"Są sposoby zaskoczenia i obezwładnienia także kogoś takiego jak gen. Petelicki. W garażu mógł np. być jego znajomy, który z zaskoczenia użył środków paraliżujących ofiarę, a następnie zainscenizował samobójstwo. Sekcja zwłok przeprowadzona z opóźnieniem niczego nie wykaże" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były minister obrony Romuald Szeremietiew.

Szeremietiew, odpowiadając na pytania o Sławomira Petelickiego stwierdził, że podejrzana wydaję się być już sama śmierć generała. "Zagadkowa jest sama śmierć. Zanim ktokolwiek coś zbadał, usłyszeliśmy, że to samobójstwo. Następnie dochodziły sprzeczne informacje: była mowa o kilku kulach w głowie, potem o jednej. Mówiono, że zdarzenie zarejestrowały kamery zainstalowane w garażu, później podano, że kamery nie sięgały miejsca, gdzie były zwłoki generała. No i ten nie słyszany przez nikogo strzał z pistoletu kaliber 9 mm w zamkniętym pomieszczeniu" - tłumaczył Szeremietiew.

Były minister obrony kreślił też wizje, co mogło wydarzyć się w garażu, gdzie zginął Petelicki. "Mógł tam być np. znajomy Petelickiego, który z zaskoczenia użył środków paraliżujących ofiarę, a następnie zainscenizował samobójstwo. Sekcja zwłok przeprowadzona z opóźnieniem niczego nie wykaże" - opowiadał Szeremietiew.

Na uwagę dziennikarek Wirtualnej Polski, że gdyby ktoś faktycznie czekał na generała w garażu, zapewne kamery zarejestrowałyby jego obecność, Szeremietiew stwierdził: "Jeśli ten ktoś znał garaż i wiedział, gdzie kamery są zamontowane, to wiedziałby jak uniknąć zarejestrowania".

W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Szeremietiew stwierdził ponadto, że sam "z bardzo wiarygodnego źródła" wie, że ktoś chce go "uciszyć na zawsze". "Poinformowano mnie, że rozmowy na ten temat były prowadzone we "wpływowym" gronie" - powiedział były minister obrony.

O tym fakcie nie zawiadomił jednak prokuratury ("Nie mam twardego dowodu, mój informator, w obawie o własne bezpieczeństwo, nie mógłby potwierdzić tego, co mi przekazał"), ale sporządził specjalną notatkę, która zostanie ujawniona, jeśli coś się mu stanie. "Wówczas może to ułatwić prokuraturze poszukiwanie sprawców. W obecnej sytuacji nic więcej nie można zrobić" - zaznaczył Szeremietiew.