Janusz Korwin-Mikke w swoim komentarzu stwierdził, że wbrew pozorom 4 czerwca 1989 nie przyniósł wolności w Polsce, ale w Chinach. Jego zdaniem w 1989 roku nad Wisłą rozpoczął się bowiem proces ograniczania wolności polegający na podnoszeniu stawek podatkowych, rozbudowywaniu biurokracji i zmierzaniu ku "eurosocjalizmowi". Przeciwny wymiar miały wydarzenia z placu Tiananmen.
Tego dnia w Pekinie rozpędzono przy użyciu siły protestujących studentów. Korwin-Mikke uważa, że protestujący studenci chcieli rozbudować socjal, co przy rozmiarach populacji Państwa Środka doprowadziłoby kraj do ruiny i konieczności zaciągania olbrzymich kredytów. – Wiecie Państwo, ile pieniędzy potrzeba, żeby wypłacić zasiłki socjalne miliardowi ludzi? Od razu by trzeba było pożyczyć Chinom potworne pieniądze i Chiny zamiast nadwyżki tonęłyby dziś w długach, jak każde państwo, w którym panuje socjaldemokracja – oznajmił Korwin-Mikke.
Zdaniem polityka historyczna waga tych wydarzeń polega na tym, że dały początek budowie chińskiego kapitalizmu przy jednoczesnym odrzuceniu demokracji i socjalizmu, czego skutkiem były lata dynamicznego rozwoju tamtejszej gospodarki i obecnego międzynarodowego statusu mocarstwa.
- Odrzucono socjalizm, odrzucono demokrację i wprowadzono odrobinę rozsądku – powiedział przewodniczący KNP.
Polityk podkreślił również, że ofiar strać z wojskiem było mniej, niż się obecnie podaje.