Edmund Klich, były szef komisji badającej katastrofę smoleńską zarzuca Rosjanom kłamstwa i utrudnianie polskiego śledztwa. "Interweniowałem u ministra Tomasza Arabskiego. Bez skutku" - przekonuje w rozmowie z "Wprost".

"Rosjanie kłamali w śledztwie, by ukryć swoją odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Opóźniali nasze prace. Interweniowałem u ministra Tomasza Arabskiego. Bez skutku" - powiedział "Wprost" Edmund Klich, były szef komisji badającej katastrofę smoleńską. Klich przekonuje, że Rosjanie od początku ukrywali swoją odpowiedzialność, kłamali oraz łamali międzynarodowe postanowienia o lotnictwie cywilnym. Kiedy Klich próbował interweniować otrzymał od Rosjan pismo, z którego dowiedział się, że utrudnia śledztwo.

Rozmówca "Wprost" zaznacza jednak, że jego zdaniem odpowiedzialność za katastrofę ponoszą obie strony, ponieważ Tupolew, biorąc pod uwagę warunki pogodowe, w ogóle nie powinien wystartować. "Zaniedbania, które doprowadziły do katastrofy, były i po stronie polskiej, i po rosyjskiej - ok. 70 proc. I rzecz najważniejsza: jedni i drudzy mogli uratować samolot prezydencki, nie musiał się rozbić" - tłumaczy.

Z kolei o zachowaniu Rosjan mówi: "Rosyjscy kontrolerzy mieli prawo i obowiązek zamknąć lotnisko. Wystarczyło, by to zrobili, jednak moim zdaniem obawiali się skandalu politycznego".

Pierwszy szef komisji nie pozostawia także wątpliwości co myśli o działalności Rosjan podczas próby wyjaśnienia przyczyn katastrofy. "Żądałem dodatkowych przesłuchań rosyjskich kontrolerów, Moskwa to zablokowała. (...) Bali się, żeby nie poszło w świat, że kontrolerzy, mając swoje przepisy, nie zastosowali się do nich. (...) Oni wiedzieli, że informacje podawane przez kontrolera były nieprecyzyjne, i nie chcieli, abyśmy już na tym etapie badań znali te fakty" - twierdzi.