Komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski jako "niewdzięczną" ocenił w piątek swoją sytuację - że wraz z innymi komisarzami nie przyjmuje ukraińskich zaproszeń na Euro 2012. Dodał, że dla Ukrainy ważne jest też odblokowanie pomocy finansowej, czym się zajmuje.

Przedstawicielstwo UE w Kijowie poinformowało w czwartek, że wszyscy unijni komisarze podzielają stanowisko szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso i tak jak on nie przyjadą na imprezy związane z Euro 2012 na Ukrainie. O bojkot mistrzostw na znak protestu przeciwko postępowaniu władz Ukrainy wobec b. premier Julii Tymoszenko apelują od kilku dni niemieccy politycy.

"To zbiorowy gest wielu polityków europejskich uzasadniony przez dość drastyczne obrazki docierające do różnych stolic europejskich, dotyczące zdrowia i sytuacji pani Tymoszenko. Nie wiem, na ile jest to skuteczne jako presja na tak dumny kraj jak Ukraina, na pewno stawia w niezwykle trudnej sytuacji polskiego premiera, polski rząd, bo są oni współudziałowcami tej imprezy. Stawia to w pewnej niewdzięcznej sytuacji polskiego komisarza, który jest uczestnikiem kolegium, które podjęło decyzję, że nie przyjmuje w tej chwili zaproszeń sportowych z Ukrainy" - powiedział w piątek PAP Lewandowski.

Przypomniał, że był uczestnikiem rządu, który jako "jako pierwszy w świecie w 1991 roku uznał niepodległość Ukrainy". "Od tej pory jestem postrzegany jako budowniczy mostów również pomiędzy Brukselą a Ukrainą i chciałbym to robić niekoniecznie przez obecność na stadionach" - mówił Lewandowski. Jego zdaniem sprawą co najmniej tak ważną jak obecność polityków na stadionach jest odblokowanie pomocy finansowej UE.

"Dla Ukrainy bardzo ważne jest, czym ja się zajmuję, czyli odblokowanie rozmaitych form pomocy finansowej i to jest w toku. Ukraińcy usiłują wypełniać warunki, jakie im postawiła UE, natomiast my mamy dobrą wolę i ten proces biegnie teraz równolegle do problemów Euro 2012 i mam nadzieję, że odblokujemy wszystkie formy (pomocy) idące prawdopodobnie w setki milionów euro dla Ukrainy" - mówił.

Jego zdaniem Euro 2012 obroni się mimo rezygnacji polityków z udziału w ukraińskich imprezach mistrzostw. "Euro 2012 jako święto sportu obroni się o własnych siłach, ponieważ potrzebuje do tego dobrej organizacji, dobrej piłki i kibiców, a niekoniecznie obecności komisarzy i polityków, zwłaszcza takich, którzy odświętnie, z uwagi na transmisje telewizyjne, chcą się pokazać przy tej okazji" - ocenił.

"Każda ingerencja polityki w imprezy masowe, sportowe kładzie się cieniem na tych wydarzeniach"

Lewandowski pytany, czy deklaracje komisarzy i polityków nie położą się cieniem na rozgrywki w Warszawie, odparł, że "każda ingerencja polityki w imprezy masowe, sportowe kładzie się cieniem na tych wydarzeniach". Zapewnił, że dla KE jest ważne, aby "Polacy mieli poczucie, że są honorowani jako organizatorzy tej imprezy", dlatego jej przedstawiciele wezmą zapewne udział w inauguracji mistrzostw w Warszawie 8 czerwca.

W piątek komisarz UE ds. sportu Andrulla Wasiliu oświadczyła, że tak jak pozostali komisarze nie weźmie udziału w imprezach Euro 2012 na Ukrainie, ale by "wesprzeć ducha sportu" zamierza przyjechać na jeden z meczy w Polsce.

Apele o bojkot Euro 2012 w ukraińskich miastach pojawiły się po informacjach o pobiciu znajdującej się w więzieniu Tymoszenko, największej przeciwniczki prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. 20 kwietnia opozycjonistka, skazana na siedem lat pozbawienia wolności za nadużycia, ogłosiła głodówkę w proteście przeciw złemu traktowaniu.

W czwartek Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy oświadczyło, że próby upolityczniania wydarzeń sportowych są destrukcyjne, a nawoływanie do bojkotu Euro 2012 szkodzi nie tylko wizerunkowi tej imprezy, ale przede wszystkim milionom zwykłych Ukraińców. W poniedziałek jeden z najważniejszych przedstawicieli ukraińskiej opozycji Arsenij Jaceniuk zaapelował do europejskich polityków, by nie bojkotowali mistrzostw na Ukrainie, ale prezydenta Wiktora Janukowycza.