Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", kilkanaście dni temu w Warszawie odbyło się tajne spotkanie gangsterów. Rozmowy dotyczyły interesów i podziału stref wpływów.

Rozmówcy "Rzeczpospolitej" twierdzą, że takie spotkania organizuje mający kontakty ze światem przestępczym człowiek uchodzący za biznesmena. Urządza je w swoim apartamencie w centrum stolicy.

Biorą w nich udział ludzie powiązani z warszawskimi gangami, m.in. mokotowskim i ożarowskim. W ostatnim spotkaniu mieli brać udział ludzie powiązani m.in. z Piotrem K., ps. Bandziorek (działał on w dawnym, najpotężniejszym w Polsce w latach 90. gangu pruszkowskim) - twierdzą rozmówcy "Rzeczpospolitej".

Nie jest znana lista osób, które brały udział w spotkaniu, nie znalazły by się tam jednak na pewno znane nazwiska i pseudonimy. "To trzecie pokolenie po „Pruszkowie". Są anonimowi, też żądni pieniędzy, ale działają inaczej niż ich poprzednicy. Wiedzą, że im ciszej wokół nich, tym lepiej. Bardziej łączą ich interesy niż podział terytorialny" - mówi "Rzeczpospolitej" policjant ścigający zorganizowaną przestępczość.

Zmienia się też charakter gangów - teraz czerpią zyski głównie z przestępstw ekonomicznych: wyłudzeń VAT, fikcyjnego obrotu fakturami, oszustw bankowych. Grup wyspecjalizowanych w przestępczości gospodarczej jest niemal tyle samo, co sprzedających narkotyki.

Z kolei gangi o charakterze kryminalnym nastawiają się już nie tyle na ściąganie haraczy, ile raczej na organizowanie fabryk fałszywych pieniędzy czy podrabianych papierosów.

"Zorganizowane grupy tworzą dzisiaj sieć powiązaną wspólnymi interesami i więzami towarzyskimi. Nie walczą, lecz zawierają alianse, by prowadzić wspólne biznesy i zwiększać zyski. Kiedyś były wzajemne porachunki grup, teraz nawet jeśli ich szefowie się nienawidzą, to współpracują" - tłumaczy "Rzeczpospolitej" dr Zbigniew Rau, kryminolog i były wiceszef MSWiA.

Wstępne rozmowy prowadzą więc doradcy, nazywani na wzór włoskiej mafii consigliere, na spotkaniach mających pozory biznesowo-towarzyskich – takich jak to w Warszawie. Końcowych uzgodnień dokonują już osobiście liderzy grup, w samolocie czy podczas wyjazdu na wycieczkę za granicę – gdyby użyli do tego komórek czy e-maili, zostawiłoby to zawsze jakiś ślad.