Mimo restrykcji odżywa handel syntetycznymi używkami. Można je zamówić w sieci, ale też kupić w tradycyjnych sklepach. Ich skład jest coraz bardziej skomplikowany, przez co stają się niezwykle groźne dla zdrowia.
Po raz pierwszy od października 2010 r. rośnie liczba hospitalizacji związanych z zażywaniem dopalaczy. Choć liczba interwencji detoksykacyjnych to zaledwie około 5 proc. tego, z czym system ochrony zdrowia miał do czynienia w 2010 r. (czyli ok. 25 miesięcznie), już sama tendencja wzrostowa jest niepokojąca. – Na szczęście nie jest aż tak źle jak w czasie, gdy dopalacze były legalne. Szacuje się, że zanim jesienią 2010 r. wprowadzono zakaz obrotu dopalaczami, dochodziło do około 500 zatruć w skali miesiąca – mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Kosztowne skutki

Większa liczba zatruć to też większe wydatki z budżetu na leczenie. W zeszłym roku na ten cel wydano kilka milionów złotych. W tym roku kwota ta może zwiększyć się nawet do 20 mln zł – szacuje Główny Inspektorat Sanitarny.
To nadal niewiele w porównaniu z tym, ile szło na leczenie osób zatrutych przed wprowadzeniem zakazu. W tamtym okresie wydatki na dopalaczową detoksykację sięgały 500– 600 mln zł rocznie.
Dlaczego akurat teraz nastąpił wzrost zatruć syntetycznymi używkami? Pierwszy z powodów jest prosty: są wakacje. Młodzież szuka nowych wrażeń. Drugi powód – większa dostępność. Jak wynika z danych Państwowej Inspekcji Sanitarnej, pojawia się coraz więcej nowych punktów sprzedaży dopalaczy. Stwierdzono to zwłaszcza na terenie województwa śląskiego, łódzkiego oraz kujawsko-pomorskiego.
W ostatnich miesiącach sanepid – zawiadomiony o podejrzeniu, że prowadzony jest handel dopalaczami – interweniował kilkadziesiąt razy. I faktycznie, po przeprowadzeniu kontroli w większości przypadków okazywało się, że znajdujące się w obrocie substancje mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia.

Analogi bardziej groźne

Handel dopalaczami odbywa się głównie przez internet. Ale sprzedają je także sklepy stacjonarne, zwykle jako dodatek do swojej podstawowej działalności – np. sprzedaży komputerów. Tylko w ostatnim miesiącu na podstawie decyzji administracyjnej nakazano wycofanie z obrotu dopalaczy w pięciu sklepach. Problem staje się więc coraz bardziej poważny. Tym bardziej że obecnie te używki mają coraz bardziej złożony skład, przez co szybkie rozpoznanie, czym dokładnie została zatruta młoda osoba, jest bardzo utrudnione.
– Dopalacze, które dziś do nas trafiają, to analogi strukturalne znanych już substancji. Mogą więc być bardziej toksyczne od swoich poprzedników. Poza tym składają się z pięciu i więcej składników, gdy około 17 proc. trafiających do nas wcześniej dopalaczy robiono tylko z jednej substancji – mówi prof. Zbigniew Fijałek z Narodowego Instytutu Leków.
Coraz bardziej złożony skład dopalaczy potwierdza Jan Bondar: w składzie używek zabezpieczonych ostatnio przez inspekcję sanitarną zidentyfikowano 24 nowe substancje psychoaktywne o działaniu szkodliwym dla zdrowia. Zostaną dopisane do listy substancji zakazanych w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, na której dziś jest 29 takich związków.

Trzeba ostrzec dzieci

Potrzebna jest dobra akcja informująca o skutkach zażywania dopalaczy. Sanepid w zeszłym roku dotarł z ulotkami i materiałami edukacyjnymi (m.in. film ,,Stop dopalaczom”) do kilkuset szkół. – W tym mamy nadzieję odwiedzić ponad tysiąc placówek – mówi Jan Bondar.
Zakupione przez rząd mobilne punkty edukacyjne „Stop dopalaczom” obecne są podczas koncertów, festynów oraz innych imprez masowych, jak na przykład zakończony niedawno festiwal Woodstock.
prawo
Milion zł grzywny
Od jesieni 2010 r. istnieje w Polsce zakaz wytwarzania i wprowadzania do obrotu jakichkolwiek substancji lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, czyli tzw. środków zastępczych, którymi określono dopalacze. Za złamanie zakazu grozi kara od 20 tys. zł do 1 mln zł. Podstawę jej wymiaru stanowi ilość wytworzonego lub wprowadzonego do obrotu środka zastępczego. Co ważne, karze podlega również ta osoba, która oferuje dopalacze bezpłatnie, oraz ta, która choć sprzedaje mąkę i cukier, sugeruje, że jest to dopalacz mający działanie psychotropowe.