Jak zauważa w piątek dziennik, na założycielu WikiLeaks ciążą zarzuty napaści seksualnej, które w normalnych warunkach nie kwalifikowałyby go do uzyskania statusu uchodźcy. Jednak populistyczny prezydent Ekwadoru Rafael Correa, zawsze gotowy wytknąć USA imperializm, może posłużyć się argumentem, że Assange'owi grozi ekstradycja do Stanów Zjednoczonych.
Sięgając w przypadku Australijczyka do gróźb tak ciężkiego kalibru, jak grożenie odwołaniem statusu dyplomatycznego ekwadorskiej placówki, Wielka Brytania podsyca podejrzenia, że współuczestniczy w amerykańskim spisku przeciwko założycielowi WikiLeaks. Foreign Office zaprzecza, by istniały jakiekolwiek takie powiązania. Jednak - jak komentuje "Financial Times" - ustawa z 1987 roku, uchwalona krótko po zastrzeleniu brytyjskiej policjantki z okien ambasady Libii, na którą powołuje się Londyn, była w sposób oczywisty obliczona na znacznie poważniejsze zagrożenie dla porządku publicznego niż stwarza Assange.
Przywołanie tej ustawy właśnie teraz może zostać prawnie podważone, a - co więcej - może ustanowić precedens, który będzie mógł być wykorzystany przeciwko brytyjskim ambasadom za granicą. Międzynarodowe prawo stanowi, że misje dyplomatyczne są nienaruszalne, a podważenie tego, niezależnie od zastosowanych podstaw prawnych, może sprowokować działania odwetowe - ostrzega dziennik.
Ekwador "nie jest brytyjską kolonią"
W dodatku próba wywarcia presji na Quito szkodzi wizerunkowi Wielkiej Brytanii w Ameryce Łacińskiej. Oświadczenie prezydenta Correi o tym, że Ekwador "nie jest brytyjską kolonią", spotka się z oddźwiękiem jeszcze w Argentynie, a także u lewicowych sojuszników Ekwadoru - w Wenezueli i na Kubie.
Niezdolność Wielkiej Brytanii do ekstradycji Assange'a jest niewygodna, ale nie jest warta uszczerbku dyplomatycznego. Zarówno Quito, jak i Londyn zapędziły się do narożników: Ekwador oferując azyl, którego w praktyce nie może zastosować, a Wielka Brytania grożąc postępowaniem prawnym, którego może nie być w stanie przeprowadzić - podsumowuje "Financial Times".
Komentarze (10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCo oznacza taka informacja dla człowieka niezaślepionego nienawiścią, do wszystkiego, co inne od niego ? Ano, że duże państwo stwierdziło, że problem taki narósł na tyle, że trzeba się przyznać do porażki dotychczasowych działań, zdefiniować ten problem na nowo i OGŁOSIĆ TO. Oraz oczywiście podjąć kroki prawne.
Jak rozwiązujemy to u nas, a przynajmniej w Europie ?
Upieramy się, że problem został już dawno rozwiązany, powołujemy organizacje humanitarne i praw człowieka itd. itp. A życie skrzeczy i odradza się np. w Europie w postaci także handlu ludźmi.( choćby w postaci obozów pracy we Włoszech, czy sprzedawania nieruchomości razem z lokatorami, bez ich wiedzy i zgody). Oczywiście tak tego nikt nie nazywa, bo za takie nazwanie idzie się siedzieć. Tylko czy o nazwy chodzi, czy o stan faktyczny ?
I najważniejsze. Z kogo mamy brać przykład ? My Europejczycy, z naszymi zadartymi nosami ? ( Dotyczy to zwłaszcza Brytyjczyków, szanowny Panie M)
Prezydent Ekwadoru Rafael Correa nadałby Julian Assange obywatelstwo Ekwadoru i wyposażyłby go paszportem dyplomatycznym, mianując go dyplomatą przy ambasadzie Ekwadoru w Wielkiej Brytanii lub przy ONZ, etc., wówczas Assange mógłby swobodnie opuścic Londyn wylatując do Ekwadoru, będąc chroniony imunitetem dyplomatycznym.
Tylko porównajmy : Assange opublikował swoje treści w jednym portalu
dziennikarz opublikował news w tradycyjnej prasie ( o wiele większa oglądalność)
Assange naraził na ujawnienie współpracowników aliantów
dziennikarz ujawniający news naraził na szwank, cały system ochrony humanitarnej w krajach demokratycznych
dziennikarz postawił pod znakiem zapytania, integralność państwa członkowskiego NATO.
I teraz, kontynuując analogię, naszego dziennikarza publikującego ten news, próbuje się sądzić, np. na terytorium Szwecji za bicie swoich dzieci i dodatkowo może się spodziewać deportacji do Stanów, za ujawnienie tajnych metod śledczych.
Co Państwo na to ?
Kiedyś do krajów ameryki łacińskiej uciekali, przestępcy finansowi, w rodzaju Amber Gold, lub kryminalni. Teraz, jak gdyby nastąpił precedens. Do tych krajów ucieka, dziennikarz ujawniający prawdę. Bo on nic sobie z tych depesz nie wymyślił.Był tylko na tyle nieostrożny, że opublikował je w całości, by nikt nie oskarżył go o manipulacje.
I kto na tej sytuacji wygrywa ? Czy jest to sytuacja win-win ? Nie, obie strony przegrywają.Kraje demokratyczne wizerunkowo, jako przestrzegające wolności słowa. A Assange ? Przegrywa życiowo, bo trudno przypuszczać, że będzie miał takie środowisko, jak w Europie.(tolerancja, bezpieczeństwo, standard życia)
Bardzo to wszystko ponure.Czyżby następowała zmiana trendów ?