Jarosław Kaczyński wyciąga rękę do polityków Solidarnej Polski. W szeregach partii zapanowała konsternacja. Część działaczy widząc niedające szans na wejście do Sejmu wyniki sondaży, zastanawia się nad opuszczeniem szeregów partii i powrotem pod skrzydła Kaczyńskiego. Historia pokazuje, że poza PiSem życie polityczne nie istnieje.

Od czasu założenia partii w 2005 roku władzę nieprzerwanie sprawuje Jarosław Kaczyński. Wytrawny polityk sprawił, że to on jest jedynym autorytetem i niezaprzeczalnym wodzem. Kto nie zgadza się z tym stwierdzeniem, musi odejść. Tak było zarówno z Markiem Jurkiem, jak i „trzecim bliźniakiem”, Ludwikiem Dornem, Joanną Kluzik-Rostkowską, czy „ziobrystami”. Wszyscy próbowali udowodnić Kaczyńskiemu i opinii publicznej, że ich wizja odnoszącej sukcesy partii prawicowej jest słuszniejsza niż Kaczyńskiego i wszyscy ponieśli klęskę.

Mechanizm zawsze był ten sam. Najpierw był bunt. Głównie przeciwko wodzowskim zapędom Kaczyńskiego. Dorn krytykował partię twierdząc, że „PiS przeszedł bardzo niekorzystną ewolucję w ciągu ostatniego półtora roku: od partii z bardzo silnym przywództwem biorącym się z umowy politycznej i przyzwolenia politycznego na silne przywództwo, do partii o charakterze patrymonialnym, czyli partii takiej, gdzie przywódca traktuje partię jako swoją własność, a członków partii jak rzeczy”.

Potem buntownicy zakładali koła i kluby poselskie, które z czasem przekształcały się w partie. Tak powstała Prawica Rzeczypospolitej Jurka, Polska Plus Dorna, Polska Jest Najważniejsze Kluzik-Rostkowskiej i Solidarna Polska Ziobry. Wszystkim wróżono sukces, a sondaże pokazywały, że na polskiej scenie politycznej jest miejsce dla kolejnych partii prawicowych (choć każda miała inne zabarwienie: od narodowo katolickich po wolnorynkowe). Po okresie optymizmu sondaże spadały, a frustracja w szeregach partii rosła. Rozpoczynał się okres negocjowania warunków współpracy.

Wymagało to dużego kunsztu politycznego, tak aby opinia publiczna nie widziała powracających synów marnotrawnych, lecz by pokazać, że ponad politycznymi niesnaskami jest dobro Polski. Politycy przyjmowali różne strategie: od deklaracji współpracy w przypadku Jurka, do startu w wyborach parlamentarnych z list PiSu, przy zachowaniu statusu posła niezrzeszonego, w przypadku Dorna.

Odnawiając współpracę z Kaczyńskim wszyscy powracający, choć twierdzili, że ich ugrupowanie jest potrzebne polskiej prawicy, uznawali jedna autorytet i wodzowską pozycję Kaczyńskiego. Jurek twierdził: "Jesteśmy razem w opozycji; w opozycji, którą dzisiaj kieruje pan premier Jarosław Kaczyński. Premier Kaczyński jest tym politykiem, na którym spoczywa brzemię zbudowania większości i odsunięcia od władzy tego rządu, który mamy dzisiaj. Przywrócenia polskiej racji stanu w polskiej polityce".

Nie wszyscy buntownicy zdecydowali się na powrót, ale dziś również działają poza parlamentem. Taki los spotkał członków partii Polska Jest Najważniejsza. W ostatnich wyborach parlamentarnych nie osiągnęli wymaganych 5% poparcia. Podobny los może spotkać Solidarną Polskę, która powstała już po wyborach w 2011 roku i choć do kolejnych wyborów parlamentarnych pozostało dużo czasu, trzon partii już dziś musi myśleć o swojej politycznej przyszłości. Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski – założyciele partii – są posłami do Parlamentu Europejskiego, który w 2014 roku kończy swoją kadencję. Do 27 lipca muszą zdecydować, co dalej, bo jak mówił Adam Hofman, miłosierdzie PiS dla buntowników jest ograniczone w czasie.