utrzymany jest projekt, nad którym obecnie pracuje Sejm. Obliguje on partie do przeznaczenia od 5 do 25 proc. subwencji na finansowanie partyjnych ośrodków analitycznych prowadzących działalność programową. Zobaczymy, jaki będzie miał finalny kształt; na razie tę obietnicę oceniamy jako będącą w realizacji.
Partia rządząca obiecała także działania mające na celu zwiększenie frekwencji wyborczej. Miały one zostać wpisane w zakres kompetencji Państwowej Komisji Wyborczej. Faktycznie, PKW została zobligowana do prowadzenia „projektów profrekwencyjnych”, np. portalu internetowego, przygotowania publikacji i audycji, które emitowałyby media publiczne. Zdaniem dr. Chwedoruka działania profrekwencyjne to dobry pomysł, ale powinna je realizować inna instytucja. Obietnicę oceniamy jako spełnioną, chociaż dopiero w trakcie najbliższych wyborów przekonamy się, jak będzie funkcjonowała w praktyce.