Były premier Włoch Silvio Berlusconi przyszedł w piątek po raz pierwszy do sądu w Mediolanie na swój proces w tzw. sprawie Ruby. Jest w nim oskarżony o korzystanie z prostytucji nieletnich i nadużycie urzędu, za co grozi mu do 15 lat więzienia.

W rozmowie z dziennikarzami powtórzył, że imprezy w jego domu były "eleganckimi kolacjami".

Były szef rządu odniósł się do sprawy przypadków przebierania się przez uczestniczki spotkań w jego rezydencji w Arcore za policjantki i zakonnice. Mówiła o tym w zeznaniach przed sądem jedna z modelek, która bywała u Berlusconiego.

"One urządzały konkursy burleski i robiły pokazy" - powiedział b. premier o młodych kobietach. Podkreślił, że zabawy te przebiegały w atmosferze "radości, pogody i sympatii". Prokuratura twierdzi zaś, że w jego domu prostytuowało się wiele kobiet.

Silvio Berlusconi, wyjaśniając powód swej obecności na rozprawie oświadczył: "Przyszedłem zobaczyć to widowisko, wielką medialną operację zniesławienia".

"Skandalem" nazwał wydawanie publicznych pieniędzy na proces, który jego zdaniem jest "niepotrzebny". Ponadto były premier przyznał, odnosząc się do uczestniczek zabaw w jego rezydencji, znanych pod nazwą "bunga bunga": "Utrzymuję te dziewczyny, bo ten proces zniszczył im życie".

Do tej pory były premier nie uczestniczył w rozpoczętym przed rokiem w procesie, ponieważ zakwestionował kompetencje mediolańskiego sądu w tej sprawie.