Atak na konsulat USA w Bengazi był zaplanowany - podała w środę francuska agencja AFP, powołując się na wypowiedź amerykańskiego urzędnika rządowego, którego tożsamość nie została jednak ujawniona.

Według tego źródła, atak na konsulat nie był przypadkowym efektem działań wzburzonego tłumu. Urzędnik powiedział agencji AFP, że ekstremiści wykorzystali demonstrację, by dokonać zaplanowanego ataku na amerykańską placówkę, o czym może świadczyć fakt, że byli uzbrojeni w broń strzelecką i granatniki.

Przewodniczący komisji wywiadu w Kongresie USA Mike Rogers, którego wypowiedź dla stacji CNN cytuje agencja AFP, stwierdził, że wiele przesłanek wskazuje na to, że za atakiem w Bengazi stoi Al-Kaida.

Tymczasem urzędnik Pentagonu, którego tożsamość także nie została ujawniona, nie potwierdził tych spekulacji. Jego zdaniem, na razie jest za wcześnie, by "wiązać ludzi spoza Libii z tym atakiem".

Śledztwo, które wyjaśni wszystkie okoliczności tego incydent, przeprowadzi m.in. FBI.

Według anonimowej urzędniczki Departamentu Stanu, którą cytuje niemiecka agencja dpa, nadal jest wiele niejasności co do przebiegu wydarzeń w Bengazi. Na przykład nie wiadomo, kto zabrał ambasadora Chrisa Stevensa z płonącego konsulatu do szpitala i czy w chwili przybycia do kliniki dyplomata jeszcze żył.

W ataku na amerykański konsulat w Bengazi zginęło czterech Amerykanów, w tym ambasador USA w Libii.