Według prawa kanonicznego ksiądz Wojciech Lemański powinien opuścić parafię w Jasienicy - mówi w rozmowie z IAR ksiądz Jan Dyduch, profesor Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Dodaje, że proboszcz, który złożył odwołanie do Stolicy Apostolskiej od decyzji biskupa o wydaleniu z parafii powinien podporządkować się nakazowi do czasu rozstrzygnięcia sporu.

Ksiądz Dyduch podkreśla też, że według przepisów ks. Lemański nie musi opuszczać parafii, a jedynie dom parafialny. Kongregacja do Spraw Duchowieństwa rozpatrująca odwołanie może podtrzymać decyzję biskupa lub przyznać rację proboszczowi. Wszystko wraca wtedy do stanu sprzed wydania decyzji o wydaleniu, a biskup ma obowiązek wynagrodzenia księdzu szkód moralnych i materialnych - wyjaśnia ksiądz Dyduch.

Odrębną kwestią jest samo przekazanie władzy w parafii - ksiądz Lemański chciał, aby przekazanie urzędu proboszcza administratorowi odbyło się w asyście rady parafialnej. Ksiądz Dyduch zaznacza jednak, że wraz z decyzją o odwołaniu proboszcza rada parafialna przestaje istnieć, nie może więc podejmować jakichkolwiek działań. Jeśli ksiądz Lemański nie opuści kościoła w Jasienicy, grożą mu kary nałożone przez abp Hosera. Może to być między innymi suspensa, uniemożliwiająca odprawianie mszy świętej czy udzielanie sakramentów - dodaje ksiądz profesor z Uniwersytetu Papieskiego.

Dziś rano do Jasienicy przybyli przedstawiciele biskupa w celu przejęcia władzy w parafii. Ksiądz Lemański nie wpuścił ich jednak na plebanię, nie udało im się więc przekazać dekretu o mianowaniu tymczasowego administratora parafii. Wszystko to działo się w obecności grupy wiernych, którzy gwizdali i skandowali hasła w obronie dotychczasowego proboszcza.